Holenderscy policjanci o dochodzeniu ws. skandalu po meczu Legii. Sprawdzą zapis kamer

Maciej Karcz
10 października 2023, 06:41 • 1 minuta czytania
Po meczu Legii z AZ Alkmaar w Lidze Konferencji doszło do skandalu. Miejscowa policja i ochroniarze starli się z piłkarzami i przedstawicielami Legii, w wyniku czego dwóch zawodników "Wojskowych" zostało zatrzymanych. Holenderska policja podała, że sprawdzi zapis monitoringu z tamtego dnia.
Skandal po meczu Legii z AZ Alkmaar. Holenderska policja sprawdzi kamery Fot. ED VAN DE POL/AFP/East News

Skandal po meczu Legii w Alkmaar

Co dokładnie wydarzyło się w Alkmaar? Stadion został zamknięty niedługo po meczu i nie wypuszczano z niego nikogo. W szatni zostało część piłkarzy Legii. Do aresztu trafiło dwóch zawodników warszawskiego klubu: Radovan Pankov i Josue, a prezes Dariusz Mioduski był popychany przy autokarze przez policję.


Piłkarzom zarzucono pobicie jednego z ochroniarzy po zakończeniu spotkania, gdy nie mogli opuścić stadionu i dostać się do klubowego autokaru. Zawodnicy Legii Warszawa zostali następnie brutalnie wyciągnięci przez policję z autokaru i przewiezieni do aresztu.

Z tego powodu Josue i Pankova zabrakło na pokładzie samolotu, który w piątkowe przedpołudnie wyleciał do Polski. Z aresztu wypuszczono ich dopiero w piątek. Josue był wolny już po kilkunastu minutach od złożenia zeznań, natomiast serbski defensor "na dołku" spędził wiele godzin. Pankov ostatecznie usłyszał zarzut uszkodzenia ciała i pobicia. Do sprawy odniósł się właściciel i prezes Legii Dariusz Mioduski. – To, co się stało, jest dla mnie absolutnym skandalem. Przez wiele lat jeżdżę na mecze od Kazachstanu po Portugalię i widziałem kilka sytuacji, np. gdy autobus z naszą drużyną był atakowany przez kibiców rywali, ale nigdy nie widziałem, żeby drużyna i członkowie sztabu, zarządu, byli atakowani przez ochronę i policję. To precedens na skalę światową – ocenił Mioduski na piątkowej konferencji prasowej.

Holenderska policja sprawdza zapis z kamer

Jak informowaliśmy już wcześniej, przedstawiciele Legii Warszawa wystosowali oświadczenie, w którym jednoznacznie winą za zaistniałą sytuację obarczyli stronę holenderską.

"Służby porządkowe Klubu AZ oraz policja nie zapewniły bezpieczeństwa piłkarzom i pracownikom Legii oraz jej prezesowi" – czytamy. Jak dodano, "zdarzenia, które miały miejsce po zakończeniu meczu, nie powinny miejsc miejsca w cywilizowanym świecie". Z kolei lokalna policja, władze klubu oraz miasta twierdzą, że przyczyną starcia było agresywne zachowanie piłkarzy i innych osób "Wojskowych".

"Kibice Legii Warszawa przypuścili szturm na bramę wjazdową. Niestety, nasze jednostki nie zdołały powstrzymać tych działań ze względu na przemoc kibiców wobec stewardów i policji. W wyniku zamieszek jeden z funkcjonariuszy policji stracił przytomność i nie był w stanie kontynuować pracy. Aby chronić bezpieczeństwo własne i stewardów, użyto gazu łzawiącego. Kibice Legii odebrali policji część pałek i miotaczy gazu pieprzowego. W rezultacie niektórzy sympatycy polskiego klubu przedostali się na stadion bez biletów" – takie oświadczenie wydali mundurowi z komendy w Alkmaar.

Roderick de Veen, który pełni funkcję rzecznika tamtejszej policji przekazał korespondentce RMF 24, że funkcjonariusze zabezpieczyli nagrania z monitoringu zamontowanego w pobliżu szatni oraz parkingu dla autokarów.

"Będziemy dokładnie sprawdzać i analizować t, co wydarzyło się na stadionie i poza nim, oraz w pobliżu autobusu zawodników" – powiedział de Veen.

Ponadto rzecznik wskazał na poprzednie komunikaty wystosowane przez miasto, w którym wskazywano na winę obozu Legii.

"Kibice, którzy stosują nadmierną i niedopuszczalną przemoc wobec policji i stewardów, nie są mile widziani w naszym mieście. Badamy wraz z zainteresowanymi stronami, czy i w jaki sposób możemy zakazać gościom o takim profilu ryzyka udziału w europejskich zawodach" – napisała w oficjalnym oświadczeniu burmistrz Alkmaar Anja Schouten.