Tusk weźmie udział w debacie TVP. "Widzowie mogą odkryć, że mówi po polsku, nie ma rogów ani ogona"
Debata wyborcza w TVP. Tusk tak, Kaczyński nie
– Największy zysk Tusk już osiągnął. Narzucił narrację, że Kaczyński stchórzył – ocenia dr Mirosław Oczkoś. Zdaniem eksperta przewodniczący Platformy Obywatelskiej, który szybko ogłosił, że weźmie udział w debacie TVP, zaskoczył Prawo i Sprawiedliwość. – Kiedyś zarzucano Platformie reaktywność. Ruch Tuska to przykład czegoś przeciwnego. Lider Koalicji Obywatelskiej przejął inicjatywę i zmusił Jarosława Kaczyńskiego do tego, by się określił – tłumaczy dr Oczkoś.
Rozmówca naTemat przypuszcza, że tym samym Donald Tusk uniknął pułapki, którą mógł dla niego szykować PiS.
– Pewnie spodziewali się, że Tusk powie, że weźmie udział w debacie TVP, jeśli obecny będzie Kaczyński. Wtedy na wysokości weekendu PiS ogłosiłby na przykład, że obóz władzy będzie reprezentował Morawiecki. Tusk miałby poważny problem, bo jakby jednak poszedł na debatę, uchodziłby za chwiejnego, a gdyby się na niej nie pojawił, byłby wielkim nieobecnym – rysuje scenariusz specjalista.
Dr Mirosław Oczkoś podkreśla, że "w polityce ważny jest refleks". – Lider KO wziął sprawy w swoje ręce i pokrzyżował tego typu plany – ocenia ekspert.
Stawka. Czy debata w TVP może wpłynąć na wynik wyborów?
Rozmówca naTemat zwraca uwagę na to, że przyjście do TVP jest dla Tuska ryzykiem. – Wystarczy popatrzeć na to, co telewizja publiczna robi z posłami opozycji, którzy pojawiają się w studio – wskazuje dr Oczkoś. Nawiązuje w ten sposób do awantur, zagłuszania i wyzwisk, jakimi raczą polityków pracownicy rządowych mediów, próbujący na przykład zakrzyczeć aferę wizową PiS.
Jednocześnie Oczkoś zastrzega jednak, że występ Tuska w TVP jest szansą dla KO. – Widzowie TVP z wielkim zdumieniem mogą odkryć, że nie dość, że Donald Tusk mówi po polsku, to jeszcze nie ma ani rogów, ani kopyt, ani ogona – wylicza dr Oczkoś.
Ta okazja, by na żywo zobaczyć i usłyszeć polityka, w stronę którego skierowane jest ostrze rządowej propagandy, może mieć – według dr. Oczkosia – wpływ na wynik wyborów.
– Tusk może zmobilizować do poparcia demokratycznej opozycji tych, którzy nadal się wahają, czy wziąć udział w głosowaniu. Z drugiej strony część bardziej miękkich zwolenników PiS może się przekonać, że nie taki Tusk straszny, jak go TVP maluje, więc niekoniecznie trzeba ruszać do urn – tłumaczy dr Mirosław Oczkoś.
Dlaczego Kaczyński nie chce debaty z Tuskiem?
Dr Mirosław Oczkoś uważa, że sytuacja, w której lider obozu władzy nie stawia się na wymaganej prawem debacie wyborczej, organizowanej przez telewizję kontrolowaną właśnie przez jego obóz, jest absurdalna. – Kaczyński nie mógłby sobie wymarzyć lepszych warunków. To tak, jakby podczas meczu piłkarskiego miał mniejszą bramkę, dwudziestu dwóch zawodników i wypielęgnowaną murawę, a rywale musieliby biegać na swojej połowie pod górę w jedenastkę – rysuje analogię.
Skoro Jarosław Kaczyński miałby potężne fory w TVP, to dlaczego nie zdecydował po prostu, że weźmie udział w programie, a zamiast tego wysyła Mateusza Morawieckiego? – Prezes PiS ma nadal traumę po przegranej debacie w 2007 roku. Tusk go pokonał najpierw przed kamerami, a potem w dniu wyborów. Kaczyński nie chce powtórki – ocenia dr Oczkoś.
I – dodaje ekspert – decyzji Kaczyńskiego nie zmienił fakt, że spotkanie polityków w TVP, szumnie nazywane debatą, z prawdziwą dyskusją ma niewiele wspólnego – chociażby kandydaci nie będą mogli zadawać sobie nawzajem pytań, co znacznie ograniczy atrakcyjność debaty dla wyborców. Żeby PiS-owi było jeszcze łatwiej, debatę współprowadzić będzie Michał Rachoń, "autor paszkwilu na Donalda Tuska".
– Gdy sondaże są tak wyrównane, czasami wystarczy uśmiech, gest, albo puenta, by przechylić szalę. Kaczyński się tego boi – wyjaśnia ekspert w dziedzinie marketingu politycznego.
Strachu prezesa PiS, wyjaśnia, nie zmniejsza nawet to, że TVP przesunęła debatę z 21:00 na 18:30, "obudowując" ją w ten sposób osławionymi "Wiadomościami". – Najpierw odbędzie się debata i niezależnie od tego, co tam się wydarzy, pisowscy komentatorzy będą powtarzać, że PiS był, jest i będzie najlepszy – przewiduje dr Oczkoś.
Debata w TVP: Tusk, Morawiecki, Hołownia, Maj, Bosak i...
Dr Mirosław Oczkoś zwraca uwagę na to, że podczas debaty w najbardziej komfortowym położeniu, poza reprezentującym PiS Mateuszem Morawieckim, będzie wysłannik Konfederacji, poseł Krzysztof Bosak. – Będzie mógł ostro atakować wszystkich obecnych w studio, grać tylko na siebie – przewiduje rozmówca naTemat.
Dla odmiany inne komitety nie mają tego luksusu. – Gdybym był doradcą demokratycznej opozycji, a nie jestem, zalecałbym grę zespołową już na etapie przygotowań do debaty, opracowanie wspólnych planów działania. Tak, żeby jeśli ktoś zostanie zaatakowany w studio, następny mówca stanął w jego obronie. Gdy przedmówca poruszy ważny wątek, o którym powinni usłyszeć widzowie TVP, następny polityk powinien go kontynuować. To trudna taktyka, bo zakłada, że nie można myśleć tylko o sobie i swojej formacji, ale może przynieść demokratycznej opozycji duże korzyści. Pokaże wyborcom, że ci ludzie w studio po wyborach będą mogli razem współpracować – mówi dr Mirosław Oczkoś.
Ekspert przewiduje, że z powodu okrojonej formuły debaty w TVP, nie ma co się spodziewać spektakularnych momentów. – Donald Tusk jak Indiana Jones może trzasnąć biczem, co pewnie docenią wyborcy opozycji, ale ostrej walki na argumenty nie będzie, bo być nie może z podstawowego powodu: to, co organizuje TVP, to nie jest prawdziwa debata – podsumowuje dr Mirosław Oczkoś.
Czytaj także: https://natemat.pl/483662,debata-tusk-kaczynski