Zwolniona z TVP dziennikarka ostro o zmianach. "Gratuluję tym, którzy przyszli i udają, że jest ok"

Ola Gersz
08 lutego 2024, 10:58 • 1 minuta czytania
Agnieszka Oszczyk to jedna z dziennikarek i dziennikarzy TVP, którzy stracili pracę po zmianie władzy. Była prowadząca "Alarmu" i "W kontrze" ostro podsumowała zmiany w Telewizji Polskiej, a nagłe przerwanie nadawania porównała do sytuacji, kiedy "pewnego poranka dzieci czekając na 'Teleranek', zobaczyły generała Jaruzelskiego". Gorzko mówiła też o nowych twarzach publicznej telewizji.
Agnieszka Oszczyk ostro podsumowała zmiany w TVP Fot. Mateusz Jagielski/East News

TVP od pewnego czasu przechodzi reorganizację. Gwałtowne zmiany w Telewizji Polskej po październikowych wyborach parlamentarnych (TVP Info nie nadawało przez dziewięć dni) wywołały poruszenie, a w niektórych kręgach – spore kontrowersje. Nie obyło się bez protestów polityków i zwolenników PiS.


Z anteny zniknęli m.in. Anna Popek, Ida Nowakowska, Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski, którzy prowadzili poranny program "Pytanie na śniadanie". Zmienił się także skład dawnych "Wiadomości", którzy dziś są znane jako "19:30". Ich dawne gwiazdy, jak Danuta Holecka, szybko znalazły pracę w TV Republika.

Zwolniona z TVP Agnieszka Oszczyk krytykuje zmiany w Telewizji Polskiej. Skrytykowała nowe gwiazdy

Jedną z osób, które straciły pracę w Telewizji Polskiej, była Agnieszka Oszczyk, która pracowała w TVP 20 lat. Ostatnio prowadziła "Alarm" i współprowadziła "W kontrze" z kontrowersyjnym Jarosławem Jakimowiczem, który również zniknął z ekranów.

– Doskonale pamiętam ten dzień, w którym prowadząc serwis informacyjny, siedząc w studiu i rozmawiając na Skype z gościem, usłyszałam w słuchawce głos realizatora wizji, który powiedział jedno krótkie zdanie: Dokończ serwis, ale nie ma nas już na antenie. Nie bardzo wiedziałam, co on ma na myśli" – mówiła w rozmowie z internautami podczas transmisji live.

Oszczyk dodała, że "to się w Polsce jeszcze nie wydarzyło", jednak po chwili się poprawiła. – O przepraszam, wydarzyło się. Internauci porównali tę sytuację do czasów, kiedy pewnego poranka dzieci czekając na 'Teleranek', zobaczyły generała Jaruzelskiego" – powiedziała była pracownica TVP.

– Widzowie zostali pozbawieni swojego prawa do informacji, zagwarantowanego konstytucją i to nie na chwilę, nie z powodu awarii, nie na kilka godzin, ale na wiele dni – dodała ostro.

Agnieszka Oszczyk nawiązała też do zmian kadrowych w TVP. Po "rewolucji" pojawiły się bowiem nowe twarze, jak chociażby Katarzyna Dowbor w "Pytaniu na śniadanie" czy Monika Sawka w "19:30".

– Kto teraz włączy sobie jakikolwiek program w TVP, zobaczy, co się zmieniło. Nie mnie jest oceniać jakość, zawartość merytoryczną, profesjonalizm lub jego brak. 99 proc. prezenterów zostało odsuniętych od programów TVP. Te programy po prostu zniknęły. (...) Gdy po kilkunastu dniach zaczęły wracać, to prowadzili je już inni ludzie, ludzie zatrudnieni przez nowe władze TVP – podkreśliła.

Na końcu Oszczyk pokusiła się o ostrą uwagę. – Ja naprawdę serdecznie gratuluję tym koleżankom i kolegom, którzy przyszli potem, usiedli na naszych miejscach i udają, że nic się nie stało, że jest ok. Gratuluję dobrego samopoczucia – podsumowała.

Agnieszka Pajączkowska ujawnia kulisy zwolnień w TVP. "Zadzwoniłam do byłych kolegów"

Karolina Pajączkowska zakończyła współpracę z publicznym nadawcą w maju poprzedniego roku. Niedawno zainaugurowała swój nowy projekt – "Pajączkowska Show" na YouTube, a w jednym z odcinków mówiła o zwolnieniach w TVP.

Jak zaznaczyła, w świecie mediów panuje niezmienne prawo: "Dzisiaj jesteś, jutro cię nie ma". – Widzieliśmy te nagłówki. Mówiły o zwolnionych gwiazdach i jaki będzie ich los. Mowa tutaj o Tomaszu Kammelu, Małgosi Tomaszewskiej czy Kasi Cichopek – m.

– Gdy je czytałam, brałam je z dość dużym dystansem, dlatego że osobiście wiem, jak to jest, gdy pisze się o dziennikarzach. Często dochodzi do różnych manipulacji, dlatego osobiście zadzwoniłam do moich byłych kolegów – dodała.

Jak przebiegały zwolnienia w TVP? – Okazało się, że informacja o tym, że nie przychodzą już do pracy, została im przekazana przez telefon, przez nową szefową tego programu – wyjawiła. Z relacji, które zdobyła Pajączkowska wynika, że żadna z wyrzuconych osób nie usłyszała sensownej argumentacji.

Czy powiedziano im, dlaczego muszą odejść? Nie. Czy powiedziano im, czy dalej będą pracować w TVP? Nie – podkreśliła. – Jedna osoba powiedziała mi wprost: "Słuchaj, Karolina, tak to już w mediach jest" – dodała.

– No, i właśnie, tak to już w mediach jest, czyli nie można oficjalnie zabrać głosu, bo zabrania tego umowa. Nie można po odejściu z pracy pracować u konkurencji, czyli przez najbliższe miesiące trzeba być po prostu bezrobotnym. Wiem to z doświadczenia. Tak, to już w mediach jest... – zaznaczyła dziennikarka.

Jak oceniła ten proceder? – Nie będę w tym miejscu żalić się, jaki ten świat jest zły (...), ale wydaje mi się, że mam prawo powiedzieć, że traktowanie kogokolwiek w taki sposób, że mówi mu się, że nie musi już przychodzić do pracy przez telefon, jest po prostu niewłaściwe – oceniła.

– Mówię to wprost, z pełną świadomością konsekwencji, jaki może nieść ten przekaz. Moim zdaniem to oznacza zmierzch i kres telewizji, dziś pracuje na własnych zasadach, ale wiem, jak było w mediach. I wiem, że takie zachowania w takim środowisku nie przystoją. To jest moje oficjalne stanowisko na ten temat – podsumowała dosadnie.