Polski podróżnik uwięziony za granicą. MSZ tłumaczy, że nie jest żadnym szpiegiem

Natalia Kamińska
24 maja 2024, 17:27 • 1 minuta czytania
Podróżnik Mariusz Majewski został skazany na dożywocie w Kongu. Władze tego kraju twierdzą, że pod zarzutem między innymi sabotażu. W sprawę zaangażowało się już polskie MSZ, które ma nadzieję pomóc Polakowi, aby mógł wrócić do domu.
Polski turysta uwięziony za granicą. MSZ tłumaczy, że nie jest szpiegiem. Fot. LUIS TATO/AFP/East News

Jak informował już nasz serwis Top Newsy, Mariusz Majewski podróżował w lutym po Demokratycznej Republice Konga. Tam zatrzymały go miejscowe służby. Polak stanął 23 marca przed trybunałem wojskowym. Prokurator generalny przedstawił mu cztery zarzuty, wszystkie związane z sabotażem i niszczeniem instalacji Sił Zbrojnych Demokratycznej Republiki Konga.


Polski podróżnik skazany na więzienie w afrykańskim państwie

Według informacji Interii Mariusz Majewski miał – zdaniem śledczych – "zbliżać się do linii frontu z milicjantami grup Mobondo, przemieszczać się po linii frontu bez autoryzacji właściwych władz oraz bez towarzystwa wykwalifikowanych agentów, robić zdjęcia wrażliwych i strategicznych miejsc, potajemnie obserwować działania wojskowych".

Renata Mackiewicz, krewna Mariusza Majewskiego, przedstawiła portalowi sytuację. To ona od początku zagadkowego zniknięcia podróżnika kontaktuje się z polskimi władzami.

– Od początku ze strony MSZ była sugestia, żeby tej sprawy nie nagłaśniać. Argument był taki, że to zaszkodzi w negocjacjach, że to po prostu zaszkodzi Mariuszowi – przekazała krewna Majewskiego.

MSZ zapewnia, że Polak nie jest szpiegiem

Teraz, gdy sprawa wyszła na jaw, MSZ zabrało oficjalnie głos. – Pan Mariusz Majewski nie jest szpiegiem, jest człowiekiem, który należy do klubu podróżników, realizuje swoje pasje – powiedział mediom w piątek rzecznik MSZ Paweł Wroński, co cytuje portal Interia.

Jak tłumaczył, nasz rodak znalazł się na ternie afrykańskiego kraju "w wyniku zbiegu okoliczności", a jego zachowanie wynikało "z nieznajomości lokalnych obyczajów".  – Liczymy, że wyrok zostanie zmieniony w kolejnych instancjach. W tej sprawie będzie niebawem interweniował prezydent. Umożliwiliśmy ten kontakt – przekazał.

Przypomniał jednocześnie, że obecnie w tym kraju jest trudna sytuacja polityczna, toczy się tam wojna o charakterze domowym, a niedawno doszło próby zamachu stanu.

Przypomnijmy, że przywódca tej niedawnej próby zamachu stanu w Demokratycznej Republice Konga (DRK) został zabity, a około 50 osób, w tym trzech obywateli amerykańskich, aresztowano. Informował o tym m.in. Reuters.

Ambasador USA Lucy Tamlyn w poście w mediach społecznościowych wyraziła "zaniepokojone" doniesieniami o rzekomym zaangażowaniu obywateli amerykańskich w te wydarzenia.

"Proszę mieć pewność, że będziemy współpracować z władzami DRK w najszerszym zakresie podczas prowadzenia dochodzenia w tej sprawie i pociągnięcia do odpowiedzialności każdego obywatela USA w nie zamieszanego" – napisała dyplomatka.