Bąkiewicz domaga się wstrzymania emisji "Zielonej granicy". Skierował wniosek do sądu

Joanna Stawczyk
27 października 2023, 10:11 • 1 minuta czytania
Organizator Marszów Niepodległości skierował do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o wstrzymanie emisji filmu "Zielona granica" Agnieszki Holland. Robert Bąkiewicz, któremu nie podoba się produkcja opowiadająca o kryzysie humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej, poinformował o tym za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Robert Bąkiewicz złożył wniosek do sądu. Chodzi o "Zieloną granicę" Holland Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER; Artur Szczepanski/REPORTER/East News

Robert Bąkiewicz chce wstrzymania emisji filmu Holland. Złożył wniosek

"Nie ma mojej zgody na obrażanie polskich patriotów, którzy 11 listopada świętują odzyskanie przez Polskę niepodległości" – grzmiał pod koniec września organizator Marszów Niepodległości stwierdził, że Agnieszka Holland i Maciej Stuhr w filmie "Zielona granica" nazywają Marsz Niepodległości "marszem nazistów". Teraz przystąpił do ataku, obierając drogę sądową.


26 października wywodzący się z nacjonalistycznego Obozu Radykalno-Narodowego Robert Bąkiewicz powiadomił za pośrednictwem platformy X o złożeniu wniosku do Sądu Okręgowego w Warszawie.

"Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami skierowałem do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o wstrzymanie emisji paszkwilu autorstwa Agnieszki Holland - 'Zielona Granica'" – przekazał.

Wyjaśnił, że wnosi o zatrzymanie emisji filmu na trzy miesiące i jeśli to żądanie nie zostanie spełnione, ma jeszcze inne postulaty. W takim przypadku Bąkiewicz oczekuje od dystrybutora filmu, firmy Kino Świat sp. z o.o., by przed rozpoczęciem seansu wyświetlono planszę z oświadczeniem o następującej treści:

"Kino Świat sp. z o.o. oraz Agnieszka Holland oświadczają, że wydarzenia przedstawione w niniejszym Filmie mogą naruszać dobra osobiste organizatora Marszu Niepodległości – Roberta Bąkiewicza – w postaci godności i dobrego imienia".

Warto wspomnieć, że Robert Bąkiewicz w ostatnich wyborach parlamentarnych kandydował na posła z listy Prawa i Sprawiedliwości. Startował z ostatniej pozycji na liście w Radomiu, lecz nie zdobył dostatecznej liczby głosów, aby uzyskać mandat. Film Holland otrzymał nagrodę jury na festiwalu filmowym w Wenecji, jednak w Polsce napotkał na silną krytykę ze strony polityków prawicy i wielu grup społecznych, które oskarżyły reżyserkę o promowanie "antypolskich" treści.

Chociażby Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny porównywał obraz z dziełami reżimów totalitarnych i autorytarnych. Potem Zbigniew Ziobro decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie dostał zakaz wypowiadania się o reżyserce i jej dziele.

Co o filmie mówiła sama reżyserka?

"Mój film jest naprawdę uczciwym filmem prawdziwej patriotki. To znaczy, zrobiłam go z miłości do Polski" – zapewniła Holland, goszcząc w "Kropce nad i" u Moniki Olejnik.

Wszystko jest oparte na dokumentach, faktach, rozmowach. Wszystkie zdarzenia – zapewniła reżyserka, kiedy pojawiła się w programie Kuby Wojewódzkiego.

– Żeby było jasne, bo zarzucają mi antypolskość i to, że to jest antypolski film. Nie. Ja kocham Polskę i nie chcę Polski na tej granicy. Chcę Polski na granicy polsko-ukraińskiej. Chcę Polski, która nie musi przyjmować wszystkich pod swój dach, ale musi potraktować wszystkich po ludzku i według prawa – tłumaczyła. – Nie chcę, żeby polscy żołnierze czy służby graniczne były zmuszane przez swoich przełożonych, czy przez władzę, aby łamali prawo i stosowali okrucieństwo. Nie chcę tego – kontynuowała reżyserka. Później Holland dodała:

– To nie jest film o Putinie i Łukaszence, chociaż mówi się, że oni to zainicjowali, akurat ten rodzaj prowokacji. Gdzieś w "Wiadomościach" TVP widziałam taki napis: scenariusz tego filmu pisał Putin, a reżyserował Łukaszenka i w pewnym sensie to jest prawda. Akurat tę sytuację oni zainicjowali, a my jesteśmy aktorami w tym filmie. Możemy zagrać taką rolę albo inną rolę, możemy się do tego odnieść, możemy powiedzieć reżyserowi "nie", możemy nie być tacy jak ten obrzydliwy reżyser.