Część prawicy widzi w nim kandydata na prezydenta. Zapytano go o to, 13 razy powiedział "nie"

Konrad Bagiński
12 lipca 2024, 12:31 • 1 minuta czytania
Kiedy zapytano o go ewentualne kandydowanie na urząd prezydenta, trzynaście razy powtórzył słowo "nie". W ten sposób najprawdopodobniej rozwiały się nadzieje fanów Jacka Siewiery na to, że będzie startował do Belwederu. Ale ten kandydat i tak nie spełniał wymogów Jarosława Kaczyńskiego.
Szef BBN Jacek Siewiera zdecydowanie zaprzeczył, że mógłby zająć miejsce Andrzeja Dudy Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

"Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie" – tak Jacek Siewiera odpowiedział na pytanie, czy będzie kandydował w wyborach prezydenckich w 2025 roku.


– Mam swoje zadania w BBN. I tak sobie myślę, że historia by mi nie zapomniała, gdybym nie wykorzystał tego czasu, by wprowadzić zmiany. Prezydent oczekuje, by przekazać doświadczenia wojny, kryzysów i epidemii z ostatniej dekady kolejnym administracjom państwa – dodał Siewiera w rozmowie z WP.pl.

Obecny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego był nadzieją części polskiej prawicy. Jacek Siewiera unika raczej deklaracji politycznych, ale nie można zapominać, że na stanowisko powołał go Andrzej Duda (jest to prerogatywa prezydenta).

Jego zwolennicy uważają, że Siewiera sprawdziłby się na tym stanowisku. Jego życiorysowi trudno coś zarzucić. To wojskowy lekarz i prawnik, niezwykle zasłużony dla Polski, wielokrotnie nagradzany medalami i odznaczeniami w Polsce i za granicą.

W 2017 w utworzonym przez siebie Oddziale Klinicznym Medycyny Hiperbarycznej WIM podjął się ratunkowej terapii hiperbarycznej pilota samolotu odrzutowego MIG-29, który uległ awarii w trakcie lotu. Zrobił to jako pierwszy na świecie, narażał przy tym swoje zdrowie i życie.

Siewiera ma jedną wadę, która zapewne dyskredytowałaby go w oczach Jarosława Kaczyńskiego. Poza tym, że jest uważany za człowieka Dudy, byłby trudny w ręcznym sterowaniu z Nowogrodzkiej.

Teraz najprawdopodobniej definitywnie rozwiał nadzieje na to, że mógłby stanąć w szranki z innymi kandydatami. Ale czy teoretycznie miałby jakieś szanse?

Kogo wystawi PiS do wyścigu o Belweder w 2025?

Wyborcy Prawa i Sprawiedliwości nie chcą "młodego i obiecującego" polityka w roli kandydata na urząd prezydenta RP. Z majowego sondażu wynika, że największym poparciem w tym środowisku cieszą się starzy wyjadacze, od lat funkcjonujący na szczytach władzy i brylujący w mediach.

Z badania przygotowanego przez United Surveys na zlecenie "Wirtualnej Polski" wynika, że potencjalne kandydatury młodych wilków, przymierzanych do wejścia w rolę Dudy-bis, nie cieszą się dużym uznaniem elektoratu.

Wśród wyborców prawicy (PiS i Konfederacja) największym uznaniem cieszy się Mateusz Morawiecki. Na byłego premiera wskazało aż 38 procent ankietowanych z tej grupy. Za jego plecami uplasował się minister obrony narodowej w rządzie Morawieckiego Mariusz Błaszczak z poparciem na poziomie 21 procent. Podium zamyka były minister edukacji Przemysław Czarnek (13 proc.).

Na kolejnych pozycjach uplasowali się: Małgorzata Witek, marszałkini Sejmu poprzedniej kadencji (11 proc.) oraz Beata Szydło, która była premierem w latach 2015-17 (7 proc.).

Spośród "młodych obiecujących" zdecydowanie najlepiej wypadł Kacper Płażyński (6 procent). Tobiasz Bocheński, były wojewoda łódzki i mazowiecki, a także niedawny kandydat w wyborach prezydenckich w Warszawie, otrzymał zaledwie 1 procent wskazań. A przypomnieć warto, że to właśnie on – wedle nieformalnych spekulacji medialnych – miał być jednym z faworytów Jarosława Kaczyńskiego.

Przemysław Czarnek zdradził, jak PiS wybierze kandydata na prezydenta. Podał też nazwiska

Jak pisaliśmy w naTemat, Przemysław Czarnek zdradził niedawno, w jaki sposób PiS chce wybrać idealnego kandydata na prezydenta Polski. Okazało się, że w grę wchodzi zaawansowana inżynieria polityczno-społeczna. A przynajmniej tak to przedstawił były minister.

– Trwają pogłębione analizy politologiczno-socjologiczne podobne do tych, które w 2014 roku doprowadziły do wyłonienia Andrzeja Dudy, który później pokonał cieszącego się 70-procentowym zaufaniem Bronisława Komorowskiego – stwierdził Czarnek w rozmowie z Polskim Radiem 24.

Czarnek był dopytywany o to, czy sam rozważa start w wyborach. Odpowiedział, że nie ma takich ambicji. Wymienił jednak długą listę nazwisk potencjalnych kandydatów, którzy powinni być brani pod uwagę. Znaleźli się na niej: Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Marek Magierowski, Kacper Płażyński, Tomasz Bocheński, a także zwycięzca wyborów prezydenckich w Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny.