Częstochowski biskup krytycznie o tabletce "dzień po". Twierdzi, że to "porażka wychowawcza"

Piotr Brzózka
01 marca 2024, 15:26 • 1 minuta czytania
Tabletka "dzień po" jest symbolem błędów w wychowaniu – tak uważa bp Andrzej Przybylski z Archidiecezji Częstochowskiej. Wyraz temu dał w swoim felietonie opublikowanym na łamach "Niedzieli".
Biskup Przybylski z Częstochowy: tabletki "dzień po" to symbol porażki Fot.: Karol Porwich/East News

Antykoncepcja awaryjna znów jest na ustach Polaków. Pod koniec lutego posłowie przegłosowali zmiany w prawie farmaceutycznym, które umożliwiają sprzedaż tabletek "dzień po" bez recepty wszystkim osobom, które ukończyły 15 lat. Prace nad nowelizacją odbyły się w burzliwej atmosferze, a emocje bynajmniej nie ustały po przyjęciu ustawy przez niższą izbę parlamentu.


Na łamach katolickiego tygodnika "Niedziela" ukazał się felieton o wiele mówiącym tytule "Wychowanie dzień po". Jego autor, biskup Andrzej Przybylski z Częstochowy dowodzi, że tabletki – mające dziś swoje "5 minut" - symbolizują problem znacznie głębszy i niedotyczący wyłącznie sfery seksualnej czy zdrowotnej.

"Nie znam się na chemicznych składnikach tego medykamentu, słyszałem różne opinie o jego wpływie na ludzki organizm, ale jako pedagog i wychowawca (tym razem nie tylko jako biskup!) myślę, że jest on także symbolem fatalnej zmiany w podejściu do wychowania" – pisze bp Przybylski w "Niedzieli".

Stosowanie tabletek dowodem porażki wychowawczej

Biskup dowodzi, że każdy rodzin, nauczyciel i wychowawca zna jedną z najważniejszych zasad pedagogiki, w myśl której prewencja i profilaktyka są lepsze niż terapia i stosowanie kar.

Karanie i używanie tabletek to już sam w sobie znak jakiejś choroby, porażki, nieskuteczność w wychowaniubp Andrzej Przybylskibiskup pomocniczy częstochowski

Duchowny zauważył, że słowo "po" odnosi się nie do migreny czy skaleczenia, lecz seksualnego współżycia, w dodatku często bardzo młodych ludzi. W związku z czym stosowanie tabletki oznacza przyzwolenie na to, by robić rzeczy niekoniecznie dozwolone, a czasem wręcz szkodliwe i niemoralne. Jedyną troską w takim przypadku miałoby być zabezpieczenie się przed konsekwencjami swoich czynów.

Wojna o tabletkę "dzień po"

Antykoncepcja awaryjna jest w Polsce dostępna wyłącznie na receptę od 2017 roku, co w praktyce utrudnia wielu kobietom dostęp do niej - zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Zaostrzając przepisy w tej materii, politycy Prawa i Sprawiedliwości przekonywali 7 lat temu, że pigułki tego typu są niebezpieczne dla zdrowia, że powodują przerywanie ciąży, że nastolatki biorą je garściami.

W 2024 roku środowiska konserwatywne bardzo głośno protestowały przeciwko zmianom liberalizującym przepisy w tej materii. Jednym z takich głosów był list Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich Bogdana Chazana do premiera Donalda Tuska, o którym pisaliśmy w naTemat. Zawarto w nim szokujące wręcz tezy, jakoby stosowanie antykoncepcji awaryjnej mogło generować ryzyko przemocy wobec kobiet, a nawet pedofilii.

Czym jest tabletka "dzień po"?

Tabletki "dzień po" są przeznaczone do stosowania awaryjnego w sytuacji, gdy istnieje ryzyko nieplanowanego zajścia w ciążę – jeśli zabrakło zabezpieczenia lub też okazało się ono zawodne. Wbrew krążącym mitom nie mają działania wczesnoporonnego. Nie powodują przerwania ciąży, a jedynie jej zapobiegają.

Znajdująca się w nich substancja czynna Octan uliprystalu modyfikuje działanie hormonu płciowego o nazwie progesteron, opóźniając w ten sposób owulację. Dzięki temu nie dochodzi do zapłodnienia.

Czytaj także: https://natemat.pl/537503,to-musi-byc-szok-dla-wyznawcow-pis-pastorka-jasno-o-planach-tuska