Morawiecki chciał zakpić ze Sroki, ale mu nie wyszło. Wykorzystał dramat zwolnionej graficzki

redakcja naTemat
15 marca 2024, 18:17 • 1 minuta czytania
Były szef rządu Mateusz Morawiecki chciał zakpić z prowadzenia przez Magdalenę Srokę obrad komisji ds. Pegasusa. W piątek przed tym gremium zeznaje sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego wpis wywołał jednak spore oburzenie, gdyż nawiązuje do głośniej ostatnio afery zwolnionej graficzki.
Morawiecki chciał zakpić ze Sroki, ale mu nie wyszło. "Oburzające". Fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Morawiecki chciał zakpić ze Sroki, ale mu nie wyszło

"Panie Premierze, tak nie można..." – wpis o takiej treści dodał były premier z ramienia PiS Mateusz Morawiecki. Do niego dołączono zrzut ekranu z Messengera stylizowany na rozmowę premiera Donalda Tuska i przewodniczącej komisji ds. Pegasusa Magdaleny Sroki, która przez niektórych obserwatorów piątkowego posiedzenia komisji, nie radzi sobie z przesłuchaniem Jarosława Kaczyńskiego.


"Zadała pani 5 pytań przez cały dzień" – brzmi wiadomość od wykreowanego "Tuska". W odpowiedzi odpisano mu, że dziewięć. Nieprawdziwa "Sroka" tłumaczy się też, że dopiero się uczy i nie miała wcześniej styczności z prezesem PiS. Wymyślony "Tusk" odpisał jej, że to chyba żarty i podziękował jej, dodając, że "nie płaci za naukę".

Wpis Morawieckiego spotkał się z ostrą krytyką. "Jesteś prosty, jak konstrukcja parasola chłopie", "Żenujące", "Oburzające", "Jak to jest po byciu premierem upaść do rangi trolla na Twitterze?" – brzmi kilka z nich.

Warto tutaj zaznaczyć, że wpis Morawieckiego to nawiązanie do głośnej ostatnio historii. Jak informowaliśmy, jedna z użytkowniczek serwisu X opisała niecodzienne okoliczności zwolnienia z pracy, załączając screen konwersacji w aplikacji Skype.

Afera z Giftopolem. O co w niej chodzi?

Gdy okazało się, że wydajność dopiero co zatrudnionej graficzki nie satysfakcjonuje szefa, ten odpisał: "Cooo proszeee. Chyba pani żartuje. To ja dziękuję, do widzenia. Ja nie płacę za naukę".

Później wszystko potoczyło się szybko. Sieć poniosła wpis, który w ciągu kilkudziesięciu godzin miał ponad pięć milionów odsłon, firma Giftopol zareagowała zaś oświadczeniem, w którym opisała zdarzenie ze swojej perspektywy, jednocześnie skarżąc się na doświadczany hejt.

Czy Giftopol ma szansę wyjść z tej sprawy z twarzą? O to nasza redakcja zapytała w piątek dr. Mirosława Oczkosia, specjalistę w dziedzinie wizerunku.

– Obecnie firma powinna wykonać kroki, które nieco stępią ostrze ataków. Ja bym zrobił konferencję prasową, śniadanie robocze dla dziennikarzy. Nakręciłbym rolki do internetu z wyjaśnieniami. Choć nie za bardzo jest tu przestrzeń na dowcip, nie byłbym aż tak poważny w komunikacji. Wprowadziłbym powietrze do tego, co już zrobili, jak rozumiem w panice i na szybko – powiedział nam ekspert. Szczegóły są w tym tekście.