Rosyjskie służby interesują się polskimi pseudokibicami? "Mogą dokonać aktu terrorystycznego"
Wśród ekspertów zdania są podzielone. Dr hab. Tomasz Safjański, kryminalistyk, przyznaje, że jest zaskoczony, ponieważ to pierwszy przypadek, kiedy pseudokibice popełnili przestępstwo polityczne. Zdziwiony nie jest za to dr hab. Piotr Chlebowicz. Jak wskazuje kryminolog, Rosja coraz częściej wykorzystuje przestępczość zorganizowaną do celów politycznych.
Polscy pseudokibice na celowniku rosyjskich służb?
Zdaniem Chlebowicza rosyjskie służby mogły znaleźć "dojście do polskiej przestępczości zorganizowanej, w tym przypadku do pseudokibiców". Dowodem na te powiązania wydaje się wspomniane pobicie rosyjskiego opozycjonisty, wykonane przez polskich obywateli na terenie sojuszniczej Litwy.
W rozmowie "Rzeczpospolitą" specjaliści podkreślają, że pseudokibice mogą być łatwo wykorzystani przez obce służby specjalne, ze względu na ich motywacje, które oprócz ekonomicznych "mają podłoże rasistowskie i ksenofobiczne". Grupy te mogą być potencjalnym celem dla obcych służb, m.in. ze względu na możliwość infiltrowania ich od środka, ich sieciowość oraz elastyczność w przywództwie.
Eksperci utrzymują, że pseudokibice stanowią dziś jedną z najgroźniejszych zorganizowanych grup przestępczych w naszym kraju. W celu walki z tym rodzajem przestępczości potrzebne są skoordynowane działania państwa. Chodzi zwłaszcza o odtworzenie struktur do walki taką działalnością, poprawa współpracy między służbami i rozwijanie odpowiednich programów społecznych.
Rozmówcy "Rz" zaznaczają, że kibicowskie bojówki stanowią realne zagrożenie oraz, że "istnieje duże prawdopodobieństwo dokonania przez pseudokibiców aktu terrorystycznego". Są także zgodni, że rządzący powinni zainteresować się niebezpieczeństwem z nimi związanym.
Atak na Leonida Wołkowa
"Leonid Wołkow, bliski współpracownik zmarłego niedawno rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, został zaatakowany w pobliżu swojego domu w Wilnie" – napisała 12 marca wieczorem rzeczniczka Aleksieja Nawalnego Kira Jarmysz.
Jak dodała, napastnicy wybili szybę w samochodzie Wołkowa, spryskali mu twarz gazem pieprzowym i zaczęli go bić młotkiem. "Rosyjski opozycjonista jest w domu i czeka na przyjazd karetki" – relacjonowała w serwisie X. Jak podaje Biełsat, Leonid Wołkow zasiadał w zespole politycznym nieżyjącego już Aleksieja Nawalnego.
Ze względu na działalność Wołkowa od samego początku na Litwie zakładano, że napaść nie miała charakteru stricte kryminalnego, lecz polityczny – miała stanowić "ostrzeżenie" dla opozycjonisty. Tak widział ją również sam poszkodowany, który całą akcję nazywał w mediach "bandyckim pozdrowieniem od Putina".
Podejrzani wpadli dopiero w kwietniu – w Polsce. Jako pierwszy poinformował o tym prezydent Litwy Gitanas Nausėda. W rozmowie ze stacją LRT litewski przywódca powiedział: – Dziękuję Rzeczpospolitej Polskiej za świetną robotę. Rozmawiałem o tym z prezydentem Polski i podziękowałem za wspaniałą współpracę.
Pomagał Rosjanom przygotować zamach na Zełenskiego
To jednak nie wszystko. Jak pisaliśmy w naTemat, w połowie kwietnia Prokuratura Krajowa poinformowała o zatrzymaniu Polaka Pawła K., któremu przedstawiono zarzuty "zgłoszenia gotowości do działania na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej".
Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna chciał zorganizować wraz z Rosjanami zamach na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. "Do jego zadań należało zebranie i przekazanie wywiadowi wojskowemu Federacji Rosyjskiej informacji na temat zabezpieczenia lotniska Port Lotniczy Rzeszów-Jasionka. Miało to m.in. pomóc w planowaniu przez rosyjskie służby specjalne ewentualnego zamachu na życie głowy obcego państwa – prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego" – czytamy w oświadczeniu przesłanym mediom przez Annę Adamiak, rzeczniczkę Prokuratury Krajowej.