Chajzer otwiera nowy biznes. "Żeby Polacy nie musieli jeździć do Berlina"

Weronika Tomaszewska
15 września 2023, 21:26 • 1 minuta czytania
Filip Chajzer po odejściu z telewizji TVN zajął się gastronomią. Okazuje się, że na śniadaniowni nie poprzestanie i szykuje kolejny biznes. Będzie sprzedawał kebaby. – Chcę zrobić z tego sztukę, dzieło sztuki – stwierdził celebryta.
Filip Chajzer o nowym biznesie. fot. Artur Zawadzki/REPORTER

Chajzer lubi zaskakiwać. Tak jest i tym razem. Prezenter udzielił ostatnio wywiadu Plejadzie i opowiedział o swoim kolejnym pomyśle na biznes.


– Mam zamiar odczarować kebab i nadać mu nowe życie. Kebab się źle kojarzy. Kojarzy się poimprezowo, a ja chcę zrobić z tego sztukę, dzieło sztuki. Kocham Berlin i kocham szczególnie taką turecką dzielnicę Kreuzberg, gdzie podaje się najlepsze kebaby na świecie. I ja sobie stoję przy tej budce na Kreuzbergu raz na jakiś czas i razem z moimi tureckimi przyjaciółmi uczę się tej sztuki. Trudnej sztuki, skomplikowanej – opowiadał.

– To nie jest tak "hop", żeby zrobić najlepszego kebaba na świecie. Chcę, żeby warszawiacy, Polacy nie musieli już jeździć do Berlina, żeby to była ich atrakcja turystyczna, tylko chcę tamten smak przenieść tu. "Kreuzberg kebab" - tak będzie się nazywać – ogłosił.

Co działo się ostatnio u Filipa Chajzera?

Kilka miesięcy temu Filip przestał pojawiać się na szklanym ekranie. Z początku wszystko było spowodowane złym stanem zdrowia dziennikarza, który postanowił zrobić sobie przerwę. Jednak ostatnio przeprowadził sondę uliczną, po której Lidia Kazen, obecna dyrektorka telewizji TVN wezwała go na rozmowę. Nie trzeba było długo czekać, by dziennikarz poinformował, że odszedł ze stacji, podkreślając, że zrobił to "na własnych warunkach". "W życiu trzeba być szczerym. Ściema zawsze ma krótkie nogi. Dlatego należy się wam pełna informacja. Dziś zostałem wezwany 'na dywanik' w TVN. Powodem jest moja 'działalność uliczna'" – zaczął swój post Chajzer. Ostatecznie zerwał umowę ze stacją. Jaki był tego powód? "Moja sonda z Panią opiekującą się mężem chorym na stwardnienie rozsiane, którą mieliście przyjemność oglądać na moich prywatnych socjal mediach oraz planowana jedna w tygodniu audycja w Radiu ZET zostały uznane za działalność konkurencyjną i złamanie zapisów umowy. Żeby uniknąć niepotrzebnych nikomu nerwów, rozwiązuje właśnie tę umowę sam i na tym kończę przygodę z moją kochaną stacją" – poinformował w mediach społecznościowych dziennikarz. Jeszcze zanim na dobre rozstał się z TVN, wspominał o tym, że chce zainwestować w lokal gastronomiczny. Filip wymyślił, że otworzy śniadaniownię, która będzie otwarta aż do... wieczora. Świadomie zrezygnował też z podawania alkoholu.

"Otwieram restaurację ze śniadaniami non stop. Przejmuję ten lokal z licencją na sprzedaż alkohol, z której świadomie i pełną odpowiedzialnością rezygnuję. O to to! To będzie mocktail bar. Ten trend opanował już NYC, a teraz czas na rewolucję w Polsce, której samozwańczo stanę się twarzą. Dlaczego? Chcę, żeby to miejsce miało najlepszą energię, było wysokowibracyjne, a sprzedaż alkoholu temu nie sprzyja. Alkohol to trucizna. Coś, co odbiera Ci pieniądze, miłość, rodzinę i życie. I ja nie chcę do tego przykładać ręki. Fajne knajpy nie muszą = etanol" – napisał w mediach społecznościowych.