Gwałt w centrum Warszawy. Dramatyczne doniesienia o stanie Białorusinki

redakcja naTemat
28 lutego 2024, 16:53 • 1 minuta czytania
Młoda kobieta z Białorusi została brutalnie zaatakowana w centrum Warszawy. 25-latka trafiła do Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie. Niestety, obrażenia kobiety są na tyle poważne, że lekarza określają jej stan jako krytyczny.
Gwałt w Warszawie. Białorusinka jest w krytycznym stanie (zdjęcie ilustracyjne). Fot.trip/East News

Gwałt w Warszawie. Białorusinka jest w krytycznym stanie

– To jest osoba, która znajduje się w tej chwili w stanie krytycznym – przekazała rzeczniczka prasowa UCK WUM Barbara Mietkowska w rozmowie z Gazeta.pl.


25-letnia Białorusinka trafiła do warszawskiego Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus. Umieszczono ją na Oddziale Intensywnej Terapii.

Natomiast Onet dowiedział się, że "25-latka nadal pozostaje nieprzytomna, jest pod respiratorem. "Lekarze walczą o jej życie" – pisze portal.

W środę 23-letni Polak został tymczasowo aresztowany, o czym naTemat.pl poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Sąd uwzględnił wniosek prokuratury i zastosował wobec 23-latka trzymiesięczny areszt – powiedział naTemat.pl rzecznik Szymon Banna.

Jak przekazał prok. Banna, sąd uznał, iż "zgromadzony materiał dowodowy na tym etapie postępowania wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego mu czynu".

We wtorek ten sam prokurator informował media, że 23-latek, "po doprowadzeniu do prokuratury usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym". – Mężczyźnie grozi kara pozbawienia wolności w wymiarze od 15 lat do dożywotniego pozbawienia wolności – wskazał w rozmowie z mediami śledczy.

23-letni podejrzany był już wcześniej karany

Podejrzany 23-latek jest mieszkańcem Warszawy. Młody mężczyzna w przeszłości był karany za posiadanie narkotyków i kradzieże. "Fakt" ustalił także, że "nie miał stałej pracy i utrzymywał się z prac dorywczych".

Czytaj także: Koniec spekulacji. Wiadomo, jakiej narodowości jest podejrzany o gwałt w Warszawie

Został zatrzymany dzień po ataku przed domem przy ulicy Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. Według RMF FM mężczyzna był zaskoczony. W mieszkaniu 23-latka znaleziono książkę o przestępstwach seksualnych.

Podczas przesłuchania złożył wyjaśnienia, ale śledczy nie ujawnili ich treści. Prokuratura ma również zlecić badania psychiatryczne podejrzanego.

Onet ustalił jednak, że "choć zatrzymany mężczyzna początkowo mówił policjantom, że nie pamięta właściwie, co się stało, podczas składania wyjaśnień w prokuraturze przyznał się do winy".

Nagą i nieprzytomną kobietę znalazł ochroniarz, który szedł do pracy na poranną zmianę. To on wezwał pomoc. "Fakt" powoływał się też na nagrania, z których wynikało, że napastnik obserwował swoją ofiarę wcześniej i miał podążać za nią przez dłuższy moment.

Ekspertka tłumaczy, że dlaczego nikt nie zareagował na dramat kobiety

Chodzi o nagrania monitoringu, którymi dysponują właściciele budynków. Według gazety widać na nich, że w trakcie brutalnego ataku obok przechodzili ludzie. I nikt nie zareagował.

W rozmowie z naTemat.pl psycholożka i trenerka, która zajmuje się interwencją kryzysową Michalina Kulczykowska oceniła, dlaczego po raz kolejny potrzebująca pomocy osoba została zignorowana przez przechodniów.

– Myślę, że to przede wszystkim znieczulica społeczna – powiedziała. I dodała: – To pojęcie bardzo dobrze znane i często powtarzane. Przyzwyczailiśmy się do różnych widoków takich jak na przykład kłócący czy szarpiący się ludzie w centrum miasta.

– Może to nie jest tak, że nie robi to na nas wrażenia, ale "zamrażamy się", żeby nas to nie dotknęło. Chcemy się podświadomie lub świadomie ochronić się przed zmierzeniem się z trudną sytuacją – tłumaczyła.

Czytaj także: https://natemat.pl/544283,gwalt-w-centrum-warszawy-jest-pierwsza-decyzja-ws-podejrzanego