Donald Tusk wbił kolejną szpilę. Mocny komentarz do afery zegarkowej w PiS
W czwartek 25 kwietnia media obiegła pierwsza odsłona tzw. afery zegarkowej. Chodzi o wręczanie drogich podarków osobom związanym z MON za czasów Mariusza Błaszczaka. W piątek jednym zdaniem do sprawy odniósł się Donald Tusk.
Donald Tusk choruje, ale komentuje aferę zegarkową w PiS
Donald Tusk bez wątpienia jest jednym z najaktywniejszych polityków w mediach społecznościowych. Widać wyraźnie, że podczas choroby ma nieco więcej czasu na publikowanie tam swoich przemyśleń, ale i informacji o planach na przyszłość. W czwartek pisał tam m.in. o dacie przeprowadzenia rekonstrukcji rządu.
W piątek był tam wyjątkowo kąśliwy. Najpierw w wymowny sposób odniósł się do ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę funkcjonariuszy CBA, a później jego słowa skierowane do Mariusza Błaszczaka.
"Kto zegarkiem wojuje, ten od zegarka ginie" – napisał premier, odnosząc się do afery zegarkowej w Ministerstwie Obrony Narodowej. To oczywiście parafraza biblijnych słów "kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie", ale i odniesienie do głośnej afery z zegarkiem Sławomira Nowaka.
Mariusz Błaszczak się broni. Tak skomentował aferę zegarkową
Sprawę afery zegarkowej w mediach społecznościowych nagłośnił Cezary Tomczyk. To właśnie na jego profilu w serwisie "X" pojawiło się zdjęcie maila, który miała przesłać Agnieszka Glapiak, bliska współpracownica byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, a obecnie członkini i wiceprzewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Były minister do sprawy odniósł się w rozmowie z Onetem. – Ja nie nadzorowałem tej komórki, która zajmowała się gadżetami i upominkami. W życiu publicznym kieruję się zasadą uczciwości. Tę sprawę trzeba wyjaśnić do cna – deklarował Mariusz Błaszczak.
Nie omieszkał jednak kąśliwie odnieść się do ujawnienia całej sprawy przez Tomczyka. – Nie chcę ferować wyroków, w przeciwieństwie do pewnego wiceministra – mówił, podkreślając, że sprawą powinien zająć się sąd i to on wyciągnie konsekwencje, jeżeli doszło do jakichkolwiek nieprawidłowości.
Kolejna afera zegarkowa w Sejmie. Wcześniej dotyczyła Sławomira Nowaka
Drogie zegarki przysporzyły problemów niejednemu politykowi. Wyjątkowo dużo w tym temacie mógłby powiedzieć Sławomir Nowak, który w 2013 roku zapomniał o egzemplarzu wartym 10 tys. zł. Był ministrem transportu kiedy okazało się, że w jego oświadczeniach nie ma wzmianki o zegarku wartym ponad 10 tys. zł. Sprawą zainteresowało się CBA, polityka oskarżono o świadome niewymienianie w oświadczeniach wspomnianego gadżetu.
W konsekwencji Nowak zniknął najpierw z ministerstwa, a później w ogóle z polityki, do której już nie wróci. Sąd pierwszej instancji skazał go za zatajenie informacji o zegarku na karę grzywny w wysokości 20 tys. zł, jednak w 2015 roku wyrok ten uchylił sąd apelacyjny.
Czytaj także: https://natemat.pl/553640,w-mon-odbyl-sie-audyt-przekazano-co-zrobil-blaszczak-przed-odejsciem