Mija pół roku od śmierci Kamilka z Częstochowy. Wzruszające słowa jego siostry

Mateusz Przyborowski
08 listopada 2023, 17:22 • 1 minuta czytania
W środę 8 listopada mija pół roku od śmierci Kamila z Częstochowy. Ośmiolatek zmarł w szpitalu po tym, jak został skatowany przez ojczyma. "Wierzę, że żyjesz w każdym z nas i czuwasz nad nami" – napisała w mediach społecznościowych siostra chłopca.
Fot. Facebook

Tragiczną historią Kamila z Częstochowy przez wiele tygodni żyła cała Polska. Chłopiec zmarł 8 maja. W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka przebywał 35 dni. Ośmiolatek trafił do szpitala w ciężkim stanie. Był bity, przypalany papierosami, polewany wrzątkiem i rzucany na rozgrzany piec przez ojczyma. Od 3 kwietnia trwała walka lekarzy o jego życie.


Pół roku od śmierci Kamila z Częstochowy. "Brakuje mi Twojego tulenia"

W środę 8 listopada, pół roku po śmierci ośmiolatka, siostra Kamila zamieściła w mediach społecznościowych wzruszający wpis. Pokazała też na zdjęciach, jak wygląda obecnie grób chłopca.

"Kamilku, dziś mija pół roku, jak Cię nie ma z nami, ale wierzę, że żyjesz w każdym z nas i czuwasz nad nami. Wciąż w uszach dźwięczy mi Twój przesłodki śmiech. Brakuje mi Twojego tulenia. Wierzę, że kiedyś znów się zobaczymy. Dziękuję, że przywitałeś mnie tęczą, kiedy Cię dziś odwiedziłam. Wierzę, że patrzysz na nas z nieba swoimi pięknymi oczyma. Kocham Cię i myślę o Tobie codziennie. Zawsze będziesz w sercu każdego z nas" – czytamy.

Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa, którą wywołało ciężkie zakażenie wynikające z choroby pooparzeniowej. Do komplikacji, z którymi walczyli medycy, doprowadziło długie nieleczenie chłopca przez ojczyma i matkę.

Jak przekazali w komunikacie lekarze z GCZD, Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był nieprzytomny. "Nie zdawał sobie świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał" – dodali.

Sąd wydał pierwszy wyrok ws. matki i ojczyma Kamila

Przypomnijmy, że na początku lipca sąd w Częstochowie zdecydował o odebraniu Magdalenie B. i Dawidowi B., czyli matce i ojczymowi Kamilka, praw rodzicielskich. Kobieta straciła prawa do piątki dzieci, a mężczyzna do swojej dwójki.

Po tym, jak chłopiec zmarł w szpitalu, śledczy zmienili także kwalifikację czynów Magdaleny B. i Dawida B. Mężczyźnie śledczy zarzucają zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.

Matka odpowie za pomocnictwo w zabójstwie poprzez niechronienie syna przed agresją Dawida B. oraz nieudzielenie pomocy skatowanemu chłopcu.