Dalej nie mogę uwierzyć, ile kosztuje ten chiński SUV. Ale Polacy docenią go nie tylko za cenę
Powiedzmy sobie wprost: Chińczycy odrobili lekcje. Jeśli ich samochody komuś w Polsce kojarzą się jeszcze z dziwnym designem i zapachem tandetnego plastiku, te czasy już minęły.
Chińskie auta stają się czymś oczywistym na naszym rynku. To za chwilę nie będzie zaskoczenie, że jeździmy na przykład Beijingiem 7, albo Omodą. Ta ostatnia marka właśnie "wjechała" do Polski ze swoim SUV-em po liftingu. Pierwsze wersje Omody 5 były dostępne u nas już wiosną. Teraz jest jednak... jeszcze lepiej i jeszcze taniej.
Omoda 5 – co to za auto?
To wszystko może brzmieć egzotycznie. Dlatego warto najpierw wspomnieć, że Omoda należy do Chery Automobile – jednego z największych koncernów motoryzacyjnych w Chinach. Ich najbliższe centrum badawcze znajduje się we Frankfurcie i to tam powstały auta z logo Omoda.
A sama nazwa to połączenie słów "oxygen" i "moda", czyli w najprostszym tłumaczeniu "tlen" i wszystko, co związane z modą. Marka chwali się, że chce kreować trendy.
Omoda 5 to SUV coupé. Na pierwszy rzut oka przypominał mi trochę Hyundaia Konę. A gabarytami zbliżony jest do Toyoty C-HR. Usłyszałem jeszcze, że to brat Lexusa. Można tak wymyślać kolejne porównania, ale według mnie Omoda ma w sobie też trochę unikalnego charakteru. Szczególnie gdy popatrzymy z przodu.
Z boku i z tyłu auto jest przewidywalne. Czy to wada? Niekoniecznie, bardziej chodziło tu pewnie o stylistykę, która powinna być... europejska. Może jest mało zwariowana, ale poprawna. I w tym przypadku to powinno wystarczyć.
Pod maską znajdziemy silnik 1.6 T-GDI o mocy 147 KM i momencie obrotowym 275 Nm. Do tego mamy dwusprzęgłową, automatyczną skrzynię biegów. W ofercie dostępna jest tylko wersja przednionapędowa.
Omoda 5. Jak jeździ ten chiński SUV?
Zanim w ogóle uruchomiłem silnik, zrobiłem szybką ocenę wnętrza. Tutaj bardziej można było pobawić się w porównywanie Omody z innymi znanymi markami. Nie piszę tego złośliwie, ale po zajęciu miejsca za kierownicą poczułem się jak w Hyundaiu. Nawet szata graficzna wirtualnego kokpitu była podobna do tej, którą niedawno widziałem w nowym Tucsonie.
W środku jest bardzo cyfrowo, ale też minimalistycznie. Drążek skrzyni biegów przy samej kierownicy to jeden z dzisiejszych trendów. Dzięki temu w tunelu środkowym jest totalnie "gładko". Boki drzwi wyglądają nawet "premium", chociaż ta stylistyka też przypomina mi znaną już koncepcję.
Jedyna rzecz, która mi nie pasowała, to pozycja kierowcy. Jeśli ktoś ma około 1,85 m wzrostu, od razu po zajęciu miejsca będzie próbował obniżyć fotel. I nawet w najniższym ustawieniu wciąż byłem zbyt wysoko. Nie powiedziałbym jednak, że bardzo wpłynęło to na mój komfort.
Inna sprawa to materiały, którymi wykończono wnętrze. Jedne są miękkie i przyjemne w dotyku, inne sprawiają wrażenie polakierowanego plastiku. Nie czepiam się, bo z tyłu głowy mam cenę tego samochodu. Poza tym nic nie trzeszczało w czasie jazdy. Uważam, że w tym budżecie projekt wyszedł wzorowo. Trwałość elementów to jednak temat na oddzielną dyskusję.
A z tyłu? Zaskakująco dużo miejsca. Nawet wysokie osoby nie będą uderzać głową w sufit, podobnie jest z przestrzenią na nogi. Jechałbym tak kilkaset kilometrów i prawdopodobnie nie miałbym powodów do narzekania. Z kolei bagażnik ma 360 litrów pojemności. To w zasadzie jedyny zgrzyt, który może się pojawić, jeśli cała rodzina będzie próbowała spakować się na wakacyjny wyjazd.
Podczas pierwszych jazd Omodą 5 przemieszczaliśmy się w zamkniętych warunkach. Na terenie ośrodka doskonalenia techniki jazdy trudno było ocenić spalanie, tym bardziej że momentami dociskaliśmy auta, gdy sprawdzaliśmy przechyły, jeżdżąc między pachołkami. Na ocenę zużycia paliwa przyjdzie czas podczas dłuższego testu.
Udało mi się wyłapać coś innego. To m.in. uśpiona reakcja na gaz – auto "zastanawia się" zaskakująco długo. Nie jest to jednak wielki problem, bo myślę, że nie stanie się przesadnie dokuczliwe w codziennej jeździe. Omoda 5 przyspiesza do setki w około 10 sekund, co w tej klasie nie powinno być rozczarowujące.
Na torze mieliśmy kilka przejazdów, które były testem dla systemów bezpieczeństwa. Tu nie można się do niczego przyczepić, bo samochód bardzo poprawnie zachował się przy hamowaniu awaryjnym. Tak samo przy próbie ominięcia nagłej przeszkody czy zachowania przyczepności na mokrej nawierzchni.
Ile kosztuje Omoda 5? Cennik zaskakuje
To najbardziej kusząca część. Już na początku zdradziłem, że w podstawowej wersji "Comfort" auto kosztuje 115 500 zł. "Podstawa" to jednak bardzo niefortunne słowo. Za taką kwotę macie SUV-a m.in. z bezprzewodową obsługą Android Auto i Apple CarPlay, system multimedialny z ekranem dotykowym o przekątnej 12,3 cala, automatyczną klimatyzację, wentylowane i podgrzewane przednie fotele, system audio z sześcioma głośnikami, ładowarkę indukcyjną, kamerę cofania, czujniki parkowania z przodu i z tyłu czy reflektory LED.
Przypomnę: 115 500 zł. A to tylko część wyposażenia w tej opcji. W ofercie jest jeszcze propozycja "Premium" za 129 500 zł, która gwarantuje choćby lepsze nagłośnienie od Sony, kamerę 360 stopni oraz podgrzewanie kierownicy. W skrócie: pozamiatane. W takie ceny dzisiaj naprawdę trudno uwierzyć, a lista wyposażenia jest imponująca.
Moje ogólne wrażenie z jazdy Omodą 5 nie było spektakularne. Bardziej przewidywalne i bez rozczarowania. Jeśli ktoś szuka sportowych wrażeń, powinien patrzeć na coś zupełnie innego. Ale jako praktyczny SUV do przemieszczania się z punktu A do punktu B – to już ciekawa propozycja. W kwestii ceny – bezdyskusyjnie okazja, o której w czasach rynkowej drożyzny nawet trudno już marzyć.
Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.