W Chorwacji mówią wprost o "apokalipsie". Znikają na naszych oczach
Chorwacki "Jutarnji list" opublikował bardzo niepokojące dane i wprost pisze o "apokalipsie". Ta dotyczy tamtejszej demografii. Chorwaci wymierają na naszych oczach, ale Polska ma pod tym względem jeszcze większy problem.
Niepokojące zjawisko. Chorwacja się starzeje
Chorwaccy dziennikarze z niepokojem obserwują statystyki dotyczące urodzeń dzieci, a także zgonów. Od dawna utrzymuje się tam negatywny trend związany ze spadkiem liczby nowych obywateli i wzrostem śmiertelności, ale w ostatnich miesiącach sytuacja zaczęła się drastycznie pogarszać.
W mediach podkreślono, że Chorwacja jest krajem szybko wymierającym i przedstawiła dane, które jasno o tym świadczą. Sytuacja miała ulec tam nagłej zmianie pod koniec 2023 roku i utrzymać się w dwóch pierwszych miesiącach 2024 roku. "Różnica między malejącą liczbą urodzeń a liczbą zgonów w styczniu wzrosła do -2757, a w lutym do -2182" – podaje "Jutarnji list".
I choć zdaniem dziennikarzy wpisuje się to w trend sezonowy, to już dane za cały 2023 roku wskazują na stałą tendencję. Średni miesięczny ujemny przyrost naturalny przed rokiem wyniósł -1600. Dla porównania przed pandemią w latach 2018-2019 było to -1333 i -1349. Różnica jest zatem bardzo duża.
"Apokalipsa demograficzna" w Chorwacji. Widzą duży problem
"Można zatem postawić hipotezę, że wchodzimy w okres niezwykle wysokiego ujemnego wzrostu; spadek płodności i stale wysoka śmiertelność. Chorwacja dawno temu zapukała do drzwi demograficznej apokalipsy, a teraz je otwiera" – zaalarmowały chorwackie media. Dodały jednak, że niewielkim pocieszeniem jest fakt, że dzięki wskaźnikowi dzietności na poziomie 1,6 i tak są mniej więcej w połowie wyniku europejskiego.
Przypomniano jednak, że Europa się starzeje, a niektóre kraje mierzą się z ogromnym problemem związanym z demografią. Wg. danych Banku Światowego w najgorszej sytuacji są Hongkong, Korea Południowa, Palau, Portoryko i Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W tych miejscach współczynnik wynosi między 0,8 a 1.
W niewiele lepszej sytuacji są kraje europejskie, w tym Polska. Na Starym Kontynencie wg. danych Banku Światowego (dane za rok 2021) najmniej dzieci rodzi się na Malcie i w Ukrainie, gdzie wskaźnik wynosi zaledwie 1,1. Niewiele lepiej, bo między 1,2 a 1,3 utrzymuje się on w Hiszpanii, Włoszech, na Cyprze, a także w Polsce i na Litwie.
Podobnie wyglądają również dane Eurostatu za 2022 rok. W skali Europy najwyższą dzietnością mogą poszczycić się Gruzja (1,83), Francja (1,79), Rumunia (1,71), czy Bułgaria (1,65). Niepokojące jest jednak to, że w żadnym europejskim kraju dzietność nie przekracza poziomu 2,1. Oznacza to, że nie dochodzi do tzw. wymiany pokoleń. A to może mieć poważne konsekwencja w przyszłości. Wiążą się one m.in. z kryzysem systemu emerytalnego.