Ogromny zasięg afery wizowej w MSZ. Teraz trop wiedzie do firmy w Indiach
Ogromny zasięg afery wizowej. Teraz trop wiedzie do firmy w Indiach
Do dymisji Piotra Wawrzyka doszło na kilka godzin po tym, jak Centralne Biuro Antykorupcyjne weszło do jego gabinetu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Z najnowszych ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika jednak, że polskie służby zostały niejako zmuszone do podjęcia działań.
Akcja ma mieć bowiem związek z międzynarodowym śledztwem. – CBA po prostu zostało zmuszone do działania. To nie była ich inicjatywa – powiedział informator dziennika.
– Nasi partnerzy z Unii wykazali, że to właśnie na poziomie polskich służb konsularnych dochodzi do nieprawidłowości skutkujących masowym wydawaniem wiz, które umożliwiają dostanie się do strefy Schengen cudzoziemców pochodzących z krajów, gdzie występuje zagrożenie terrorystyczne – dodał.
Kontrola CBA w MSZ miała trwać do samego wieczora, a szczególne zainteresowanie funkcjonariuszy miała wzbudzić działalność Centrum Decyzji Wizowym MSZ w Łodzi. Służby miały przejąć dokumentację o współpracy polskiej dyplomacji z VFS Global.
To indyjska firma, którą "Wyborcza" opisuje jako "ogromna korporacja", specjalizująca się m.in. w outsourcingu wizowym, czyli zarządzaniem zadaniami administracyjnymi związanymi z usługami wizowymi, konsularnymi i paszportowymi.
Cały problem polega na monopolu spółki, bowiem – jak podaje dziennik – praktycznie nie ma możliwości zawnioskowania o wizę z pominięciem spółki. To nie koniec. Pracownicy VFS mają zgłaszać się do osób, którym nie udało się złożyć wniosku, by oferować pomoc za 500-800 euro.
Afera wizowa i dymisja Piotra Wawrzyka
– Uważamy, że polityka migracyjna ma określone ramy, które my nadajemy jako rząd i uważamy, że pan minister w jednym przypadku popełnił błąd, jeżeli chodzi o propozycję rozporządzenia i z tym stanowiskiem musiał się pożegnać – tak dymisję Piotra Wawrzyka uzasadnił rzecznik rządu, Piotr Müller.
Jeszcze wcześniej, w oficjalnych komunikatach tłumaczono, że powodem zwolnienia wiceministra był "brak satysfakcjonującej współpracy". A co kryje się pod tajemniczymi komunikatami? Afera wizowa, która doprowadziła do interwencji CBA w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Według ustaleń Marcina Kierwińskiego i Jana Grabca z PO agenci podejrzewają, że 350 tys. wiz dla migrantów z 20 państw Afryki oraz Bliskiego Wschodu mogło zostać wydanych z naruszeniem przepisów.
To jednak wstępne ustalenia. "Gazeta Wyborcza" dotarła do nieoficjalnych informacji, z których wynika, że łącznie podejrzenia może budzić aż 2 mln wiz. "Rzeczpospolita" zaś pisała o korupcyjnym charakterze wydawania zezwoleń na pracę tymczasową w Polsce.
Za 4-5 tysięcy dolarów można było ominąć kolejkę i zakwalifikować się do systemu ułatwień wizowych. Mieszkańcy Bangladeszu i Pakistanu mieli musieć zapłacić jeszcze więcej. Radio Zet dotarło zaś do wysokiego rangą urzędnika MSZ, który powiedział, jak wyglądało to w jednej z ambasad.
– Przed naszą ambasadą stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty, wystarczyło wpisać nazwisko. Wysłaliśmy tam kontrolę i zdecydowaliśmy o wstrzymaniu wydawania wiz. (...) z MSZ prawie nie wychodził ambasador tego kraju. W końcu musieliśmy ustąpić – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami.