"Nie powiem jak wieje, bo mama śledzi profil". Na Podhalu ofiary, a wiceministra z KO zdobywa Tatry
Na Podhalu ofiary, a wiceministra KO zdobywa Tatry. "Nie powiem, jak wieje"
Od rana straż pożarna podjęła setki interwencji w związku z porywistym wiatrem wynoszącym w porywach do 150 km/h, który szczególnie dał się we znaki turystom i mieszkańcom Podhala. Odnotowano także pięć ofiar śmiertelnych, na które spadły wyrwane przez wichury drzewa.
Sytuacja pogodowa jest niebezpieczna i wywołała reakcję Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na ich stronie widnieje obszerny komunikat, w którym pracownicy placówki kategorycznie odradzają podróże w góry.
"W górach wieje bardzo silny i porywisty wiatr - na szlaki łamią się gałęzie i drzewa, co stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia. Wstrzymujemy sprzedaż biletów na wszystkich punktach wejścia do TPN i odradzamy dziś wszelkie wyjścia w Tatry" – czytamy. Od rana też w mediach pojawiają się zdjęcia oraz filmy, na których widać przewracające się pod naporem wiatru drzewa, które upadają na szlaki.
Tymczasem tego samego dnia Aleksandra Gajewska udostępniła na Instagramie obszerną relację z wycieczki w Tatrach. Posłanka Koalicji Obywatelskiej oraz wiceministra rodziny i polityki społecznej zapozowała do zdjęcia z turystami, a także pochwaliła się fotografią z Sarniej Skały (1377 m n.p.m.).
"Bye, bye Tatry! Dzisiaj rzeczywiście koszmarnie wieje, ale nie pokażę wam, jak bardzo, bo mama obserwuje ten profil" – napisała.
Pogoda w Tatrach. "Zamknij okna i drzwi. Zostań w domu"
Specjalny apel wydała także zakopiańska straż pożarna. "Apelujemy o pozostanie w domach. Zdejmij z parapetów doniczki, zamknij okna i drzwi, zostań w domu, nie chowaj się pod drzewami, jeśli jesteś na zewnątrz" – przekazali.
Także Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał alerty pogodowe, ostrzegając przed porywami wiatru. Z pomiarów synoptyków wynika, że na południu kraju i w górach wiatr osiąga prędkość nawet do 150 km/h.
Z kolei w rozmowie z TVN24 świadkowie wichur opisali nierozsądne zachowanie niektórych turystów.
– Tam gdzieś rozsądku nie ma. Dzieci w wózkach, inwalidzi, staruszka (...) Prowadzili ją, ciągnęli. Psy piszczały, chyba czują pewne zjawiska. Mnie to nie mieści się w głowie, jeszcze dygoczę ze zdenerwowania. Niejedno widziałem w Tatrach, ale dlaczego ci ludzie tam idą? – zapytał rozmówca stacji.
– Drzewo się przewraca, jedne, drugie, oni dalej idą. Dlaczego ludzie nie reagują na takie sytuacje? Nie wiem. Brak rozsądku, wyobraźni – dodał inny mieszkaniec Podhala.