Szokujące doniesienia Onetu. Prawicowy dziennikarz miał załatwiać u Obajtka pracę dla żony

Nina Nowakowska
15 marca 2024, 08:19 • 1 minuta czytania
Znany prawicowy dziennikarz Piotr Nisztor miał w 2018 roku zabiegać o pracę dla swojej żony u ówczesnego prezesa Orlenu z nadania PiS Daniela Obajtka. "My o nią zadbamy i się zaopiekujemy. Tak samo z ojcem. Może kogoś wyp***ę" – miał usłyszeć w odpowiedzi. To właśnie Nisztor cztery lata wcześniej dostarczył tygodnikowi "Wprost" część nagrań polityków PO zarejestrowanych w restauracji Sowa i Przyjaciele, co przyczyniło się do porażki partii w 2015 r.
Prawicowy dziennikarz miał załatwiać u Obajtka pracę dla żony. Szokujące doniesienia Onetu. Fot. Wojciech Olkusnik/East News

Onet ujawnił nowe fragmenty rozmów Daniela Obajtka, z czasów jego prezesury w PKN Orlen. Jak podaje portal, "w jego gabinecie został nagrany m.in. prawicowy dziennikarz Piotr Nisztor". Znany dziennikarz miał prosić szefa paliwowego giganta o pracę dla żony i ojca, a także ujawnić, że ma kłopotliwe dla PiS informacje o wielkiej aferze GetBack. Nagranie, o którym pisze Onet ma pochodzić z czerwca 2018 r.


Nisztor prosił Obajtka o pracę dla żony i ojca?

"Będzie się rozwijać, nie bój się. Zadbamy o nią. Ja tu też będę robił reorganizację, będę tworzył pewne działy, zmieniał, zrobił" – miał odpowiedzieć Obajtek Nisztorowi. Krótko potem małżonka dziennikarza Aleksandra Dołhan dostała pracę w Orlenie, a jego ojciec został prokurentem w podległej koncernowi spółce Energa-Operator.

Według źródeł Onetu podsłuch został zamontowany w gabinecie Obajtka zaraz po objęciu przez niego szefostwa w Orlenie w lutym 2018 r. Miała być to pluskwa założona z rzekomej inicjatywy CBA przez jednego ze współpracowników tajnej policji zatrudnionego w koncernie. Jaki był cel? Zebrać na Obajtka materiały, sprawdzić go, a następnie móc go tym rozgrywać.

Obajtek reaguje na doniesienia

W czwartek wieczorek (14.03) Daniel Obajtek odniósł się do informacji Onetu na platformie X. Były wójt Pcimia zapowiedział, że złoży zawiadomienie do prokuratury.

"Nielegalne nagrywanie prezesa największej spółki w Polsce i regionie, w jego gabinecie jest patologią samą w sobie. Ale przekazywanie tych nagrań 'dziennikarzom' to już skrajna patologia i zaprzeczenie wszelkich zasad funkcjonowania kraju, służb, instytucji. Przez ostatnie lata próbowano mnie zniszczyć, a teraz widać, jak wielka była tego skala. Tylko dlatego, że budowałem silną polską firmę. To potężny atak na mnie i kolejna próba zohydzenia mojej osoby. Składam zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury" – skomentował były szef Orlenu.

Miał odwiedzić Obajtka... 72 razy

W lutym również Onet ujawnił księgę wejść do Obajtka. W siedzibie Orlenu regularnie pojawiali się m.in. pracownicy mediów sympatyzujących z PiS.

Z doniesień portalu wynika, że w latach 2018-2024 r. Nisztor miał odwiedzić ówczesnego prezesa paliwowej spółki aż 72 razy. Dziennikarz "Gazety Polskiej" miał uczestniczyć w spotkaniach z Obajtkiem oraz członkiem zarządu Orlenu ds. komunikacji i marketingu Adamem Burakiem.

Dostarczył "Wprost" nagrania z Sowy i Przyjaciele

W swojej bogatej karierze dziennikarskiej Nisztor pracował w takich tytułach jak "Rzeczpospolita", "Dziennik" czy "Wprost". To on w 2014 roku dostarczył ostatniej wymienionej gazecie pierwszą część nagrań polityków Platformy Obywatelskiej zarejestrowanych w restauracji Sowa i Przyjaciele. Nagłośnienie tzw. afery podsłuchowej doprowadziło do podwójnej wyborczej porażki PO w 2015 r. i dało przyczynek 8-letnim rządom PiS.

Fragmenty dwóch nielegalnie podsłuchanych rozmów zostały opublikowane na stronie internetowej "Wprost" 14 czerwca 2014 r. Dwa dni później stenogramy z nagrań pojawiły się również w papierowym wydaniu tygodnika. Wśród podsłuchanych osób był ówczesny szef MSWiA Bartłomiej Sienkiewicz, były prezes NBP Marek Belka, były minister transportu Sławomir Nowak i były wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz.

Niedługo potem prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie treści rozmów Sienkiewicza i Belki oraz Nowaka i Parafianowicza. Oba postępowania zostały umorzone jeszcze w 2014 r. 18 czerwca 2014 r. do siedziby "Wprost" wkroczył prokurator z funkcjonariuszami ABW, celem uzyskania nośników zawierających nagrania podsłuchanych rozmów.

Redaktor naczelny tygodnika Sylwester Latkowski odmówił wydania komputera z nagraniami, powołując się tajemnicę dziennikarką. Choć funkcjonariusze podjęli próbę siłowego przejęcia nagrań, ostatecznie nie udało im się i opuścili budynek. Sposób przeprowadzenia akcji został skrytykowany przez media, Helsińską Fundację Praw Człowieka, OBWE i resort sprawiedliwości. Kilka dni później pełnomocnik redakcji przekazał śledczym nośnik ze wszystkimi nagraniami.

Afera podsłuchowa

Rok później biznesmen Zbigniew Stonoga udostępnił na Facebooku ponad 3 tysiące zdjęć fotokopii akt z postępowania ws. afery podsłuchowej. Do internetu trafiły m.in. zeznania świadków, wyjaśnienia podejrzanych, dowody w śledztwie oraz dane osobowe, adresy, numery PESEL. 10 czerwca 2015 r. ówczesna premier Ewa Kopacz ogłosiła podanie się do dymisji licznych członków swojego rządu.

W związku z aferą podsłuchową prokuratura zatrzymała cztery osoby, m.in. przedsiębiorcę Marka Falentę. Zatrzymani usłyszeli zarzuty założenia nielegalnych podsłuchów. W grudnia 2016 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał mężczyznę na karę 2,5 roku więzienia. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 r. W 2018 r. dziennikarskie śledztwo ujawniło powiązania mężczyzny z rosyjskimi służbami, w tym z osobami z kręgu Władimira Putina.