Liczba utonięć na Mazurach poraża. A minęła dopiero połowa wakacji...
Kilka dni temu pisaliśmy w naTemat o tragedii na jeziorze Kownatki pod Nidzicą, gdzie utopiło się dwóch mężczyzn w wieku 38 i 44 lat. Turyści z Pabianic mieli wypłynąć łódką w nocy i bliscy stracili z nimi kontakt ok. godz. 3:00. Jeden z mężczyzn był strażakiem.
W środę (31 lipca) z Jeziora Mikołajskiego ratownicy wyłowili natomiast ciała rodziców, którzy próbowali ratować 4-letnią córkę. Dziewczynka przeżyła, ale też tylko ona miała na sobie kapok. Dziecko wypadło za burtę wynajętej łodzi.
Utonięcia na Mazurach. Wakacje 2024 będą najtragiczniejsze od lat?
Jak informują mundurowi z Komendy Powiatowej Policji w Mrągowie, we wtorek żeglarze na Jeziorze Mikołajskim zauważyli dryfujący kapok. Była w nim 4-latka. Świadkowie powiadomili służby, że w pobliżu dryfującej łodzi miały znajdować się jeszcze dwie osoby dorosłych, którzy zniknęli pod wodą.
Do zdarzenia doszło na tzw. Przeczce, czyli w lubianym przez żeglarzy miejscu, gdzie na Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich łączą się trzy jeziora: Mikołajskie, Śniardwy i Bełdany.
Policjanci przekazali, że ciała kobiety i mężczyzny zostały odnalezione na dnie jeziora, na głębokości około 11 metrów. Akcja poszukiwawcza, w której służby wykorzystali sonar, trwała kilkadziesiąt godzin. Zwłoki rodziców 4-latki wydobyto na brzeg dopiero następnego dnia.
Te dwie ostatnie tragedie podwyższają i tak przerażające statystyki utonięć na Mazurach w tym roku. Tylko w ciągu jednego tygodnia utonęło pięć osób.
– Od maja w wodach Warmii i Mazurach utopiły się 32 osoby, a od początku wakacji 24 osoby – poinformował asp. Tomasz Markowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie, cytowany przez "Fakt".
Dla porównania, w trakcie całego ubiegłorocznego sezonu wodnego życie straciło 19 osób. W rozmowie z gazetą kpt. Wojciech Drewniak z Pomocy Wodnej w Mikołajkach podkreślił, że żeglarze zapominają przede wszystkim o podstawowej zasadzie: zakładaniu kamizelek ratunkowych w trakcie rejsów.
– Nie można wstydzić się kapoku, niejednokrotnie może on nam uratować życie podczas wypadnięcia z łodzi. Można uderzyć się w głowę czy dostać zawału serca i wtedy kapok utrzyma nas na powierzchni. Motorowodniacy i żeglarze mają dobre przygotowanie teoretyczne i gdyby tę wiedzę na wodzie wykorzystywali, nie byłoby wielu tragedii. Niestety, przepisy sobie, a życie sobie – stwierdził ratownik.