Wszedłem na "grupę wsparcia" dla mężczyzn i przeżyłem zawał. Teraz wstyd mi, że jestem facetem

Alan Wysocki
17 lutego 2024, 17:52 • 1 minuta czytania
Nikt nie dobije mężczyzny tak jak drugi mężczyzna. Przekonałem się o tym, gdy kolega dodał mnie do pseudo grupy wsparcia dla chłopaków na Facebooku. Spędziłem tydzień na wczytywaniu się w złote porady samców alfa i poczułem wstyd, że jestem facetem. Zresztą... zobaczcie sami.
Wszedłem na "grupę wsparcia" dla mężczyzn. I wstyd mi, że jestem facetem. Fot. archiwum prywatne

Całe życie niezmiennie frustruje mnie kultura, w jakiej musimy wychowywać się my – mężczyźni. Rywalizuj, bądź twardy, nie mów o emocjach, prowadź drogie autko, postaw dom, posadź drzewo – można by tak wymieniać w nieskończoność.


I mówię o tym dość głośno, więc nie zdziwiło mnie, gdy mój kolega dodał mnie do facebookowej "grupy wsparcia" dla mężczyzn. Na pierwszy rzut oka – miejsca, jakich wiele w mediach społecznościowych.

Kilka tysięcy członków i opis wskazujący, że mamy do czynienia z bezpieczną przestrzenią, gdzie można bez tabu porozmawiać na prozaiczne, ale też ważne i trudne tematy. Brzmi fajnie, prawda?

Ostatni tydzień z życia upłynął mi na śledzeniu zadawanych tam pytań, padających odpowiedzi i prowadzonych dyskusji. Wrażenia? Zawał to mało powiedziane. Zrobiło mi się wstyd, że jestem facetem.

Z nóg zwaliła mnie pierwsza "poważna" dyskusja.

Mężczyzna potrzebuje pomocy i słyszy: Picie octu jabłkowego z rana jest spoko

Młody chłopak, ok. 20 lat, potrzebuje pomocy. Czuje się samotny, nie może znaleźć przyjaciół. Nie czuje się kochany i bardzo chciałby wreszcie znaleźć "drugą połówkę". Jak pisze, z domu wychodził tylko po bułki do sklepu. Pisze jako anonimowy użytkownik, bo boi się oceny. No i się jej doczekał.

Rady? "Musisz polegać tylko na sobie", "Znajdź sobie jakieś pasje", "Daj se spokój, siedź w domu, idź do roboty, zarabiaj, laska sama się znajdzie", "Idź swoją drogą". Pomieszanie czegoś w stylu bieda-coachingu z dziwnymi fascynacjami motywem samotnego wilka.

Okej, lecimy dalej. Kolejny młody chłopak. Pisze (też anonimowo), że jest ospały, nie ma chęci ani do życia, ani do pracy, ani do jakiejkolwiek pasji. Pyta, co robić, bo nie pije, nie pali. Nie rusza nawet coca-coli. Brakuje więc czynnika powodującego spadek nastroju.

Co robić? "Odstaw białe pieczywo, makaron", "Idź spać godzinę wcześniej", "Picie octu jabłkowego z rana tez jest spoko i płukanie po przebudzeniu ust olejem", "Siłownia, albo jakieś zajęcia zorganizowane typu joga", "Myśl pozytywnie" – czytam.

Myślałem, że takie porady na gorszy nastrój można dostać tylko od szeptuchy czy wróżki.

Tylko dwie osoby zaproponowały wizytę u psychologa lub terapię. Jak się okazuje, takie rady wciąż wywołują kontrowersje. "Bez przesady, każde zmęczenie teraz to już depresja?" – odpowiedział jeden z użytkowników.

Kolejny chłopak potrzebował wysłuchania. Żyje w toksycznym związku. Jego dziewczyna zwraca się do niego w przemocowy sposób. Potrafi go obrazić. On sam nie wie, co robić, bo deklaruje, że bardzo ją kocha.

Męska solidarność? Nic bardziej mylnego. "To jest ten moment w życiu, facet albo pi*da. Co wybierasz?", "Spróbuj przyświrować z inną dziewczyną na jej oczach, wtedy zobaczysz", "Baby takie są, lepiej się przyzwyczaj", "Wszystkie takie są".

Między tym wszystkim na grupie toczy się też życie skupione wokół rozmów na zwyczajne tematy. "Jakich maszynek używacie, żeby ogolić głowę na zero?", "Co kupić żonie na walentynki?", "Jaka kategoria prawa jazdy, żeby jeździć samochodem ciężarowym?".

"Na treningu mi nabrzmiewa"

A, zapomniałbym o rozmowach na temat siłowni. "Chłopy, czy u was tez na siłkach latają takie sexy laski, że głowa mała?" – zapytał jeden z chłopaków. Część z was powie, żebym już się nie czepiał.

No to cytuje dalej. "Wypinają się jakby specjalnie i kuszą, aż by się chciało dać klapsa w te ich wypięte tyłki. Nie raz na treningu mi nabrzmiewa i nie da się skupić" – żali się.

Panowie postanowili więc zainicjować debatę o słuszności podniecania się kobietami na siłowni.

"Może to sprawa testosteronu, ale to chyba zdrowy odruch", "Są, są aż kurde namiot się robi w gaciach", "Zrób sobie dobrze przed treningiem, będzie łatwiej ćwiczyć" – czytam pod wpisem.

"Zazwyczaj zarabiają na d*pie i dlatego tam siedzą. Chociaż są też młode, które chcą popatrzeć i dać się upolować" – stwierdził jeden z uczestników dyskusji, ale potem "przytomnie" zauważył: "Ale na siłkę idzie się zrobić trening".

Dyskusję podsumował komentarz: "Przynajmniej chłop zdrowy, gorzej jakby chłopcy w nim wzbudzali takie emocje".

"Myślałem, że tu się gada o sporcie, a tu jakieś gejowskie ogłoszenia"

Jeszcze inny facet potrzebował pomocy w związku z napadami złości czy agresji. I choć pojawiły się głosy o terapii, nie zabrakło złotej rady: "Pójdź na salkę, tam, gdzie chłopaki trenują, co lubią się bić"

W końcu na grupie doszło do kolejnej dyskusji o męskiej samotności. Jeden z użytkowników nie wytrzymał i wypalił: "Wchodząc na tę grupę myślałem, że tu się gada o sporcie, laskach, szybkich samochodach itd a tu co drugi post to jakieś gejowskie ogłoszenie matrymonialne".

Ja za to myślałem, że na takie teksty, porady i obraźliwe zwroty można się natknąć już tylko na niszowych forach dla tzw. inceli czy innych mizoginów z Wykopu.

W zasadzie, gdyby jeszcze tydzień temu ktoś powiedział mi, że faceci "wspierają się" w taki sposób, to zarzuciłbym tej osobie uprzedzenia do mężczyzn. Ale nie. Na takie komentarze może natrafić się każdy, kto szuka pomocy w mediach społecznościowych.

W tym wszystkim najgorsze jest to, że te wszystkie teksty zostały napisane nie przez "trolli", a przez konkretnych ludzi. Wyraźnie widać imię, nazwisko. Na zdjęciach profilowych widać twarze, a przeglądając konta wspomnianych mędrców, można zauważyć rodzinne zdjęcia z wakacji nad morzem.

Nikt nie dowali facetowi tak, jak drugi facet

To nie jest tekst o tym, że "wszyscy mężczyźni są tacy sami". Po prostu nie rozumiem, dlaczego w 2024 roku wciąż tylu mężczyzn jest dla siebie tak okrutnych? Dlaczego, zamiast okazać sobie życzliwość, polecamy sobie odstawienie pieczywa na depresję.

Kobiety nauczyły się siebie wspierać, pomagać sobie nawzajem, troszczyć się o siebie, a nawet budować całe ruchy społeczne i organizować masowe protesty.

A my, faceci? Jedyne co mamy sobie do zaoferowania, to nie solidarność czy wsparcie, a strzał między oczy pod tytułem: weź się w garść, bądź mężczyzną i idź na siłownię?

Przecież kto, jak nie my sami powinniśmy najlepiej rozumieć nasze problemy. Czy okazanie życzliwości drugiemu facetowi naprawdę jest tak trudne? I o co w ogóle chodzi z tym fenomenem odmienianej przez wszystkie przypadki siłowni jako złotej rady na wszystko?

Kilka miesięcy temu zapytałem mężczyzn wprost, co ich boli. "Przemoc nie ma płci", "Straciliśmy część przestrzeni", "W reklamach pokazują faceta jako nieudacznika", "Maczyzm w Polsce wiecznie żywy" – skarżyli się.

Tylko dlaczego zamiast sobie pomóc w rozwiązaniu tych problemów, ciągle sami sobie robimy krzywdę? To my na własne życzenie cały czas szafujemy słowami: "Nie rycz", "bądź jak facet", "prawdziwy mężczyzna" etc. etc.

"Jeśli jesteś facetem, boisz się innych facetów. To oznacza okropną samotność"

Oczywiście są wyjątki. Także na tej grupie dało się zauważyć pojedyncze komentarze wsparcia. Jedni sugerowali skorzystanie z pomocy psychologa, inni tłumaczyli, że nakręcanie się na obce kobiety na siłowni jest nieodpowiednie.

I chwała im za to. Problem tylko polega na tym, że zagubiony chłopak, który trafi na jedną z podobnych "grup wsparcia" nie skupi się na mądrej radzie tylko na bolesnych komentarzach.

Jeśli potrzebujecie pomocy, upewnijcie się, że sięgacie do sprawdzonych źródeł, organizacji czy miejsc. Bezpiecznych przestrzeni na problemy mężczyzn jest niezwykle mało. Taką perełką jest Grupa Performatywna Chłopaki.

Jeden z jej założyciel, Kamil Błoch kilka miesięcy temu powiedział mi: – Jeśli jesteś facetem, boisz się innych facetów. Bo to oni w pewnym sensie decydują o tym, czy ty też jesteś mężczyzną. U podstaw stereotypowej męskości jest odcięcie od siebie samego. To oznacza okropną samotność.