"Znam swój rozmiar buta". Kuriozalne show Sobonia z PiS na komisji śledczej
Artur Soboń postanowił zagrać z komisją śledczą do spraw tzw. wyborów kopertowych w pomidora. Tyle że zamiast hasła "pomidor", jakie pada w tej popularnej dziecięcej grze, były wiceminister aktywów państwowych w rządzie Prawa i Sprawiedliwości używał stwierdzenia "Wszystko, co miałem do powiedzenia w tej sprawie, zawarłem w swobodnej części swojej wypowiedzi".
Na początek były podwładny Jacka Sasina wygłosił oświadczenie, w którym – w ramach wspomnianej swobodnej wypowiedzi – zaczął wyczytywać zakres swoich obowiązków w ministerstwie. – Czy pan zamierza czytać do godz. 17:30? – zapytał w pewnym momencie przewodniczący komisji Dariusz Joński. – Nie – odparł polityk.
Kuriozalne show Sobonia z PiS na komisji śledczej ds. wyborów kopertowych
Joński stwierdził, że to go "uspokoiło" i przypomniał Soboniowi, że swobodna wypowiedź powinna dotyczyć wypowiedzi, a nie czytania z kartki.
– Odczytując zakres obowiązków w ministerstwie, zmierzam do tego, by poinformować komisję, czym w okresie badanym przez komisję się zajmowałem. Wydaje mi się, że to interesujące z punktu widzenia komisji. Chwilę to potrwa, bo zajęć było sporo, ale rozumiem, że mamy czas – mówił były wiceminister.
W dalszej części posiedzenia Dariusz Joński i Jacek Karnowski zaczęli zadawać Arturowi Soboniowi pytania, m.in. o korespondencję e-mailową z Michałem Dworczykiem, a nawet o jego adres mailowy. Komisja chciała się dowiedzieć także, czy o organizowaniu wyborów kopertowych rozmawiał między innymi z Jarosławem Kaczyńskim, Mateuszem Morawieckim i prezesem Poczty Polskiej.
Czytaj także: "Wpadł w furię, aż wyskoczył". Szokujące zeznania nt. Kamińskiego przed komisją śledczą
Soboń jednak za każdym razem powtarzał jak mantrę, że "odpowiedź na to pytanie zawarł już w trakcie swojej swobodnej wypowiedzi". – Czy może pan odpowiedzieć "tak" lub "nie"? – zapytał go w pewnym momencie Joński. – Wykorzystałem część swobodnej wypowiedzi, w której wyjaśniłem wszystkie okoliczności tej sprawy – trzymał się swojego Soboń.
"Ja znam swój rozmiar buta"
W pewnym momencie Jacek Karnowski nie wytrzymał i zagroził, że skieruje sprawę do Sądu Rejonowego w Warszawie o karę porządkową za uchylanie się polityka od odpowiedzi. Na Soboniu nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia.
– Nie chce pan odpowiadać na pytania. Ktoś panu grozi? Ktoś na pana naciska? Proszę się nie bać, proszę mówić – apelował Joński. – Może być to dla pana rozczarowujące, że ja nic nie wiem o naciskach, ale to już nie jest mój problem – odparł Soboń.
– Wydaje mi się, że to będzie pana problem, bo łamie pan dzisiaj prawo. Wszyscy chyba widzą, że na żadne pytanie świadek nie odpowiada i robi to celowo. Państwo posłowie z PiS pytali Jarosława Gowina, co robił konkretnego dnia o konkretnej godzinie i ja się zastanawiałem, czy zapytacie go państwo jeszcze o rozmiar buta. A my pytamy o proste rzeczy. Czy ma pan takiego maila? A pan nie chce odpowiedzieć. Czy pan wysłał maila do Michała Dworczyka? A pan się uchyla – wyliczał Joński.
– Panie przewodniczący, oczywiście ja znam rozmiar swojego buta, nie jest to trudne pytanie. Natomiast jeśli chodzi o pytania, które teraz pan mi zadaje, odpowiedziałem już w części swobodnej swojej wypowiedzi. To nie jest test "A, B, C", tylko mam swobodę w tym, w jaki sposób będę odpowiadał na te pytania – stwierdził Artur Soboń.
"Kto stał za organizacją wyborów kopertowych?", "Czy to pan wysłał e-maila do Michała Dworczyka, że wybory w tej formule nie mogą się odbyć?", "Czy to był pański adres e-mail?", "Czy widział pan zagrożenia w organizacji wyborów kopertowych?", "Czy rozmawiał pan o tym z ministrem aktywów państwowych?", "Czy pakiety wyborcze przedostały się do przestrzeni publicznej?" – na te pytania komisja również nie otrzymała odpowiedzi od polityka.