Najsztub chce rozprawić się z TVP w sądzie. Dziennikarz założył zbiórkę i prosi Polaków o wpłaty
Piotr Najsztub kontra TVP. "Pomóż mi ukarać kłamców"
Latem 2018 r. Piotr Najsztub został skazany wyrokiem nakazowym na 6 tys. zł grzywny, 10 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziny poszkodowanej kobiety i blisko 6 tys. kosztów sądowych. Sprzeciw - na polecenie prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry - złożyła prokuratura. Sąd Rejonowy w Piasecznie przeprowadził więc ponownie cały proces.
W czerwcu 2019 r. uniewinnił znanego dziennikarza od zarzutu spowodowania wypadku. Od uniewinniającego wyroku odwołały się zarówno prokuratura, jak i pełnomocnik bliskich kobiety. 18 listopada Sąd Okręgowy w Warszawie wydał prawomocny wyrok. Orzeczenie, które zapadło przed sądem pierwszej instancji, zostało utrzymane w mocy.
Sprawa wypadku nieustannie znajduje się w centrum uwagi "Wiadomości" TVP, gdzie 30 lipca 2023 r. ponownie skierowano krytykę wobec Beaty Kozidrak, Piotra Kraśki i Najsztuba.
Dziennikarz zdecydował się na podjęcie działań prawnych przeciwko pracownikom Telewizji Polskiej i rozpoczął zbiórkę środków finansowych, prosząc Polaków o wsparcie jego inicjatywy. Zbigniew Hołdys wrzucił na Twitterze link do zrzutki.
Fundacja Arbitror, organizacja znana z promowania wartości związanych z ideą praw człowieka, zwłaszcza wolności słowa i publikacji, prowadzi zbiórkę na rzecz Piotra Najsztuba.
W opisie czytamy: "Idę do sądu z TVP Info i jej propagandystą Michałem Adamczykiem. Po latach hejtu i szczuciu na mnie, 18 czerwca tego roku stacja ustami Adamczyka kłamliwie oskarżyło mnie o zabicie człowieka na pasach. Nikogo nie zabiłem, poszkodowana odniosła lekkie obrażenia, a sądy prawomocnie mnie uniewinniły. W tym momencie życiowym nie stać mnie na wynajęcie kancelarii prawnej. I tu chcę zebrać potrzebne fundusze, szacuję je po rozmowie z kancelarią na 35 tys. w dwóch instancjach. Pomóż mi ukarać kłamców".
Do zakończenia zrzutki pozostało jeszcze ponad 80 dni. Dotychczas wpłacono niecałe 7 tys. złotych.
"Nie mogłem uniknąć tego wypadku i dlatego zostałem uniewinniony"
Przypomnijmy, że w chwili wypadku dziennikarz był trzeźwy. Okazało się natomiast, że jego auto nie ma ważnych badań technicznych, a on - prawa jazdy, które zatrzymano mu kilka lat wcześniej za przekroczenie dopuszczalnej liczby punktów karnych.
Urzędnicy Starostwa Powiatowego z Piasecznie nie wydali jednak postanowienia o odebraniu dziennikarzowi uprawnień do kierowania pojazdami.
Jednak kiedy dziennikarz zgłosił się do starostwa z prośbą o udostępnienie jego profilu kierowcy w celu podejścia do egzaminu na prawo jazdy, urzędnicy zmienili zdanie i oznaczyli Najsztuba w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców jako nieuprawnionego do prowadzenia aut. Wtedy też wydali decyzję administracyjną o cofnięciu mu uprawnień.
Wysłali do Najsztuba pismo w tej sprawie, jednak trafiło ono pod nieaktualny adres. Dokumenty, po bezskutecznej próbie dostarczenia, wróciły do starostwa. Wówczas pracownicy urzędu zorientowali się, że Najsztub nie był świadomy tego, że cofnięto mu uprawnienia.
W ubiegłym roku Najsztub rozmawiał o incydencie sprzed paru lat w podcaście "Wojewódzki i Kędzierski". "Sąd pierwszej i drugiej instancji uznał, że zachowałem należytą ostrożność, że nie mogłem uniknąć tego wypadku i dlatego zostałem uniewinniony. Prokuratura miała trzech biegłych. Ja nie miałem żadnego. Na podstawie zeznań tych biegłych, którzy orzekli, że jechałem między 20 a 25 km/h w bardzo trudnych warunkach drogowych - na nieoświetlonym przejściu, padał deszcz i wiał wiatr. Pani, którą potraciłem, była ubrana na czarno, miała czarny parasol i zobaczyłem ją, dopiero kiedy była na przejściu w światłach nadjeżdżających z drugiej strony aut. Ona była niewidoczna" – zapewnił.