Kaczyński na przesłuchaniu mówił o "zgodzie od premiera". Tusk już mu odpowiedział

Mateusz Przyborowski
16 marca 2024, 14:35 • 1 minuta czytania
W trakcie piątkowego przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa Jarosław Kaczyński stwierdził, że osoba przesłuchiwana "nie może ujawnić tajemnic klauzulowanych", czyli tajnych i ściśle tajnych. Przekonywał, że jest na to potrzebna zgoda premiera. Donald Tusk – w swoim stylu – odpowiedział na słowa prezesa PiS.
Kaczyński na komisji śledczej chciał zgody premiera. Tusk już odpowiedział Fot. AA / ABACA / Abaca / East News; ANDRZEJ IWANCZUK / REPORTER

Piątkowe przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa miało absurdalny przebieg, a momentami mieliśmy do czynienia z naprawdę żenującym spektaklem. Posłowie PiS robili bowiem wszystko, aby ich lider nie zeznał ani słowa.


Kaczyński zaczął odpowiadać na pytania komisji dopiero po około 40 minutach od rozpoczęcia posiedzenia. Wcześniej szef Zjednoczonej Prawicy nie złożył jednak pełnego przyrzeczenia, które składają wszyscy świadkowie zeznający przed komisjami śledczymi.

Kaczyński na komisji śledczej chciał zgody premiera. Tusk już odpowiedział

Kaczyński oświadczył, że nie może powiedzieć wszystkiego, co wie o jednej z największych afer w ciągu ostatnich kilku lat. Dodał, że potrzebna jest do tego zgoda premiera.

– Chcę zwrócić uwagę komisji na artykuł 11e Ustawy o sejmowych komisjach śledczych, który mówi o tym, że osoba przesłuchiwana nie może ujawnić tajemnic klauzulowanych, to znaczy tajne i ściśle tajne, tych najwyższych klauzul, jeżeli nie ma odpowiedniej zgody ze strony osoby uprawnionej. W tym wypadku osobą uprawnioną jest premier, więc pytam komisję, czy taka zgoda została dostarczona – oznajmił prezes PiS.

– Jeśli pojawi się taka okoliczność, będzie pan zwolniony od odpowiedzi i będzie pan mógł odpowiedzieć na posiedzeniu niejawnym – stwierdziła po długiej dyskusji przewodnicząca komisji Magdalena Sroka z PSL.

Gdy w końcu doszło do składania przyrzeczenia, prezes PiS wypowiedział jedynie pierwszą jego część: "Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę...". Kaczyński postawił na swoim i pominął część drugą, brzmiącą: "niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome".

Na żądania Jarosława Kaczyńskiego odpowiedział w sobotę Donald Tusk w serwisie X.

"Podobno prezes Kaczyński czeka na moją zgodę, aby zacząć zeznawać. No więc proszę mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Przed każdą komisją i w każdej sprawie. Zezwalam" – napisał w swoim stylu premier.

Przesłuchanie Kaczyńskiego zamieniło się w żenujący spektakl

Przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego trwało kilka godzin, ale co chwila dochodziło do kuriozalnych sytuacji. W pewnym momencie doszło nawet do kłótni o... zrujnowaną naleśnikarnię i niskich lotów żartów ze słowa "członek".

Na szczęście jeden wątek z przesłuchania zasługuje na sporą uwagę, ponieważ prezes PiS przez nieuwagę zdradził ważną informację. Kaczyński powiedział przed komisją, że dowiedział się od byłego szefa MSWiA i CBA Mariusza Kamińskiego, że "ma być zakupiony lub będzie zakupiony" system pozwalający inwigilować przestępców używających szyfrowanych komunikatorów.

Dziennikarze od razu zwrócili uwagę, że w tamtym czasie prezes PiS był jedynie posłem i oficjalnie nie pełnił innej ważnej funkcji w rządzie. Jego słowa nie umknęły uwadze także członkom komisji. Poseł Polski 2050 Paweł Śliz chciał dowiedzieć się, co prezes miał na myśli, mówiąc, że "ma być zakupiony lub będzie zakupiony" taki system, skoro w tamtym momencie nie był w rządzie.

Kaczyński zmieszał się wówczas i zaczął kluczyć. Twierdził, że "ma być, będzie, już jest". Nie potrafił konkretnie odpowiedzieć na to pytanie. Prezesa wspierali za to posłowie PiS Jacek Ozdoba i Mariusz Gosek, którzy starali się przeszkodzić Śliżowi kontynuowanie tego wątku.

Niedługo potem wspomniani posłowie PiS zostali wykluczeni z posiedzenia za zakłócanie obrad.