"Zaczyna się". Ten wywiad rozpętał burzę w PiS. Błaszczak nie wytrzymał

Łukasz Grzegorczyk
21 października 2023, 09:33 • 1 minuta czytania
Tomasz Siemoniak udzielił wywiadu, w którym dawał do zrozumienia, że optymalnym wariantem w Polsce jest 150-tysięczna armia zawodowa. Na te słowa zareagował Mariusz Błaszczak, który wskazał, jaki może być tego skutek. Inni politycy PiS mówią z kolei o "kpinach".
Mariusz Błaszczak odpowiedział Tomaszowi Siemoniakowi. Fot. Wojciech Olkusnik/East News

O wojsku w ostatnim czasie mówiło się głównie w kontekście kadrowego trzęsienia ziemi. Na ostatniej prostej przed wyborami parlamentarnymi gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski złożyli rezygnacje z kluczowych stanowisk.


Po wyborach, w których wyraźną większość uzyskała opozycja, zaczęła się debata o możliwych zmianach w armii. Głos zabrał Tomasz Siemoniak, który konkretnie pokazał, jak powinna wyglądać jej struktura.

– Optymalnym wariantem jest 150-tysięczna armia zawodowa, 30-40 tysięcy obrony terytorialnej, 20-30 tysięcy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i zbudowanie kilkusettysięcznej rezerwy – wyliczał były minister obrony narodowej.

Ponadto, jak zaznaczał, odkąd PiS zapowiedziało tworzenie 300-tysięcznej armii zawodowej, z wojska odeszła rekordowa liczba osób. – Było łatane pośpiesznymi przyjęciami, przyjmowaniem do wojska pracowników cywilnych – dodał.

Błaszczak uderza w Siemoniaka

Na wypowiedź polityka Koalicji Obywatelskiej zareagował Mariusz Błaszczak, obecny szef MON. "Zaczyna się. W tej chwili Wojsko Polskie liczy 187 tys. żołnierzy. Słowa Tomasza Siemoniaka oznaczają więc zwolnienia w Siłach Zbrojnych RP, likwidację jednostek i zmniejszenie bezpieczeństwa Polski" – napisał.

Siemoniak nie zostawił tego bez odpowiedzi, ale tym razem polityk opozycji zwrócił się do ministra w ostrzejszym tonie.

"Błaszczak, nie kłam. Mówiłem, tak samo jak przed wyborami, o 150 tys. żołnierzy zawodowych, 30 tys. żołnierzy obrony terytorialnej i 20-30 tys. żołnierzy dobrowolnej służby zasadniczej oraz kilkusettysięcznej rezerwie. W żadnym wypadku nie oznacza to zwolnień. Odejdź już człowieku, wojsko i obywatele mają dość tej propagandy i kłamstw!" – stwierdził.

Pomysły Siemoniaka wywołały większą burzę w PiS. "To chyba kpiny. Silne i liczne wojsko to dzisiaj konieczność. Zwiększyliśmy liczebność armii z ok. 95 tys. do ok. 170 tys. A teraz nagle 'nie da się'? Oni są uczuleni na wszystko, co wzmacnia polskie bezpieczeństwo..." – ocenił poseł Radosław Fogiel.

Przypomnijmy, że Siemoniak regularnie punktował rząd PiS przy okazji poważnych incydentów, które wychodziły na jaw. Tak było choćby z białoruskimi śmigłowcami, które niedawno naruszyły polską przestrzeń powietrzną. MON i MSZ potrzebowały kilkunastu godzin, by potwierdzić, że doszło do takiej sytuacji.

– PiS nie wyciąga żadnych wniosków, reagowanie kryzysowe jest fatalne, a do Mariusza Błaszczaka nikt nie ma zaufania, ani prezydent z premierem, ani wojsko – oceniał Siemoniak w rozmowie z naTemat.