"Kaczyński uruchomi wszystkie demony". Oto, w co gra szef PiS, odgrzewając Lex Tusk

Alan Wysocki
30 sierpnia 2023, 09:31 • 1 minuta czytania
Jarosław Kaczyński nagle wyjął "lex Tusk" z szuflady i zarządził zgłaszanie kandydatów do komisji. Prawo i Sprawiedliwość kolejny raz podejmuje dziwne ruchy w środku kampanii wyborczej, ale co chce na tym ugrać? – Tu jest jeden, dość widoczny klucz – zauważa Paweł Zalewski. – Prezes PiS kolejny raz zmienia zdanie – dodaje prof. Antoni Dudek.
Panika Jarosława Kaczyńskiego. Oto, w co gra prezes PiS, wyjmując Lex Tusk. Fot. Andrzej Iwańczuk / Reporter / East News

W co gra Jarosław Kaczyński? Prezes PiS nagle odgrzewa "lex Tusk"

"Lex Tusk" miało być młotem na Platformę Obywatelską i jej szefa, a zakończyło się wzrostem poparcia dla partii Donalda Tuska i mobilizacją, którą widzieliśmy na marszu 4 czerwca. Sytuację rządu próbował jeszcze ratować Andrzej Duda, nowelizując projekt.


Ostatecznie jednak wszyscy zgodnie stwierdzili, że Jarosław Kaczyński porzucił ideę palenia na stosie swojego rywala. W miniony wtorek okazało się, że wszyscy są w błędzie. Prawo i Sprawiedliwość bowiem ogłosiło kandydatów do komisji, która w teorii ma badać rosyjskie wpływy w Polsce.

Jak pisaliśmy w naTemat, kandydatami na członków "lex Tusk" są: Łukasz Cięgotura, Sławomir Cenckiewicz, Michał Wojnowski, Marek Czeszkiewicz, Przemysław Żurawski vel Grajewski, Marek Szymaniak, Arkadiusz Puławski, Andrzej Kowalski, Andrzej Zybertowicz.

Co więcej, głosowanie nad kandydaturami odbędzie się dziś, czyli w środę późnym wieczorem podczas ostatniego posiedzenia Sejmu IX kadencji. Rodzi się więc pytanie, w co gra lider obozu władzy i skąd tak pochopne działania?

"Jarosław Kaczyński znów zmienił zdanie (...). Trochę to przypomina dzieje Polskiego Ładu"

Jarosław Kaczyński znów zmienił zdanie. Zrobił to kolejny raz. Raz ta komisja miała być przed wyborami. Potem jednak po wyborach, a teraz jednak będzie wybrana przed wyborami – zauważa prof. Antoni Dudek, politolog i wykładowca na UKSW.

– Kaczyński stara się zrealizować swój pomysł, który miał być w założeniu maczugą na Tuska i wunderwaffe, które da zwycięstwo w wyborach. A tak naprawdę niewiele z tego zostało. Ta komisja jest smutną pamiątką po jeszcze jednym pomyśle prezesa – dodaje.

Trochę to przypomina dzieje Polskiego Ładu, który miał być genialnym rozwiązaniem, a dziś mało kto się tym chwali. Komisji "lex Tusk" wybito zęby, ale ona musi być, bo wyborcy mogą pytać "panie prezesie, co z tą komisją i demaskowaniem Tuska?" Prof. Antoni DudekPolitolog, wykładowca UKSW

Według eksperta, w zależności od wyniku wyborów komisja uruchomi działalność, albo pozostanie bytem martwym. Nic jednak nie wskazuje na to, byśmy mieli do czynienia z przełomowym planem czy strategią wypracowaną w pocie czoła przez Kaczyńskiego.

– Nawet politycy PiS przyznają, że ta komisja żadnego raportu już nie ogłosi. Czym Kaczyński nas może zaskoczyć? Tym, że wezwie Donalda Tuska przed swoje oblicze, a on się nie stawi? W momencie, w którym Kaczyński zgodził się na nowelizacje Dudy, z tego balona uciekła większość powietrza – zauważa prof. Dudek.

A co jeśli wicepremier utrzyma władzę po wyborach? – To będzie wzywać i Tuska, i Pawlaka. Ale ta komisja będzie miała już tylko wydźwięk propagandowy, skoordynowany z serialem "Reset" w TVP – mówi ekspert, po czym podsumowuje: – No, chyba że znowu znowelizują ustawę, stwierdzą, że się pomylili i wrócą do najbardziej horrendalnych założeń. U nich wszystko już jest możliwe, ale do tego trzeba mieć samodzielną większość w Sejmie.

"Kaczyński dokonywał wyboru członków komisji. Tu jest jeden, dość widoczny klucz"

A co o sprawie mówią politycy, którzy będą głosować nad kandydaturami Kaczyńskiego? – Przyjąłem to ze zdziwieniem – tak na nagłą decyzję obozu władzy zareagował Paweł Zalewski, poseł Polski 2050, kandydat Trzeciej Drogi do Sejmu z okręgu podwarszawskiego, a także były wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości.

– Wydawało się, iż ta komisja okazała się bardziej ryzykiem niż zyskiem dla Prawa i Sprawiedliwości. Myślałem, że ta komisja przeminie, ale Jarosław Kaczyński postanowił nadać jej nowy charakter. Tu nie będzie chodziło o taki bezpośredni rewanż, ale o zbudowanie pewnej narracji dotyczącej stosunków polsko-rosyjskich w czasach poprzednich rządów – dodaje.

Według doświadczonego parlamentarzysty Kaczyński dobrze przemyślał decyzję o powrocie do tematu "lex Tusk". – Ja myślę, że Kaczyński nie reaguje nerwowo. Część z członków komisji kojarzę z ich publikacji. Bardziej będzie chodziło o zbudowanie tła dla krytyki wszystkiego, co działo się przed 2015 rokiem, niż o wskazywanie na tzw. "konkretnych agentów Putina" – wyjaśnia.

– Nie mam wątpliwości, że Jarosław Kaczyński dokonywał wyboru członków komisji. Tu jest jeden, dość widoczny klucz. Większość z tych osób związana jest z Akademią Sztuki Wojennej w Rembertowie. Teraz wszystko zależy od tego, jakie zadania prezes postawi komisji – kontynuuje.

– Pomimo zmienionego charakteru, komisja jest po prostu instrumentem polityki, a nie dochodzenia do prawdy. Dlatego ona nie powinna istnieć, a jej funkcje powinna realizować po prostu prokuratura i inne służby – podsumowuje.

"Jarosław Kaczyński uruchomi wszystkie demony, żeby wygrać wybory"

Szef klubu parlamentarnego Lewicy i "jedynka" tej partii do Sejmu w Bydgoszczy Krzysztof Gawkowski mówi zaś wprost: – Lista kandydatów pokazuje intencje Prawa i Sprawiedliwości. To wywoływanie politycznej awantury, która ma pomóc w wygraniu wyborów.

Według posła nikt niczego nie będzie wyjaśniał – To wierni ludzie Kaczyńskiego, którzy wiedzą, że od wyniku wyborów będą zależały ich kariery polityczne. Tu nie chodzi o to, żeby złapać królika, tylko żeby gonić królika – ocenia.

To jeden z kolejnych trybików w machinie wyborczej PiS. Takich elementów będzie jeszcze więcej. Jarosław Kaczyński uruchomi wszystkie demony, żeby wygrać wybory. A jednym z nich jest wywołanie wojny polsko-polskiej o to, kto jest w Polsce szpiegiem Krzysztof GawkowskiPrzewodniczący klubu Lewicy

Cel rządu jest prosty, a według Gawkowskiego nie chodzi nawet o pokazanie wstępnej wersji raportu. – Tu chodzi o to, żeby komisja uruchomiła prace, wezwała ze dwie, trzy osoby, odtajniła parę dokumentów i pokazała palcem "o, tutaj są ruscy szpiedzy". A to jest na rękę PiS, bo nie będziemy rozmawiać o braku pieniędzy z KPO, inflacji czy braku bezpieczeństwa militarnego – podsumowuje.