Tak PiS kusił... i nie skusił PSL. "Są w tym żenujący, żałośni. Niech spadają na drzewo"

Katarzyna Zuchowicz
23 października 2023, 06:02 • 1 minuta czytania
Władysław Kosiniak-Kamysz uciął wszelkie spekulacje i zakusy PiS na koalicję z PSL, którymi jesteśmy bombardowani od wyborów. – Nie ma to szans – powtarzali też wcześniej politycy PSL, ale jak głową w mur. Zwolennicy prawicy podkręcali narrację. Stanowisko premiera dla Kosiniaka-Kamysza? Poparcie w wyborach prezydenckich? Połowa ministerstw dla PSL? Wszystkie umizgi w stronę PSL? – To są jakieś jaja – reaguje w rozmowie z naTemat wiceprezes PSL Adam Jarubas. W PiS chyba nie widzą, jak tą koalicją z PSL narażali się na śmieszność. – Prezes Kaczyński do prezesa Kosiniaka nie dzwonił – mówi inny z polityków.
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przeciął spekulacje w sprawie rozmów z PiS i ogłosił, że Trzecia Droga będzie formować rząd z resztą demokratycznej opozycji. fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/East News

Potencjalna koalicja/rozmowy z PSL przez ostatnie dni były w przestrzeni publicznej odmieniane chyba przez wszystkie przypadki. W mediach gotowało się od spekulacji, ale czy ktokolwiek z PiS w ogóle rozmawiał po wyborach z PSL?

– Nie. Upoważniony do rozmów jest prezes krajowy. Według mojej wiedzy prezes krajowy takich rozmów nie prowadził. Prezes Kaczyński do prezesa Kosiniaka nie dzwonił – mówi nam jeden z polityków.

A czy po cichu, z pojedynczymi posłami, były jakieś podchody?

– Według mojej wiedzy nie. Oficjalnie żaden z posłów nie prowadził żadnych rozmów. Lista osób, które weszły do Sejmu, nie jest listą przypadkową. Tu nie ma ludzi do wyłowienia. Ze strony żadnego działacza PSL nie było ani mrugnięcia okiem, że jest o czym rozmawiać – odpowiada.

"Powiedziałbym im: Przeproście i spadajcie"

Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz jasno i wyraźnie ogłosił w piątek, że nie zamierza wchodzić z PiS w żadne rozmowy. – Trzecia Droga będzie formować rząd z resztą demokratycznej opozycji i żadne oferty skądinąd nie będą przez nas brane pod uwagę – tak uciął narrację propagandy PiS i wszelkie spekulacje.

Ale ostatnie próby ze strony PiS mocno musiały im napsuć nerwów.

– Jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, Witos kiedyś mówił: Tu gdzie się zaczyna interes państwa, kończy się interes partyjny. Dlatego my rozumiemy, że w interesie państwa jest odsunąć PiS od władzy i przywrócić zasady, którymi powinny rządzić się państwa demokratyczne. Nie widzimy dziś absolutnie żadnej współpracy z formacją, która zdewastowała regułę państwa prawa i skłóciła nas ze wszystkimi – mówi Adam Jarubas, europoseł, wiceprezes PSL.

Zabiegi PiS wywołały też śmiech.

– Nie z nami te numery! Od niedzieli jesteśmy w bardzo dobrych humorach. Knowania, podpuchy i próby skłócenia nas z resztą demokratycznej opozycji, to ostatnie co im zostało. Rzecznik PSL z wielką dostojnością parsknął na to śmiechem. Chciałbym zrobić dokładnie to samo. Ja bym powiedział im: "Przeproście i spadajcie" – reaguje Krzysztof Klęczar, burmistrz Kęt, członek Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL, który jest w ścisłym kierownictwie partii.

W emocjach podkreśla kilka razy: – Nie ma takiego tematu. Nie ma! Nie na to umawialiśmy się z wyborcami. Będzie szeroka koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Innej opcji nie ma! Ludzie nie po to nam powierzyli większość, żebyśmy my się sprzedali. Nie ma takiej możliwości. Absolutnie nie ma mowy, abyśmy w tym momencie skręcili w stronę PiS. No nie!

"Próba cynicznej gry PiS, ale jak im zabronić?"

Od wyborów mnóstwo już podobnych reakcji słyszeliśmy po stronie PSL. Wszystkie media w ostatnich dniach pytały posłów ludowców, czy PiS ich kusi i co oni na to, bo propaganda PiS robiła swoje. Byliśmy wprost bombardowani wizją bliskich związków i koalicji z PSL. I tak silnym przekonaniem, że rozmowy z PSL będą, jakby zaraz ta koalicja miała się zawiązać.

– To kompletna bzdura! Oni dziś powinni prowadzić rozmowy ze swoimi adwokatami, a nie z PSL, który przez ostatnie osiem lat próbowali zniszczyć. Z kim mają rozmawiać? Z ludźmi, których wyzywali od zdrajców? Których niszczyli na każdym kroku? Oni stroją sobie jakieś żarty – mówił nam kilka dni temu Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu z PSL.

Czy w PSL po ludzku nie mają już dość, że PiS tak wystawił ich na celownik?

– Ależ mamy dość. To jest dalsza próba cynicznej gry PiS, ale jak im zabronić? Z naszej strony tego tematu nie ma. Myślę, że jasne dementi zarówno ze strony prezesa krajowego, szefa sztabu, jak i rzecznika prasowego partii bardzo wyraźnie i stanowczo zamyka temat – odpowiada Krzysztof Klęczar.

"PiS chciał zasiać zamęt"

Propaganda PiS zdążyła już gdzieniegdzie zasiać wątpliwości. I wywołać bojowe nastroje w PSL.

– Niektórzy są już tym zniecierpliwieni, że w kółko o tym rozmawiamy. PiS chce zasiać zamęt i podważyć zaufanie wewnątrz obozu demokratycznego. Opozycja jeszcze nie przejęła rządów, a już ma się z czegoś tłumaczyć. To strategia na eskalację napięć po stronie opozycji. Ale my nie damy się podzielić. Przecież oni chcieli zniszczyć PSL. Granat, który szykowali, wybuchł im w rękach, z czego bardzo, bardzo się cieszę – mówi naTemat Adam Jarubas.

Podkreśla: – Znam ludzi, którzy weszli do Sejmu. Jestem absolutnie przekonany, że nikt z naszych nie skrewi. Nie ma takiej opcji. Raczej spodziewam się dekompozycji po stronie PiS i uciekania z tonącego okrętu niż chęci odłączenia się od bloku opozycyjnego, którego ambicją jest przywrócić Polsce standardy zachodniej demokracji. Umizgi Czarnka? To są jakieś jaja. Te wszystkie umizgi i komplementy są żenujące.

Przypomnijmy, jak minister Przemysław Czarnek zaczął nagle zachwalać PSL. – Ja im mówiłem otwarcie, że gdyby nigdy nie powstało PiS i gdybym nie był członkiem PiS, pewnie bym rozważał funkcjonowanie w ramach takiej partii, jak PSL – stwierdził.

Krzysztof Klęczar: – Panowie i panie z PiS pluli na nas przez 8 lat. Deptali nas, chcieli nas zedrzeć ze sceny politycznej. Odbierali nam prawo do naszego dziedzictwa po Wincentym Witosie. Odbierali nam prawo reprezentacji polskiej wsi. A teraz nagle, jak im się pali pod nogami, to się znaleźli wielcy przyjaciele ruchu ludowego?

– Jeśli ktoś niszczył wspólnotę, celowo szczuł, dla własnych, partykularnych interesów, skłócał ze sobą ludzi, nie tylko polityków, samorządowców, ale też ludzi w rodzinach, jeśli ktoś niszczył samorządność, a teraz, że utrzymać się u władzy, próbuje wykonywać do nas jakieś umizgi? – dodaje.

"Przyjechał do mnie wysoko postawiony emisariusz"

Na stole miało pojawić się stanowisko premiera dla Kosiniaka-Kamysza. A także połowa ministerstw dla PSL. Nominaci PSL, jak podał Onet, mogliby też zasiąść w zarządach kluczowych spółek Skarbu Państwa. To medialne spekulacje. Ale trudno nie brać ich na poważnie.

– Nie mają już nic, więc będą się ratować, żeby jeszcze się utrzymać i przede wszystkim, żeby uniknąć rozliczenia. A tego rozliczenia nie unikną. Dlatego oddadzą wszystko. To jest prosty mechanizm – mówi Krzysztof Klęczar.

Podaje idealnie pasujący przykład ze swojego, lokalnego, podwórka. Z powiatu oświęcimskiego, czyli rodzinnych stron Beaty Szydło.

– Po ostatnich wyborach samorządowych razem z PO i Lewicą odebraliśmy władzę PiS w powiecie Beaty Szydło. Ta porażka była dla nich wyjątkowym policzkiem. Wtedy przyjechał do mnie wysoko postawiony emisariusz i położył mi na stole stanowiska starosty, przewodniczącego rady. Dawał wszystko, byle tylko utrzymać władzę. To jest ich sprawdzony mechanizm – mówi naTemat.

W powiecie Szydło PiS "przejechał" się jednak na tym mechanizmie.

– Przykład powiatu oświęcimskiego jest idealny. Żadną tajemnicą nie jest, że próby kupczenia wszystkim, łącznie ze starostą, miały miejsce. Ale nikt z moich lojalnych współpracowników nie dał się kupić. "Podzieliliśmy się" władzą i odpowiedzialnością z kolegami z PO i z Lewicy. Stworzyliśmy bardzo dobry, stabilny, zarząd powiatu ze starostą z PO, wicestarostą z Lewicy i członkami zarządu z PSL. Rządzimy do dziś i będziemy rządzić dalej – podkreśla Krzysztof Klęczar.

Jak mogło być w przypadku Kosiniaka-Kamysza?

"Mają świadomość, że są żałośni"

– Myślę, że gdybyśmy wykazywali zainteresowanie, to nawet daliby poparcie Władysławowi na prezydenta. To jest śmieszne – reaguje Adam Jarubas. Podejrzewa, że pewnie jakieś osoby w PiS mogą zostać formalnie wyznaczone, żeby zaczepiać ich polityków.

– Minister Telus mówił, że będzie takie rozmowy podejmował. Nie ma żadnych szans, żeby zakończyły się powodzeniem – zapewnia.

Czyli żadne złote góry ich nie przekonają do rozmów z PiS?

– Powiem kolokwialnie: niech spadają na drzewo – odpowiada Adam Jarubas.

Mówi, że sam widzi, że w PiS mają świadomość, jak to wygląda. – Gdy widziałem się z europosłami z PiS, to ze spuszczoną głową gratulowali. Mają świadomość, że stali się niekoalicyjną formacją, że wytaczali wobec nas duży arsenał kalumnii. Przechodziło im przez gardło, że jesteśmy zdrajcami. Więc jak teraz z tymi zdrajcami tworzyć koalicję? Oni też mają świadomość, że są w tym żenujący, żałośni – mówi wiceprezes PSL.

"PSL jest symbolem nieugiętości"

Jednak zwłaszcza w mediach społecznościowych widać, że narracja PiS zasiała ziarno. I nie wszyscy dowierzają zapewnieniom PSL. "Nie wierzę PSL-owi w ani jedno słowo. Nigdy nie byli godni zaufania, nigdy!" – takie komentarze pojawiają się w sieci.

– To jest niesprawiedliwe. Nie jest tajemnicą, że PiS już dawno nie było z Ziobrą po drodze. I takie propozycje dla PSL były już wcześniej. Ale absolutnie żadnego ugięcia ze strony PSL nie było. Przetrwaliśmy w opozycji pełne osiem lat, lojalni wobec naszych opozycyjnych partnerów. Naszą misją jest budować i przywracać wspólnotę. Ale trzeba to odróżnić od kupczenia i sprzedajności. PSL takie nie jest i przez ostatnie osiem lat to potwierdziło – odpowiada na to Krzysztof Klęczar.

– Ani jeden z posłów PSL się nie wyłamał. Kierownictwo trzymało jedną linię. Do wyborów poszliśmy, budując Trzecią Drogę. I od razu deklarując, że naszym celem jest przywrócenie normalności i praworządności – mówi.

Adam Jarubas podkreśla: – Mamy poczucie odpowiedzialności, jaka na nas ciąży. Pewnie są rzeczy, które nas dzielą. Ale zdecydowanie jest więcej tego, co nas łączy. Mając świadomość odpowiedzialności za przyszłe pokolenia, dopniemy to porozumienie.

Mówi, że teraz potrzebna jest presja na prezydenta: – Szkoda czasu i kolejnych miesięcy na próby przekupstwa, prostytucji politycznej, którą pewnie będzie próbował wprowadzić PiS.

I ma taką pointę: – Jeśli po tej sytuacji, po bajecznych ofertach dla Władysława Kosiniaka-Kamysza, ktoś jeszcze będzie mówił o obrotowości PSL, to on będzie śmieszny. Dowiedliśmy tego teraz i dowodziliśmy przez ostatnie lata, gdy były różne oferty, kuszenie, że nie złamaliśmy się. To PSL jest dziś symbolem nieugiętości i pryncypialności w walce o zasady. I naprawdę dowiedziemy tego. Zobaczy pani.