Nabici w Fest Festival. Wiele osób może nigdy nie odzyskać pieniędzy za bilety, ale nie wszyscy
- 4. edycja Fest Festival miała się odbyć w dniach 9-13 sierpnia. W Parku Śląskim w Chorzowie mieli wystąpić m.in. The Chemical Brothers, Peggy Gou, Kasabian, Steve Angelo, Two Door Cinema Club i ponad 200 innych wykonawców.
- Niestety w piątek (4 sierpnia) organizator poinformował o odwołaniu wydarzenia. Parę godzin wcześniej sieć zalały przecieki o problemach związanych z tegoroczną imprezą.
- Karnety z polem namiotowym w normalnej sprzedaży kosztowały ponad 1000 złotych, a bilety jednodniowe ok. 400 zł. Nie wszystkim uda się odzyskać pieniądze.
Fest Festival po trzech edycjach stał się trochę takim "śląskim Open'erem" – w zeszłym roku wydarzenie przyciągnęło do Chorzowa 50 tysięcy osób, ale już nigdy nie prześcignie nadmorskiego konkurenta. To definitywny koniec tej imprezy. Mało kto spodziewał się, że tak duża impreza zostanie całkowicie odwołana na dosłownie kilka dni przed planowanym startem, ale żółta lampka już zapalała się przy poprzedniej edycji, bo pojawiały się problemy z wypłatami dla m.in. wystawców.
W czerwcu agencja Follow The Step, która de facto organizuje Festa, przełożyła na przyszły rok inną swoją imprezę – On Air Festival, co już mogło świadczyć o kłopotach związanych z tegorocznymi wydarzeniami. Z drugiej strony w dobie szalejącej inflacji i innych pojedynczych koncertów topowych gwiazd wiele festiwali ma obecnie problemy z frekwencją. Na mniejszą sprzedaż biletów mógł mieć też wpływ dobór wykonawców – wielu internautów uważa, że line-up tegorocznego Fest Festivalu był słabszy od tego z poprzednich lat, a ceny były niewiele niższe niż w przypadku właśnie Open'era.
To wszystko m.in. złożyło się na to, że organizator nie miał z czego wypłacić pieniędzy na artystów i podwykonawców i musiał odwołać imprezę. Marcin Szymanowski, prezes spółki FEST Festival (a także prezes Follow The Step), przyznał w rozmowie z "Wyborczą", że "mają problemy z płynnością" i brakuje im 5 milionów złotych na podwykonawców. Co jednak z osobami, które kupiły bilety i karnety?
Jak dostać zwrot pieniędzy za bilety i karnety na Fest Festival kupione na eBilet i Going?
W lepszej sytuacji (pomijając ewentualne koszta związane z wynajęciem hotelu, które też może być trudno odzyskać) są ci, którzy kupili wejściówki w serwisie eBilet. Powinni już dostać mail z informacją o automatycznym zwrocie pieniędzy, który ma nastąpić na dniach. Potwierdził mi to też przedstawiciel firmy.
Wszystkie osoby, które kupiły bilety na Fest Festival na eBilet.pl, wkrótce otrzymają zwrot pieniędzy. Może to zająć do 14 dni, jednak w większości przypadków będzie to nie dłużej niż 3 dni robocze. Zwrot całości wpłaconych środków nastąpi automatycznie. Nasi użytkownicy dostaną też od nas wiadomość informującą, że zwroty zostały dokonane. W wyjątkowych sytuacjach użytkownik może dostać formularz z prośbą o uzupełnienie numeru konta, na które ma być dokonany zwrot.
W gorszej sytuacji są festiwalowicze, którzy skorzystali z aplikacji Going. Chyba że kupili bilet lub karnet przed 7 listopada 2022 roku. Do tego czasu firma prowadziła sprzedaż własną i pieniądze lądowały na jej koncie, więc może je teraz zwrócić (na dedykowanej Fest Festivalowi stronie poinformowała, że będzie się odzywać do nabywców).
Później jednak przestawiła się na bycie pośrednikiem (tzw. model agencyjny) – kasa trafiała od razu na konto spółki Fest Festival. Nabywcy mogą na razie liczyć na zwrot opłaty serwisowej, która wynosi kilkanaście, może kilkadziesiąt złotych.
Klienci, którzy za pośrednictwem Going. kupili bilety w modelu agencyjnym, automatycznie otrzymają od Going. zwrot pełnej opłaty serwisowej. W celu uzyskania zwrotu pozostałej kwoty, tj. ceny samego biletu, klienci powinni zwrócić się bezpośrednio do organizatora, o czym poinformowaliśmy w dedykowanej komunikacji mailowej.
Czy klienci zdawali sobie sprawę z niuansów? Tzn. że po 7 listopada zeszłego roku Going. na dobrą sprawę nie sprzedawało biletów, tylko było agentem/pośrednikiem, a to oznaczało, że nie ma z czego zwrócić pieniędzy w razie odwołania festiwalu? To kwestia dyskusyjna i pozostaje tylko po raz kolejny zaapelować o wnikliwe czytanie wszelkich regulaminów i napisów z gwiazdką.
Dlaczego firma zmieniła model sprzedaży? Czyżby już wtedy wiedziała, że mogą być problemy z wypłacalnością festiwalu? Otrzymałem odpowiedź od COO Going. Anny Marii Żurek, która wyjaśniła, że powód był inny.
Jak w przypadku innych bileterii Going. oferuje bilety na wydarzenia w dwóch modelach: sprzedaż agencyjna (gdzie klienci zawierają umowę sprzedaży z organizatorem wydarzenia) oraz sprzedaż własna (gdzie klienci zawierają umowę sprzedaży z Going.). Przez długi czas Going. prowadził sprzedaż biletów na wydarzenia głównie w modelu sprzedaży własnej. Ta forma wiązała się z rozliczaniem z organizatorami wydarzeń już po tym, jak wydarzenia się odbyły. Po okresie pandemii Covid wielu organizatorów wydarzeń potrzebowało jednak bieżącego rozliczania wydatków związanych z organizacją wydarzeń m.in zaliczkowania artystów i podwykonawców. Dlatego już od początku 2022 roku Going. zawierał z różnymi organizatorami wydarzeń umowy w modelu agencyjnym. Jednym z takich organizatorów, była spółka FEST FESTIVAL sp. z o.o. W modelu agencyjnym Going., jako pośrednik pobierał jedynie opłatę serwisową, a środki z biletów trafiały na bieżąco do organizatora wydarzenia, tj. FEST FESTIVAL sp. z o.o. W każdym modelu zakupowym informacje na temat sprzedawcy były odpowiednio udostępnione na ścieżce zakupowej - w formie stosownych zgód, których akceptacja była niezbędna, aby przejść do płatności.
Dodaje, że w modelu sprzedaży agencyjnej "udostępniamy nasz system przekazując organizatorowi panel do zarządzania wydarzeniem. W takim wypadku organizator sam ustala ceny biletów oraz ich liczbę, a także może zmieniać te dane dynamicznie. Po naszej stronie jest opłata transakcyjna, która jest naszym wynagrodzeniem".
W przypadku Fest Festiwalu zdecydowana większość transakcji odbywała się na stronie festfestival.pl w zakładce "KUP BILET". Jednak w pewnym momencie to się zmieniło. "Podstrona ta zniknęła w połowie lipca i przycisk do biletów zaczął kierować do innej bileterii. Organizator wykonał ten zabieg na własną rękę bez naszego udziału, gdyż administruje stroną samodzielnie" – zapewnia Anna Maria Żurek.
Moja rozmówczyni przyznaje, że do samego końca Going. nie wiedziało, że do festiwalu nie dojdzie. "w Parku Śląskim trwały montaże, powstawały ogromne konstrukcje obsługiwane przez sztab ludzi z całej Polski i nic nie wskazywało na to, co zostało ogłoszone w piątek 4.08, czyli na 5 dni przed startem festiwalu. Organizator wydał oficjalne oświadczenie dopiero późnym wieczorem i wówczas zaczął zwijać sprzęt na miejscu" – wspomina. Nie mieli też podstaw, by nie ufać firmie Follow The Step, bo współpracowali przy różnych eventach od lat. "Był to jeden z największych klientów Going" – podkreśla.
Co w takim razie ze zwrotami? Osoby, które kupiły bilety/karnety przed 7 listopada "już otrzymują zwroty należności po zgłoszeniu się z takim zleceniem. Każda taka osoba otrzyma zwrot środków w regulaminowym terminie, tj. najpóźniej w ciągu 14 dni" (można się o to ubiegać na stronie z formularzem kontaktowym). W przypadku osób, które zrobiły to później i załapały się na model agencyjny... cóż, jest tak jak pisałem wcześniej.
Ewentualnie można pisać na adres: odwolany_fest@goingapp.pl lub... wybrać się na któryś z zastępczych koncertów. "Jako współorganizator koncertu JIMEK HISTORIA POLSKIEGO HIP-HOPU 16.09.2023 na Stadionie Śląskim w Chorzowie wraz z Artystą postanowiliśmy, że spośród dostępnych jeszcze biletów przeznaczymy dodatkową pulę darmowych wejściówek na to wydarzenie dla wszystkich tych, którzy kupili bilety na Fest Festival poprzez Going." – zaprasza moja rozmówczyni.
Podobne darmowe inicjatywy robi też Bedoes czy OKI. Co z osobami, które jednak wolą walczyć o swoje? Są też inne opcje niż koncerty na pocieszenie (nie umniejszając raperom, bo to fajny gest z ich strony). Piszę o nich w dalszej części artykułu.
Spółka Fest Festival nie jest jeszcze w stanie upadłości. O tym dopiero zadecyduje sąd
W oświadczeniu Fest Festivalu jest mowa o "uruchomieniu postępowania upadłościowego". To tak naprawdę nie oznacza od razu, że spółka jest w stanie upadłości, a jej majątek przejął syndyk. Proces trwa długo i rozstrzyga to na koniec sąd. Na razie nie ma takiej informacji w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, więc napisanie o tym w mediach społecznościowych nie jest prawomocne i przypomina scenę z "The Office", w której Michael Scott ogłasza bankructwo i myśli, że już po sprawie.
Właściciele Fest Festivalu mogli za to jedynie wysłać wniosek o upadłość - wysłałem zapytanie mailowe, ale nie uzyskałem odpowiedzi do czasu publikacji artykułu (COO Going. przyznała, że nie na ma informacji o tym, czy obie spółki tj. Follow The Step i Fest Festival złożyły takie wnioski). Tak czy siak na razie nie mogą się tłumaczyć tym, że nie mają możliwości wypłaty pieniędzy, bo na razie nikt ich prawnie nie przejął.
Potwierdziłem to u adwokata Michała Gajdy, który prowadzi kancelarię w Szczecinie. "Przede wszystkim musimy mieć świadomość, że bazujemy jedynie na doniesieniach medialnych oraz informacjach przekazanych przez samego organizatora. Komunikat o potrzebie zainicjowania postępowania upadłościowego nie jest równoznaczny z ogłoszeniem upadłości. O tym, że spółka będzie zmierzała w tym kierunku, wiadome mi było już po pojawieniu się pierwszych doniesień o prawdopodobnym odwołaniu festiwalu" – przyznał.
W celu zainicjowania postępowania upadłościowego spółka musi złożyć wniosek do właściwego sądu. Zgodnie z art. 27 ust. 3 Prawa upadłościowego, sąd postanowienie o ogłoszeniu upadłości wydaje w terminie 2 miesięcy od złożenia wniosku. Zatem jak widzimy, do ogłoszenia upadłości spółki jeszcze wiele czasu. Jeżeli spółce uda się wykazać, iż stała się niewypłacalna, czyli utraciła zdolność wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych. Zgodnie z ustawą, domniemywa się, że dłużnik stał się niewypłacalny, gdy opóźnienie w wykonywaniu zobowiązań pieniężnych przekracza 3 miesiąca, a w przypadku osób prawnych (spółki będącej organizatorem wydarzenia) , gdy zobowiązania pieniężne przekraczają ich majątek, a stan ten utrzymuje się przez 24 miesiące. Sąd oddali wniosek o ogłoszenie upadłości, gdy majątek dłużnika nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów tego postępowania.
Festiwalowicze mają dzięki temu jeszcze czas i jakieś nadzieje na odzyskanie pieniędzy. "Nie ma zatem przeszkód, aby nabywcy biletów oraz pozostali wierzyciele (m.in. wolontariusze, podwykonawcy) występowali w stosunku do organizatora z roszczeniami. Jednak musimy mieć na uwadze, że w przypadku ogłoszenia upadłości, wszystkie postępowania sądowe z mocy prawa ulegają zawieszeniu, a wierzyciele winni zgłaszać swoje roszczenia wyłącznie powołanemu syndykowi" – podkreśla Michał Gajda.
Jeżeli spółka oficjalnie upadnie, to biorąc pod uwagę niewielki kapitał zakładowy (6 tysięcy złotych) i ujawnionych 5 milionów złotych zaległości dla podwykonawców, będą jeszcze mniejsze szanse na odzyskanie pieniędzy z biletów. Kolejka jest zbyt duża.
"Spółka prowadziła jednak działalność, sprzedawała bilety, miała wpływy od sponsorów, na pewno dysponuje większym majątkiem niż wspomniany kapitał zakładowy. Z drugiej strony musimy mieć na uwadze, że osoby, które zakupiły bilety są jednymi z wielu wierzycieli spółki. Oprócz nich są również kontrahenci organizatora – podwykonawcy, dostawcy sprzętu oraz różnych usług. Ich roszczenia z tytułu kar umownych, czy wykonanych już umów mogą sięgać naprawdę dużych sum" – dodaje adwokat.
W zeszłym roku pisałem o podobnej sytuacji, która dotknęła agencję MyPlace organizującą koncert "Radzimir Dębski Hommage Krzysztof Penderecki". Zbankrutowała w czasie pandemii i Going. jako pośrednik nie miał jak odzyskać przelanych pieniędzy, bo masę upadłowościową przejął właśnie syndyk. Część klientów dostała zwrot, ale bilety obowiązywały też na wskrzeszony w tym roku projekt.
Na powtórzoną edycję Fest Festivalu jednak nie mamy co liczyć. Osoby, które nie kupowały na stronie eBilet, mają kilka opcji na odzyskanie pieniędzy. Mogą oczywiście czekać na rozwój sytuacji, ale mogą też przejść do działania.
- reklamacja chargeback - jeśli płaciliśmy za bilet/karnet kartą płatniczą (niestety Blik odpada), to możemy starać się odzyskać nasze pieniądze, zgłaszając reklamację w banku. Haczyk polega na tym, że transakcja musiała być przeprowadzona w ciągu ostatnich 120 dni. O szczegóły pytajcie w waszej placówce.
- wezwanie do zapłaty - gotowe wzory wniosków możemy znaleźć w internecie i wystarczy je odpowiednio przerobić pod odwołanie koncertu. To "przedsądowe i polubowne rozwiązanie" sprawy z dłużnikiem - w tym wypadku Fest Festivalem.
- pozew sądowy o zapłatę - najbardziej radykalna forma, jeśli wszystko inne zawiedzie. E-Sąd w Lublinie zajmuje się tego typu sprawami i zapewnia, że większość z nich kończy się wydaniem nakazu zapłaty.
Porad możemy szukać też u prawników lub w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Na Facebooku powstała też specjalna grupa wsparcia, która gromadzi osoby pokrzywdzone - tam też możemy uzyskać przydatne informacje.
Sprawa odwołanego Fest Festivalu skończy się w sądzie? Prawnik podejrzewa, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa
Odwołanie Fest Festivalu nie było spowodowane lockdownami lub innymi czynnikami losowymi, na które organizator nie miał wpływu, np. załamaniem pogody, choć nawet i wtedy tylko pojedyncze koncerty mogą zostać przesunięte lub anulowane (ponownie przywołuję Open'era i zeszłoroczną burzę). Bilety były dostępne niemal do ostatniej chwili, a ich sprzedaż została zablokowana dopiero w piątek – tuż przed przykrymi wieściami.
Tymczasem plotki o problemach finansowych organizatora pojawiały się już wcześniej, a decyzji o odwołaniu tak dużego wydarzenia nie podejmuje się z dnia na dzień, tylko na podstawie prognoz, analiz, a przede wszystkim wielomilionowej dziury w budżecie, która nie pojawiła się nagle w piątek rano. Stąd pojawiają się przesłanki, by sądzić, że... mogło dojść do popełnia przestępstwa.
Organizacja tego typu przedsięwzięć wymaga oszacowania potrzebnego budżetu oraz możliwych wpływów. Organizator znał zatem jego koszty, a także musiał mieć świadomość posiadanych środków. Dlaczego zatem, w momencie kiedy wiadome stało się, że nie pozwalają one na organizację festiwalu, od razu nie wstrzymano sprzedaży biletów, aby nie narażać kolejnych osób na oczywistą stratę pieniędzy? Takiej decyzji nie sposób usprawiedliwić ryzykiem gospodarczym, o którym można było mówić na etapie planowania wydarzenia, a nie już oczywistego jego fiaska. Podejrzenie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby odpowiedzialne za decyzję w tym przedmiocie jest uzasadnione.
Adwokat powołuje się na art. 286 par. 1 Kodeksu karnego, który mówi, że "kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat".
To przestępstwo ścigane z urzędu i odpowiedzialność ponoszą osoby fizyczne (jak np. prezes), a nie prawne. "Zatem nawet ogłoszenie upadłości przez spółkę nie wpływa na możliwość zainicjowania postępowania karnego" – zauważa prawnik. Jeśli więc nabywcy biletów nie upomną się o zwrot środków lub nie uda im się ich uzyskać, to może ich w tym wyręczyć prokuratura.