Doda stała twardo przy swoich wizjach, a oni podkładali jej kłody. "Wszyscy mnie doili i oszukiwali"

Joanna Stawczyk
04 sierpnia 2023, 11:11 • 1 minuta czytania
Pierwsza pula biletów na ostatnią trasę koncertową Dody wyprzedała się na pniu. Kiedyś wokalistka musiała walczyć o swoje wizje. Nie wszyscy, z którymi współpracowała chcieli iść jej na rękę. Ona nie poddawała się i nie rezygnowała ze swoich pomysłów. W najnowszym wywiadzie opowiedziała o tym, ile kosztował najdroższy element scenografii, który widzowie zobaczyli podczas jej show.
Doda walczyła jak lwica o swoje koncertowe pomysły. "Wszyscy mnie doili" Fot. Pawel Wodzynski/East News

"Doda. Dream Show" zadebiutuje 4 września na antenie Polsatu. Zdjęcia, na których występuje artystka wraz ze swoimi współpracownikami i bliskimi, realizowane są w różnych miejscach, takich jak jej dom, sala treningowa, studio taneczne czy hala, gdzie ostatecznie odbędą się show w ramach ostatniej trasy koncertowej. Sprzedaż wejściówek na koncerty Dody w stolicy ruszyła 3 sierpnia. Dzień później gwiazda pochwaliła się, że rozeszły się one ekspresowo. "Sold out na pierwsze dwa koncerty w pierwsze 2 godziny. Do zobaczenia pod sceną 7 i 8 października! Kolejne daty zostaną podane w pierwszym odcinku 'Doda. Dream Show', kiedy znowu ruszy sprzedaż biletów dla tych, którzy nie zdążyli tym razem" – zakomunikowała na Instagramie.


Rabczewska przy okazji promocji swojego reality show udzieliła wywiadu "Super Expressowi". Jest już po specjalnej sesji zdjęciowej. Kadry będą reklamować format. – Podczas sesji wykorzystaliśmy elementy scenografii nadchodzących koncertów. Nawiązuje ona do mojej płyty "Aquaria" czyli do wodnego świata. Do świata z dna – zaznaczyła wymownie.

– Bo czasem trzeba upaść na dno, żeby się od niego odbić. Mówię tu także o całym świecie show-biznesu i muzyki. Bo mój program będzie opowiadał zarówno o blaskach, jak i cieniach pracy w nim. Na pewno nie będzie przesłodzony. Zobaczycie, jak przejść po tym dnie – oznajmiła artystka.

Rabczewska zapowiedziała, że nadchodząca trasa koncertowa będzie definitywną "kropką nad i" w jej koncertowej karierze. – To będą koncerty, które sprawią, że ja, w swojej świadomości, zakończę etap estradowy. I zrobię to na swoich warunkach, tak, jakbym tego chciała – podkreśliła.

Doda nieraz musiała walczyć o swoje wizje i pomysły. – Musiałam walczyć z tymi wszystkimi ludźmi, którzy chcieli, żebym po prostu wyszła i zaśpiewała, żeby oni nie mieli problemu, jak to pokazać, jak to przetransportować, jak to złożyć. Tyle razy słyszałam: "Boże, po co nam to jest wszystko?!" – przyznała.

Piosenkarka zaznaczyła, że obecnie ekipy pracujące przy jej projektach dają jej więcej wsparcia i zrozumienia.

– Na szczęście dziś jest inaczej. Jest bardzo duża konkurencja telewizyjna, w każdej stacji się coś dzieje. Walczą więc o widzów, a wiedzą, że wielkie show ich przyciągnie. Może nie w 100 proc., ale już nawet w 50 proc. pomagają artyście zrealizować jego pomysł – powiedziała.

Wokalistka wielokrotnie dokładała do występów pieniądze z własnej kieszeni. Który kosztował najwięcej?

– Nie pamiętam dokładnie, ale najbardziej spektakularnym występem był ten na 15-lecie kariery, kiedy zamieniłam całą scenę w Sopocie w elficką krainę i podwodny świat. Tancerzy ubrałam w stroje syren, które ściągnęłam z Los Angeles z planu filmu "Piraci z Karaibów". To kosztowało mnie parę groszy. Ale tak naprawdę każdy występ był drogi i czasochłonny – zaznaczyła.

– Ja przez pierwszą dekadę kariery większość energii musiałam oddać temu, by to, co sama wymyśliłam i to, za co sama zapłaciłam, wybronić w dyskusjach z organizatorami festiwali i móc pokazać na scenie – dodała.

Dziennikarz "SE" dopytał artystkę o pewien rekwizyt, który był szalenie kosztowny. Mowa o diamencie, z którego Rabczewska wyłoniła się w Opolu.

– Właśnie takich rzeczy dowiecie się z mojego reality. Diament, o którym mówisz, wyszedł z mojej głowy. Później starałam się go narysować i przekazałam to konstruktorce i scenografce – tłumaczyła.

– Wyceniła go na... około 80 tys. zł. A ja zabiłam się własną pięścią. Wynegocjowałam cenę 75 tys. zł. To jakieś 30 tys. za dużo, ale wtedy wszyscy mnie doili i oszukiwali, bo wiedzieli, że jestem Dodą i mam wielkie ambicje, więc i tak będę chciała zrealizować ten pomysł, więc zapłacę nawet podwójnie – podsumowała gorzko.