Sąsiad kierowcy BMW z Łodzi: "Przesłuchiwana była ochrona, my - jako mieszkańcy budynku - nie"
Sąsiad kierowcy BMW z A1 zabiera głos
Sebastian Majtczak, kierowca BMW, które brało udział w wypadku na A1, mieszkał w Łodzi przy ulicy Tymienieckiego, gdzie znajdują się luksusowe lofty. Jak wiadomo, możliwy sprawca tragedii zbiegł, a prokuratura wystawiła za nim list gończy. Dziennikarze portalu gazeta.pl postanowili udać się pod adres zameldowania Majtczaka i zapytać sąsiadów o okoliczności ucieczki. Jeden z nich zdecydował się na rozmowę z reporterami, podczas której zdradził niepokojące informacje. Jak przyznał mężczyzna, działania policji były nadzwyczaj powolne.
"Przesłuchiwana była ochrona, ale my, jako mieszkańcy budynku, nie. Zabezpieczony został też monitoring, z dużym opóźnieniem" – powiedział anonimowy rozmówca gazety.pl.
Sąsiad Majtczaka, by porównać, jak spowolnione jest tempo pracy policji w tej sprawie, odniósł się do wydarzeń, które miały miejsce w tym samym budynku w styczniu tego roku. Chodzi o morderstwo, jakiego dopuścił się 35-latek na dwójce swoich znajomych – 30-latce i 34-latku.
– Policja i prokuratura były tu w 24 godziny, wszystko było zabezpieczone. O 6:00 rano pukali do sąsiadów – mówił w rozmowie z reporterami. – A tutaj działania pojawiały się ze dwa, trzy dni temu. W odróżnieniu do morderstwa ze stycznia, to nie było za szybkie działanie.
Sąsiad 32-letniego kierowcy BMW został zapytany również, którego dnia możliwy sprawca wypadku mógł uciec przed aresztowaniem.
– Prawdopodobnie natychmiast po tym wypadku uciekł – stwierdził mężczyzna bez większych wątpliwości, po czym dodał: – Jest pusto, nikt się nie kręci. Na parkingu, jak pytałem ochronę, nie stoi żaden samochód.
Sprawca wypadku na A1 kupił niemiecką spółkę
Nie jest wiadome, gdzie dokładnie przebywa Sebastian Majtczak. Onet ustalił niedawno, że Sebastian Majtczak po wypadku był w Niemczech, natomiast w piątek 29 września miał jednak opuścić Europę i uciec do Dominikany, z którą Polska nie ma podpisanej umowy o ekstradycję. Z kolei Wirtualna Polska dotarła do informacji, że przed wypadkiem na A1 Majtczak kupił niemiecką spółkę, co potwierdzili w rozmowie z serwisem jego kontrahenci. Biznesmeni relacjonowali, że była to tzw. martwa firma – zarejestrowana w Berlinie, ale niewykorzystywana. Majtczak zapłacił za nią 3 tys. euro.
Co ciekawe, do transakcji doszło na początku września, ale spółka oficjalnie została zarejestrowana dopiero 20 września, po wypadku. Majtczak zmienił nazwę przedsiębiorstwa na podobne do jego firmy w Łodzi. Biznes polega na produkcji kawy.