Słynny generał o sprawie Borysa. "Przyjrzałbym się bliżej jednostce"

Mateusz Przyborowski
02 listopada 2023, 07:21 • 1 minuta czytania
Gen. Roman Polko krytycznie ocenia działa służb, które wciąż szukają w lesie Grzegorza Borysa. Były dowódca GROM wskazuje też na jednostkę wojskową, w której służył 44-latek podejrzany o zabójstwo synka. – Przyjrzałbym się jej bliżej – stwierdził.
Gen. Roman Polko o poszukiwanym Grzegorzu Borysie: Przyjrzałbym się bliżej jednostce, w której służył Fot. Policja

Od blisko dwóch tygodni 1000 osób z różnych służb poszukuje 44-letniego Grzegorza Borysa podejrzanego o brutalne zabójstwo w Gdyni 6-letniego syna Olka. Mieszkańcy okolic Trójmiasta praktycznie codziennie dostają też nowe alerty RCB z apelami o niewchodzenie do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.


Gen. Roman Polko, były dowódca GROM, krytycznie ocenia jednak akcję poszukiwawczą żołnierza. Jego zdaniem reakcja służb była mocno spóźniona, co teraz zmniejsza szanse na odnalezienie mężczyzny.

– W przedsięwzięciu biorą udział znudzeni ludzie, którzy widzą tylko ścieżkę, ale brakuje im konceptu, minimalizują wysiłek. Częściowo ich rozumiem, bo obszar poszukiwań jest potężny, a po drodze jest mnóstwo "miejscówek" bezdomnych, ziemianek i namiotów, wiele mylnych tropów – stwierdził gen. Polko w rozmowie z "Wprost".

Gen. Polko o Borysie: Przyjrzałbym się bliżej jednostce, w której służył

Jak dodał, temperatura pozwala jeszcze na schronienie się w lesie, jednak w ocenie wojskowego, gdy ta spadnie do zera, Borys "będzie musiał wyjść, by dalej funkcjonować". Gen. Polko uważa też, że 44-latek mógł "obrać sobie plan przemieszczania się po Europie".

– Łatwiej ukryć się w miejskiej dżungli, w Niemczech, gdzie jest wielu uchodźców, i szanse na przetrwanie są znacznie większe. Pytanie, na ile zna języki obce i będzie się umiał porozumieć – dodał.

Czytaj także: https://natemat.pl/521329,smiertelny-wypadek-w-trakcie-oblawy-na-borysa-chodzi-o-pletwonurka

Gen. Polko zwrócił też uwagę na inny aspekt – jak funkcjonowała jednostka Marynarki Wojennej, w której służył Grzegorz Borys. Wyjaśnił, że w "nowoczesnych armiach tworzy się system buddy" (z angielskiego "kumpel"). Polega on na tym, że żołnierze działają w parach i jeden odpowiada za drugiego, nie tylko w trakcie walki.

– Strzeżemy wzajemnie kręgosłupa moralnego, kondycji psychicznej. Zastanawiam się, czy koledzy Borysa zauważali wcześniej, że coś dziwnego się z nim dzieje – stwierdził generał. I dodał: – Jeśli tych informacji ze środowiska wojskowego nie ma wiele, to przyjrzałbym się bliżej jednostce, w której on funkcjonował, jak to wszystko działa, jaką wiedzę posiada dowódca o swoich podwładnych.

Podobne zabójstwo w Redzie

Grzegorz Borys jest żołnierzem Komendy Portu Wojennego w Gdyni w stopniu starszego marynarza. Przypomnijmy, że latem Pomorzem wstrząsnęła podobna zbrodnia, jak ta w Gdyni. Wtedy też zginęło dziecko, a sprawcą również był żołnierz służący pod gdyńskim adresem Bitwy pod Oliwą 1.

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, pod koniec lipca w Redzie w jednym z mieszkań starsza kobieta odkryła ciało swojego 32-letniego syna, jego 6-letniej córki i psa. Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci mężczyzny i jego córki było tzw. rozszerzone samobójstwo – pojęcie to często stawiane jest na równi z morderstwem, w wyniku którego ostatecznie zabija się także sprawca.

Na miejscu zbrodni w Redzie zjawili się także przedstawiciele Żandarmerii Wojskowej. Mężczyzna był bowiem komandosem Formozy – elitarnej jednostki wojskowej płetwonurków bojowych, która jest pododdziałem Wojsk Specjalnych.

Jednostki, w których służyli Grzegorz i Borys i 32-latek z Redy formalnie są inne, ale obie mają ten sam adres – Port Wojenny w Gdyni.