Rzeczniczka Straży Granicznej atakuje "Zieloną granicę". Nie powiedziała, gdzie widziała film
Niemal każdy ma już wyrobione zdanie o "Zielonej granicy", choć niemal nikt jej nie widział. Film Agnieszki Holland dopiero wejdzie do kin i na razie obejrzała go tylko garstka ludzi na festiwalu w Wenecji i pokazach dla dziennikarzy oraz przedstawicieli fundacji współpracujących przy produkcji.
To jednak wielu osobom nie przeszkadza w wypowiadaniu się na ten temat. O "skandalicznym" i "antypolskim" filmie piszą m.in. pogranicznicy i równocześnie zniechęcają do oglądania goo oburzającymi słowami: "Tylko świnie siedzą w kinie".
"Jest produktem propagandowym, dokładnie dostrojonym do ideologicznej nuty prezentowanej przez środowiska wrogie polskiej racji stanu. Ten film przedstawia państwo polskie, jako niehumanitarną dyktaturę, a polskich Żołnierzy i Funkcjonariuszy, jako bezduszne psy łańcuchowe opresyjnego reżimu. Jest to działanie nikczemne i jeśli dopuszcza się go polski obywatel, mający pełną świadomość, jak wygląda prawdziwy stan rzeczy, to ściąga na siebie hańbę i najgłębszą pogardę" – możemy przeczytać w oświadczeniu związkowców z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Anna Michalska ze Straży Granicznej zapewnia, że oglądała "Zieloną granicę", ale nie mówi gdzie
Onet postanowił dopytać Annę Michalską, czy jest to oficjalne stanowisko Straży Granicznej. Nie odpowiedziała na to konkretne pytanie, ale przyznała, że "Film 'Zielona granica' nie jest oparty na faktycznych wydarzeniach i nie pokazuje żadnych zdarzeń z perspektywy funkcjonariuszy Straży Granicznej". To akurat nieprawda, bo jednym z głównych bohaterów jest strażnik graniczny - Jan, grany przez Tomasza Włosoka.
Rzeczniczka zapewniła też, że widziała "Zieloną granicę". "Tak oglądałam film. Tak strasznej nagonki na polski mundur nie pamiętam" – podkreśliła. Kiedy jednak dziennikarz Onetu chciał się dowiedzieć, gdzie go widziała, odpowiedziała wymijająco: "Jeżeli Pan uważa, że został pokazany profesjonalizm funkcjonariuszy SG i ich poświęcenie, to proszę oficjalnie podziękować nam w artykule za naszą służbę".
Wypowiedzi rzeczniczki brzmiały tak, jakby jednak nie widziała filmu ("Zielona granica" jest opowiedziana z trzech perspektyw: uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych). Poza tym musiałaby go zobaczyć na festiwalu filmowym w Wenecji (na który nie da się wejść ot tak z ulicy, a nie słyszałem o delegacji SG) lub na zamkniętych pokazach dla branży.
Dystrybutor Kino Świat również potwierdził, że żaden strażnik graniczny ani nikt z rządzących nie zgłosił się po specjalny pokaz filmu. Pirackiej wersji jeszcze też nie ma w sieci. "Zielona granica" wejdzie do kin dopiero 22 września. Uroczystą premierę zapowiedziano z kolei na środę, 20 września.
WP postanowiło więc pójść za ciosem, ale też nie ustaliło, gdzie Anna Michalska niby widziała film. Tymczasem zarzeka się, że "zna każdą minutę filmu". Dziennikarz postanowił pociągnąć ją za język i zapytał, czy ktoś jej wyniósł kopię z sali montażowej. "Film nie jest anonimowy, były przecież pokazy tego filmu, choćby dla dziennikarzy" – odparła.
Rzecznika SG nie jest jednak przedstawicielką mediów. "Był pokaz festiwalowy, były pokazy filmu" – szła w zaparte. Kiedy została jeszcze zapytana o to, czy może ktoś jej... nagrał film telefonem w Wenecji, to również konsekwentnie wymigała się od odpowiedzi. "Tak jak powiedziałam, znam ten film. Dlatego się o nim wypowiadam" – zarzekała się.
Jak pokazana jest Straż Graniczna w "Zielonej granicy" Agnieszki Holland?
Możliwe więc, że Anna Michalska opiera się na "filmie" dostępnym na YouTube, czyli zwiastunie "Zielonej granicy". Tak zresztą jak 99 proc. osób hejtujących "Zieloną granicę". Co z pozostałymi, którzy film naprawdę widzieli? Zapytaliśmy dziennikarza Filipa Mańkę, który był na festiwalu w Wenecji. Jak przedstawiony jest punkt widzenia Straży Granicznej?
Agnieszka Holland bez wątpienia pokazuje w filmie kilka drastycznych scen z udziałem Straży Granicznej. Nie przedstawia ich jednak tak samo, a twórcy ukazują, że za każdym z nich kryje się osobista historia, dramat moralny i wpływ całej sytuacji na ich zdrowie psychiczne.
"Agnieszka Holland uwypukla pewną smutną ironię losu w kontekście traktowania uchodźców przez Straż Graniczną, biorąc pod uwagę wydarzenia na granicy polsko-ukraińskiej parę miesięcy później. W filmie w gruncie rzeczy to straż białoruska jest znacznie gorzej przedstawiona i wprost jest powiedziane, że ich działania to element wojny hybrydowej wywołanej przez Putina oraz Łukaszankę" – powiedział redaktor naczelny portalu Immersja.