Wydaliście 10 tys. zł na wakacje all inclusive, a rano musicie bić się o leżak. To patologia
Fajnie się pośmiać z Warszawy, zza biurka w pracy, czy z kanapy w domu. Odpalasz Facebooka i znowu widzisz ten kicz i tę wakacyjną żenadę, którą gardzisz. Bo ktoś znowu wrzucił nagranie albo zdjęcie, jak bladym świtem basen świeci pustkami, a wokół wszystkie leżaki są obładowane ręcznikami.
Tak naprawdę te ręczniki to rzecz umowna, bo na wielu możecie znaleźć: torby, chusty, nadmuchane koła, rękawki dla dzieci, materace, czy inne flamingi, kapelusze, kremy do opalania, klapki, nawet kable od ładowarek. Po prostu co popadnie.
W każdym razie ubaw z all inclusive gotowy. Najlepiej z Polaków, choć powiedzmy głośno – zajmowanie leżaków nie jest naszą domeną narodową. Tak robią wszyscy. I Niemcy, i Brytyjczycy, i Rosjanie, i inne narody też. Od lat. Nie tylko na basenach w popularnych kurortach, ale też np. na plaży w Chorwacji.
Są zajęte wszystkie leżaki, a ludzi brak
Oczywiście jest też śmiech na miejscu. Zwłaszcza gdy wygląda to, jak prawdziwy wyścig. Jak na poniższym nagraniu z Malagi, tuż po otwarciu strefy basenowej. Istny obłęd.
Jest też szok, że tak się dzieje, zwłaszcza gdy ktoś widzi coś takiego pierwszy raz w życiu. Tak jak relacjonował niedawno jeden z Polaków:
"Jest godzina 7:00, jesteśmy w hotelu na Fuercie. Napotkaliśmy na bardzo dziwne zjawisko – tzw. wczasowicze widmo. Są zajęte wszystkie leżaki, a ludzi brak. O co tutaj chodzi?".
Oczywiście, część turystów ma to w nosie, nie widzą problemu, jakoś sobie radzą i nie narzekają. Jak nie ma leżaków przy basenie, pójdą nad morze albo odwrotnie i nie marudzą.
Ale bez dwóch zdań walka o leżaki zdań to zmora wielu ludzi na wakacjach all inclusive. Która wywołuje wściekłość nie tylko na tych, co zajmują leżaki i przez pół dnia z nich nie korzystają, bo np. śpią do południa.
Ale bywa, że i na siebie. Gdy w którymś momencie ktoś poczuje – ze wstydem i żenadą w głowie (chyba że bez?) – że sam jest zmuszony w to wejść.
Wydajecie grube tysiące złotych na wymarzony urlop...
Bo teraz wyobraźcie sobie – wydajecie grube tysiące złotych na wymarzony urlop, długo przebieracie w ofertach hoteli i resortów, zanim wybierzecie ten najlepszy dla siebie i nagle okazuje się, że jest w nim wszystko, czego chcieliście, tylko przy basenach czy na hotelowej plaży nie możecie znaleźć wolnego miejsca?
A jeśli są, to dalej. I na przykład bez parasola, czy innego zadaszenia. Na przykład na trawie. A ty, dajmy na to, jesteś z rodziną, chcesz być jak najbliżej wody, bo chcesz mieć dzieci na oku.
Albo wyobraźcie sobie, że przyjechaliście na tydzień. Pierwszego dnia koło południa bierzecie ręczniki i cały plażowy arsenał, dzieciaki idą obładowane dmuchańcami, a tu problem. Nie ma się gdzie rozłożyć, bo wszystko zajęte. Owszem, wokół są jakieś pojedyncze leżaki, jak poprosisz obsługę, to może coś dostawi, przestawi... Ale kawał od basenu.
Kolejnego dnia to samo. Przed południem, po południu, nie ma znaczenia. Przyjechałeś fajnie wypocząć, a tu takie emocje... Nie płaciłeś za to, chcesz mieć spokój. Patrzysz na te zajęte ręcznikami leżaki, z których godzinami nikt nie korzysta, a trzeciego się wkurzysz, wstaniesz o 7, czy 8 i dołączysz do tej wojny.
Bo – z różnych powodów wolisz spędzić czas np. przy basenie, nie na plaży. I to jak najbliżej wody.
Bo – wreszcie chcesz mieć święty spokój, a nie stresować się, czy znajdziesz miejsce i rodzina nie będzie marudzić.
Bo – czas płynie i urlop zaraz się skończy, a ty chcesz w końcu normalnie wypocząć (za te grube tysiące w dodatku).
Bo – twój hotel leży z dala od czegokolwiek, więc jeśli zaplanowałeś dzień w hotelu, to za bardzo nie masz alternatywy. A np. twoje dzieci lubią kąpać się w basenie, a w morzu nie.
Bo – jesteś ze znajomymi i chcecie ten czas spędzić razem, więc wiadomo – lepiej leżaki obok siebie, a nie gdzieś daleko.
Albo, jak pisał Bartosz Godziński w TopNewsach:
"Turyści w zagranicznych kurortach płacą niemałe pieniądze za all-inclusive, a potem i tak walczą o miejsce przy basenie. Nie mieści się to w głowie, bo mają przecież rzut beretem na bezpłatną plażę z krystalicznie czystą wodą. No ale tam nie mają open baru z "darmowymi" drineczkami...".
Powodów może być wiele, ale w sumie nawet nieważne jakie. Jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, że każdy z nich może wywoływać u ludzi pewien stres. Pytanie, kto im taki stres funduje?
Może potrzeba więcej leżaków? Może respektowania zasad?
Jasne, niby ludzie sami sobie to fundują. Nikt ich nie zmusza, sami nakręcają siebie i innych. Ale z drugiej strony chyba nikt, jadąc na urlop, nie marzy o takich porannych wyczynach?
A może hotel, który nie jest w stanie zadowolić "leżakowo" wszystkich gości? W końcu, jadąc na urlop, czegoś powinieneś od niego wymagać? Również gwarancji spokoju, a nie stresów z tak głupiego powodu?
Może potrzeba więcej leżaków? A może po prostu respektowania zasad, o których wszyscy wiedzą, z przestrzeganiem i konsekwencjami gorzej?
https://www.instagram.com/reel/C6ipWLYIC1G/Sprawa dziś raczej nie do rozstrzygnięcia. A na pewno nie szybko, bo od lat widać, że nic się nie zmienia i żadne tablice informacyjne z prośbami i groźbami, by nie rezerwować leżaków, niewiele wnoszą.
Choć trzeba przyznać, o tym, że wakacyjne kurorty tracą cierpliwość, słychać ostatnio jakby częściej.
Na przykład w Chorwacji, gdzie w miejscowościach Tribunj i Vodice – o czym pisała Klaudia Zawistowska – lokalne władze postanowiły się rozprawić z rezerwowaniem wieczorem miejsca na plaży na kolejny dzień.
Podobnie w Grecji. "W jednym z ośrodków na greckiej wyspie Zakynthos obsługa zajmuje się dbaniem o to, żeby nie rezerwować leżaków ręcznikami. Znaleźli na to banalny sposób. Jeden z pracowników zbiera ręczniki, które zostawili tam turyści" – opisywała.
Pytanie, jak sprawdzi się to w praktyce?
Czytaj także: https://natemat.pl/555287,to-najwieksza-zmora-kazdego-all-inclusive-szokujace-nagranie-obieglo-siec