Ciężarna napadała na banki z nożem w ręku. Teraz zdradziła swoją motywację
Ciężarna z nożem w ręku napadała na banki
O napadzie na bank w Puławach informowaliśmy w naTemat.pl już kilka miesięcy temu. Okazuje się, że sprawczynią była właśnie ciężarna Anna A.. Placówka w Puławach była jej drugim celem.
Wcześniej obrabowała bank w Kurowie. Udało się ją zatrzymać 11 listopada ubiegłego roku. Obecnie kobieta przebywa w tymczasowym areszcie, za kratami urodziła dziecko, a jej proces ma rozpocząć się tej wiosny. Teraz na jaw wychodzą szczegóły szokującej sprawy. Przypomnijmy, że rozbojów kobieta dokonywała, będąc w 8. miesiącu ciąży.
36-latka z placówek banków uciekała pieszo. Za każdym razem uchwyciły ją kamery monitoringu, ale nie udało się jej w ten sposób namierzyć. Miała swój schemat działania. Po pierwsze, wybierała placówki, w których pracują same kobiety, po drugie była uzbrojona w nóż, którego użyła.
"W pierwszym przypadku Anna A. spowodowała obrażenia u jednej z kasjerek, łamiąc jej paliczek palca. W drugim niegroźnie zraniła nożem w szyję inną pracownicę banku" – podkreślała Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Kobiecie udało się ukraść w sumie 50 tys. zł. Usłyszała również dwa zarzuty: dotyczące rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz spowodowania lekkich obrażeń ciała. Jak przekazała rzeczniczka, akt oskarżenia został już skierowany do Sądu Okręgowego w Lublinie.
Potrzebowała pieniędzy "na lepsze życie"
Co jednak z pieniędzmi? Funkcjonariusze odzyskali skradzione pieniądze, ale tylko te z drugiego napadu. Kobieta przyznała się zarzucanych jej czynów. Tłumaczyła, że pieniędzy potrzebowała właśnie ze względu na dziecko, które miało wtedy wkrótce przyjść na świat. Mówiła, że chciała zapewnić sobie lepsze życie.
36-latce za zarzucane przestępstwa może grozić do 20 lat więzienia. Jak podał "Fakt" zatrzymana w tej sprawie to Anna A., która mieszkała w jednej z polskich wsi wraz z mężem i dzieci. Sąsiedzi mieli ją za spokojną gospodynię domową.
"Powodziło im się tak jak wszystkim we wsi, czyli nieźle. Nie przymierali głodem, nie korzystali z opieki społecznej. Dom niedawno wyremontowali, ocieplili. Gdyby chcieli więcej pieniędzy, Anka mogłaby pójść do pracy. Cała wieś jest w szoku, po jej zatrzymaniu. Co jej do głowy strzeliło?" – zastanawiała się jedna z sąsiadek w rozmowie z reporterem "Faktu".