Morawiecki chciał zakpić ze Sroki, ale mu nie wyszło. Wykorzystał dramat zwolnionej graficzki
Morawiecki chciał zakpić ze Sroki, ale mu nie wyszło
"Panie Premierze, tak nie można..." – wpis o takiej treści dodał były premier z ramienia PiS Mateusz Morawiecki. Do niego dołączono zrzut ekranu z Messengera stylizowany na rozmowę premiera Donalda Tuska i przewodniczącej komisji ds. Pegasusa Magdaleny Sroki, która przez niektórych obserwatorów piątkowego posiedzenia komisji, nie radzi sobie z przesłuchaniem Jarosława Kaczyńskiego.
"Zadała pani 5 pytań przez cały dzień" – brzmi wiadomość od wykreowanego "Tuska". W odpowiedzi odpisano mu, że dziewięć. Nieprawdziwa "Sroka" tłumaczy się też, że dopiero się uczy i nie miała wcześniej styczności z prezesem PiS. Wymyślony "Tusk" odpisał jej, że to chyba żarty i podziękował jej, dodając, że "nie płaci za naukę".
Wpis Morawieckiego spotkał się z ostrą krytyką. "Jesteś prosty, jak konstrukcja parasola chłopie", "Żenujące", "Oburzające", "Jak to jest po byciu premierem upaść do rangi trolla na Twitterze?" – brzmi kilka z nich.
Warto tutaj zaznaczyć, że wpis Morawieckiego to nawiązanie do głośnej ostatnio historii. Jak informowaliśmy, jedna z użytkowniczek serwisu X opisała niecodzienne okoliczności zwolnienia z pracy, załączając screen konwersacji w aplikacji Skype.
Afera z Giftopolem. O co w niej chodzi?
Gdy okazało się, że wydajność dopiero co zatrudnionej graficzki nie satysfakcjonuje szefa, ten odpisał: "Cooo proszeee. Chyba pani żartuje. To ja dziękuję, do widzenia. Ja nie płacę za naukę".
Później wszystko potoczyło się szybko. Sieć poniosła wpis, który w ciągu kilkudziesięciu godzin miał ponad pięć milionów odsłon, firma Giftopol zareagowała zaś oświadczeniem, w którym opisała zdarzenie ze swojej perspektywy, jednocześnie skarżąc się na doświadczany hejt.
Czy Giftopol ma szansę wyjść z tej sprawy z twarzą? O to nasza redakcja zapytała w piątek dr. Mirosława Oczkosia, specjalistę w dziedzinie wizerunku.
– Obecnie firma powinna wykonać kroki, które nieco stępią ostrze ataków. Ja bym zrobił konferencję prasową, śniadanie robocze dla dziennikarzy. Nakręciłbym rolki do internetu z wyjaśnieniami. Choć nie za bardzo jest tu przestrzeń na dowcip, nie byłbym aż tak poważny w komunikacji. Wprowadziłbym powietrze do tego, co już zrobili, jak rozumiem w panice i na szybko – powiedział nam ekspert. Szczegóły są w tym tekście.