"Wstydzić się? A czego?". Oni też korzystali z Funduszu Sprawiedliwości, niektórzy są w szoku

Katarzyna Zuchowicz
29 maja 2024, 12:07 • 1 minuta czytania
Jeśli myślicie, że cała Polska żyje aferą wokół Funduszu Sprawiedliwości, to jesteście w ogromnym błędzie. To refleksja numer 1, która wręcz wylewa się po rozmowach z beneficjentami tych środków. Ale – zaznaczmy – nie tych od milionowych dotacji, tylko tych bardziej "na dole", którzy z resortu Zbigniewa Ziobry dostawali garnki, frytkownice, sprzęt gaśniczy, piłki do gry, czy łyżwy. Ilu z nich nie słyszało o aferze? Trudno zliczyć. Ilu powiedziało, że to ich nie obchodzi? Podobnie. Czy czują wstyd, że wzięli w tym udział? Tu reakcje mogą zaskoczyć.
2023 rok. Wiceminister Marcin Warchoł pokazał zdjęcia sprzętów, które otrzymały koła gospodyń wiejskich w gminie Tuszów Narodowy. Fot. Screen/Twitter Marcin Warchoł

Koła Gospodyń Wiejskich, Ochotnicze Straże Pożarne, lokalne kluby sportowe – to o nich mowa. Wszystkie – w świetle jupiterów, z pompą i udziałem polityków PiS – korzystały z Funduszu Sprawiedliwości. Wszyscy pamiętamy te wystawy garnków oznaczone logo funduszu, te lodówki przepasane czerwoną wstęgą, ekspresy do kawy, kuchenki, zestawy sztućców, namioty itp., które prezentował m.in. wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.


Albo sprzęt gaśniczy dla strażaków. Do OSP już w 2019 roku trafiały latarki akumulatorowe, bosaki, pilarki do drewna, hełmy i buty strażackie, czy przenośne radiotelefony. A do klubów sportowych dresy i obuwie sportowe, stroje piłkarskie/siatkarskie, piłki, bramki do piłki nożnej, czy oszczepy lekkoatletyczne.

Przeciętny Kowalski już dawno nie był w stanie pojąć, jak to wszystko miało wspierać ofiary przestępstw i jaki miało z nimi związek.

Dziś, gdy przez Polskę przechodzi burza wokół Funduszu Sprawiedliwości, polityków Suwerennej Polski, i nieprawidłowości, znów znaleźli się na celowniku. Ale czy się tym przejęli? Możecie się zdziwić. I to na kilku płaszczyznach.

"Czego ja mam się wstydzić? Mnie nie jest wstyd"

– Oczywiście, że się nie wstydzę, że skorzystaliśmy z tego programu. I nie jestem żadnym wyznawcą PiS. W życiu na nich nie głosowałem. W żaden sposób nie czuję się więc skorumpowany politycznie. Po prostu był ogłoszony program, a my z niego skorzystaliśmy. Napisałem wniosek. Otrzymaliśmy dotacje. Zakupiliśmy dodatkowy sprzęt. Przedstawiliśmy faktury. Wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem konkursu. I tyle. A jak to przebiegało wyżej, to co to konia obchodzi, że się wóz przewrócił? – reaguje emocjonalnie działacz klubu sportowego, który z funduszu otrzymał kilka tysięcy złotych dotacji.

A że pieniądze były wykorzystywane politycznie i propagandowo? Że właśnie dociera do nas skala nieprawidłowości? Że miliony, jak się właśnie dowiadujemy, trafiły do okręgów, z których startowali politycy Suwerennej Polski? Że piłki, czy dresy mają się nijak do ofiar przestępstw?

On mówi, że on myśli racjonalnie.

– Wzięliśmy udział w programie przeciwdziałania przestępczości. Napisaliśmy w projekcie, że nasze zajęcia sportowe będą przyciągać dzieci i młodzież. Skoro są programy, z których można coś uzyskać, to nie mam poczucia, że zrobiliśmy coś złego. A sprzęt, który zakupiliśmy, przyciąga dzieci i młodzież. I faktycznie, w celu przeciwdziałania przestępczości, poprzez aktywność fizyczną, jak najbardziej się w to wpasowujemy. Co mnie obchodzi to, że to mógł być cel, żeby zdobywać poparcie partii? Mojego głosu i tak nie dostali. Od polityki jestem daleko – tak odpowiada.

To dość powszechne podejście. Dawali, trzeba brać.

– Myślę, że w przypadku straży pożarnej wsparcie z Funduszu Sprawiedliwości jest uzasadnione. Ma to sens. My pomagamy każdemu, również ofiarom przestępstw, a gaszenie pożarów to dziś może z 20 proc. wszystkich ich interwencji. A bez dotacji ciężko jest funkcjonować – mówi strażak z OSP, na południu Polski, które dostało sprzęt w ramach Funduszu Sprawiedliwości.

On też nie widzi w tym nic niewłaściwego. Poza tym – ludzi to w ogóle nie rusza.

– Nikt o tym nie rozmawia. Nikogo to nie obchodzi – mówi o aferze, która od kilku dni wstrząsa Polską.

– Śledzi pan w ogóle ten temat?

– Nie. Słyszałem, że jest jakiś szum medialny, ale nie bardzo mnie to interesuje.

Działacz z klubu sportowego to samo. – To w ogóle nie jest temat. W ogóle się o tym nie mówi. Poza tym to nie jest mój problem, tylko organizatorów, Ja w żaden sposób nie będę się za nich wstydził. Czego w ogóle mam się wstydzić? Wie pani jak trudno dziś przyciągnąć młodzież do sportu i odciągnąć ją od smartfonów? Dlatego w żaden sposób nie jest mi wstyd. I nie czuję się winny – reaguje zdecydowanie.

Uważa też, że organizacje, czy instytucje, jak jego, trochę stały się przykrywką dla byłych rządzących. Bo oni dostawali po max 5 tys. zł. – Dla swoich znajomych instytucji pakowali grube miliony. I cały czas odwracali kota ogonem, bo dotowali też OSP, szpitale, czy KGW. I tym w tym momencie się zasłaniają – mówi.

"A to miało być na ofiary przestępstw? Jestem w szoku"

Ale jakież zdziwienie, że nie wszyscy wiedzą, że wokół Funduszu Sprawiedliwości coś w ogóle się dzieje.

Oto jedna rozmowa z wielu i autentyczne zaskoczenie. Moje, bo kobieta z Koła Gospodyń Wiejskich, które dostało sprzęt AGD, naprawdę otwiera oczy ze zdumienia i jest szczerze zaaferowana. I jej, bo nic o żadnej aferze nie wiedziała.

– Jestem zdziwiona. Pierwsze słyszę, nie wiem, o co chodzi. Mówi pani, że jest burza medialna? Nic o tym nie wiem.

– Nie słyszała pani o taśmach, o nieprawidłowościach wokół funduszu, o wykorzystywaniu go politycznie?

– Nic nie słyszałam na ten temat. Naprawdę pierwsze słyszę.

– I nie było żadnej refleksji u pań, że dostajecie sprzęt AGD z funduszu, który miał pomagać ofiarom przestępstw?

– Ja nawet nie wiedziałam, że to miało być na ofiary przestępstw.... Naprawdę. Teraz dopiero jestem w szoku. Pierwsze słyszę.

Kilka razy powtarza, że jest w szoku. Obiecuje nawet, że z ciekawości poczyta, o co chodzi

– Ale jeśli ktoś miałby nas teraz obwiniać, że skorzystałyśmy z tego funduszu, to byłoby to niesprawiedliwe. Bo co my jesteśmy winne? Skoro ktoś zrobił taki program, to każdy chciał skorzystać – zastrzega na koniec.

"Skorzystałyśmy z tego bez żadnego zastanowienia"

A to nie jest jedyna taka reakcja. Za chwilę od kolejnych przedstawicielek kół słyszę, że nic o aferze nie wiedzą, że polityka ich nie interesuje, że zupełnie nie są w temacie, nie wiedzą, o co chodzi. Niektóre odsyłają do gmin, bo to one "załatwiały" dotacje.

Tam faktycznie bardzo chwalili się dotacjami. Jedna z nich tak tłumaczy cel przeciwdziałania przestępczości: "W klubie sportowym dzieci i młodzież uczą się właściwych zachowań społecznych i zdrowej rywalizacji, a czas spędzony w klubie jest czasem bez używek i z dala od ryzykownych grup, co z pewnością sprzyja przeciwdziałaniu przyczynom przestępczości".

Ale powoli, po naświetleniu sprawy, u niektórych rodzą się refleksje. I wychodzi, że nie wszyscy zdawali sobie sprawę, czym ten Fundusz Sprawiedliwości naprawdę jest. Mało kto o tym myślał.

– Rzeczywiście może coś jest na rzeczy. To daje do myślenia, bo te garnki faktycznie nie mają nic wspólnego z przestępczością. Ale to Urząd Gminy poinformował nas, że jest okazja, bo są takie fundusze, to czemu nie? W małych miejscowościach nie mamy dużych możliwości, więc skorzystałyśmy – reaguje szefowa koła ze wschodniej Polski.

– Bez zastanowienia nad tym, czy to się trochę mija z celem tego całego funduszu – dodaje po chwili.

Czy jej wstyd, gdy już wie, że wzięła w tym udział?

– Powiem tak. Wzięliśmy ten sprzęt, ale to nie jest tak, że korzysta z niego tylko KGW. Teraz korzysta z niego cała lokalna społeczność. Organizujemy dla niej różne imprezy, np. z okazji Dnia Dziecka. I zawsze można to podciągnąć i wytłumaczyć, że na Dzień Dziecka przychodzą wszystkie dzieci, również te z rodzin patologicznych, gdzie jest przemoc. Ale gdybym dziś dostała informację o takich funduszach, to tym razem na pewno bym się zastanowiła. Nie rzucałabym się na nie w ciemno, tylko dobrze bym to przemyślała – odpowiada.

Broń Boże nie czuje się winna. Nikt lokalnie nic im nie zarzucał. O funduszu w ogóle się nie rozmawiało. – To ktoś na górze powinien dobrze to zorganizować i przemyśleć dwa razy, komu i w jakim celu daje te środki. A teraz my trochę rykoszetem dostajemy – uważa.

Tuszów Narodowy: – Wstydzić się? Wręcz przeciwnie

Według medialnych ustaleń ze wsparcia funduszu skorzystało ponad 1800 kół gospodyń w całej Polsce. W zamian musiały zorganizować wydarzenie dotyczące bezpieczeństwa i przeciwdziałania przestępczości.

Wielka pokazówka, z udziałem wiceministra Warchoła, która zaczęła ogólnopolską burzę, odbyła się w 2023 roku w Tuszowie Narodowym. "Pielęgnujecie tradycje, religię, patriotyzm i naszą narodową kulturę. Dlatego Fundusz Sprawiedliwości Was wspiera i będzie wspierał" – napisał do przedstawicieli tutejszych kół na Facebooku.

Dziś wójt gminy wychwala takie wykorzystanie Funduszu Sprawiedliwości.

– Odbieramy to jako wspaniałą inicjatywę pana ministra Ziobry i Ministerstwa Sprawiedliwości. Mieliśmy nadzieję, że choć w części będzie ona kontynuowana, ale widzę, że jest atakowana, więc pewnie nie będzie. A jest to świetna rzecz. Ja jestem bardzo wdzięczny panu ministrowi za takie inicjatywy i wsparcie dla takich organizacji jak Koła Gospodyń Wiejskich i OSP, żeby Polska była bezpieczniejsza – reaguje w rozmowie z naTemat Adam Głaz, wójt Tuszowa Narodowego.

No dobrze, ale czy mu nie wstyd, że to miały być pieniądze na pomoc dla ofiar przemocy i przeciwdziałanie przestępczości?

– Wstydzić się? Wręcz przeciwnie. Nasze koła się nie wstydzą. Liczą na to, że obecny minister sprawiedliwości pójdzie po rozum do głowy i taki program wróci. Wstydzić powinni się ci, którzy rozliczają tych, którzy robili tyle dobra. To oni powinni się wstydzić. A nie ci, którzy dawali środki. Absolutnie – odpowiada.

Mówi, że przy okazji różnych spotkań organizowane były szkolenia z policjantami i ze strażakami, że prowadzone były rozmowy o bezpieczeństwie, że były to działania zapobiegawcze.

– Łatwej zapobiegać niż potem walczyć z przestępstwem. Przypuszczam, że gdyby dawano pieniądze na LGBT, to ten rząd bardzo by się cieszył. A że dawano na takie cele, to jest przeciwko. A to była również integracja społeczeństwa. To nie były wielkie kwoty, a mimo to przynosiły wiele, wiele dobra. Szkoda, że ktoś tego nie zauważa. Jak jest coś dobrego, to się od tego nie odchodzi. A tu jeszcze się takie rzeczy atakuje – mówi.

Dodaje jeszcze: – Ostatnio przeprowadzona została kontrola przez Ministerstwo Sprawiedliwości odnośnie otrzymanych przez KGW środków w naszej gminie i nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. 

"Polityką nigdy się nie zajmowałam i nie zajmuję"

Wszędzie można usłyszeć, że gminy, OSP, czy koła gospodyń działały zgodnie z procedurami. Nie one je przecież ustalały. Politycy PiS mocno ich teraz bronią. "Murem za OSP i KGW" – zakrzyknął np. europoseł Bogdan Rzońca.

Ale jednak nie wszystkie takie organizacje skorzystały z funduszu.

Zupełnie przypadkowo, przez podobieństwo nazw miejscowości, trafiam jeszcze do dwóch Kół Gospodyń Wiejskich, które nie skorzystały z pomocy Funduszu Sprawiedliwości.

– Uważam, że to karygodne, że środki poszły na taki cel. My myślimy rozsądnie, nie wzięłyśmy w tym udziału. Gdybyśmy skorzystały z tych środków, dziś chyba czułabym wstyd – mówi jedna rozmówczyni. Uważa, że kobiety z innych kół raczej nie myślały o tym, jaki jest cel funduszu. I jednocześnie ma dla nich zrozumienie, bo w małych miejscowościach trudno o jakiekolwiek dodatkowe pieniądze.

Druga wręcz reaguje wściekłością z powodu pomyłki.

– My dostaliśmy wsparcie z Funduszu Sprawiedliwości? Nie, proszę pani, to nie to koło! Nie przypominam sobie takiej sytuacji.

– 5 tys. zł? Sprzęt AGD?

– A skąd! W życiu! Ja się, proszę pani, w takie rzeczy nie bawię! Polityką nigdy się nie zajmowałam i nie zajmuję. Dziękuję za rozmowę.

I się rozłączyła.

Czytaj także: https://natemat.pl/494801,garnki-z-funduszu-sprawiedliwosci-co-na-to-kola-gospodyn-wiejskich