Nie tylko 1997. Ta powódź też spustoszyła kawał Polski – teraz coraz więcej ludzi ją przypomina

Katarzyna Zuchowicz
20 września 2024, 12:26 • 1 minuta czytania
Był maj 2010 roku. Kilka tygodni po katastrofie smoleńskiej. Dokładnie tak jak teraz, zaczęły padać bardzo ulewne deszcze. Woda z rzek zaczęła występować w Polsce i całej Europie Środkowej. Jej zasięg wydaje się nawet większy niż teraz. Objął też m.in. Serbię, Węgry, Ukrainę. W Polsce zalanych było kilka województw, głównie z powodu Wisły, ale Odra też dała o sobie znać. Jak to wtedy wyglądało? Bo dziś, w obliczu powodzi 2024, wszyscy wspominają głównie powódź 1997 roku.
W 2010 roku na Lubelszczyźnie najbardziej ucierpiała gmina Wilków. fot. STEFAN MASZEWSKI/REPORTER/East News

– To prawda, też mam takie wrażenie, że o tej powodzi raczej się teraz nie mówi. Ale chyba dlatego, że ta z 1997 roku też była w tamtym regionie, przeszła przez Wrocław, dlatego wszyscy je teraz porównują. Nasza była głównie na Wiśle – zastanawia się mieszkaniec województwa lubelskiego, do którego powódź 2010 również dotarła i spustoszyła wiele miejscowości.


Wtedy tu najbardziej ucierpiała położona nad Wisłą gmina Wilków. Pod wodą znalazło się 90 proc. jej powierzchni, zalane były 23 z 25 wiosek. Ewakuowano około tysiąca osób. "Gmina Wilków niemal zniknęła pod wodą" – pisano wtedy.

Dziś, po 14 latach, niektórzy nie chcą już o tym rozmawiać. Słyszę na przykład, że po tamtych wydarzeniach, bardzo szybko starali się nie myśleć o sobie, że są powodzianami. Byli wdzięczni za pomoc, która do nich dotarła, ale nie chcieli takiego piętna, żeby ktoś po latach tak właśnie o nich myślał.

Wspomnienia jednak odżyły.

"Woda stała przez tydzień, potem przyszła druga fala"

– Przy obecnej powodzi w Kłodzku i innych miejscach, woda zeszła szybko. A u nas w domu stała tydzień. Dopiero po tygodniu można było wyjść na własne podwórko – mówi jeden z mieszkańców.

Inny: – Woda w domu była do 1,80 metra.

Mają też takie porównania – na Dolnym Śląsku woda była teraz bardzo gwałtowna, tu w 2010 roku podchodziła powoli. – Nie było takich zniszczeń, żeby urwała pół domu. Jak zeszła, można było od razu wziąć się za remont domu, a nie za jego budowę od nowa – słyszę.

Poza tym u nich była wiosna: – Całe lato było przed nami. A tu mamy przed sobą zimę. I to jest chyba najbardziej przerażające.

Ale to, co dopadło ich w 2010 roku, to była druga fala. Przyszła po dwóch tygodniach, na początku czerwca, gdy wszyscy zaczęli sprzątać po pierwszej. Była wyższa o 20 cm.

– Najpierw woda stała tydzień. Gdy opadła, natychmiast zaczęliśmy sprzątać, zdzierać podłogi i tynki ze ścian, żeby wszystko jak najszybciej schło. I schło przez kolejny tydzień. Wtedy przyszła następna fala – opowiada nam mieszkaniec gminy.

– Pierwsza rozwaliła to, co mieliśmy wcześniej na podwórkach. Ale przy drugiej wszyscy mieli już rozpoczęte remonty. Na podwórkach były góry śmieci, zerwanych desek, tynku, mebli. Ludzie wynosili przed dom zalane wcześniej rzeczy, jeszcze ich nie wywieźli, bo nie było jak dojechać na śmietnisko. I druga fala to zalała. Widok po niej był dużo gorszy. To wyglądało strasznie – wspomina.

Jak długo podnosili się po tej powodzi?

– Cały rok w gminie był wycięty z życiorysu. Przez rok żyliśmy powodzią, naprawami, darami, tym jak wszystko odnowić i jak żyć. Po roku było już zrobionych dużo remontów. Odżyła przyroda. Przez całe lato widać było ślady powodzi. Tam, dokąd sięgała woda, wszystko było zgniłe, szarobure i brzydkie. Na drzewach w tych miejscach nie było liści. Budynek można było umyć, ale drzew, sadu, nie – odpowiada. 

"Łączymy się z tymi, których teraz ta tragedia dotknęła"

Wtedy też ludzie do nich przyjeżdżali z pomocą. I dziś, jak opisują lokalne media, tutejsza społeczność również ruszyła na pomoc powodzianom z Dolnego Śląska. "Wracają wspomnienia sprzed lat", "Łączymy się z tymi, których teraz ta tragedia dotknęła – relacjonują reakcje mieszkańców.

"Widok zalanego domu jest okropny, a do tego masa dżdżownic na kostce. Po dwóch-trzech dniach to bardzo śmierdziało. Były też żaby, krety. Sami nie dowierzaliśmy, że wszyscy tak weźmiemy się do pracy. Wspieraliśmy się, uporządkowaliśmy. Druga powódź była jeszcze gorsza, jeszcze większa" – mówiła jedna z kobiet, którą cytuje Radio Lublin.

Wójt gminy przekazał, że będą starali się zebrać środki finansowe i przekażą je którejś z poszkodowanych gmin. Będą zbierać dary.

– Rozważamy też wynajęcie firmy, która mogłaby odbudować zniszczony urząd gminy, jeżeli takowy jest, żeby ślad po Wilkowie na Dolnym Śląsku pozostał – powiedział Daniel Kuś w rozmowie z Radiem Lublin.

"Nagrobki przez blisko dwa tygodnie stały pod wodą"

W 2010 roku powódź dotknęła przede wszystkim dolinę Wisły – to wtedy osiągnęła najwyższy poziom w historii – 956 cm. Ale po intensywnych opadach w połowie maja zagrożenie pojawiło się też na Odrze. Obie rzeki oraz ich dopływy w górnym biegu przekroczyły stany alarmowe.

W wielu miejscach woda przerwała wały przeciwpowodziowe. Ogromne zniszczenia – oprócz Lubelszczyzny – były w Małopolsce, na Podkarpaciu, na Śląsku, na Mazowszu – w sumie powódź dotknęła kilku województw.

Gdy spojrzeć dziś na archiwalne zdjęcia, przechodzą ciarki. Dramat ludzi tak jak dziś. Potworne wrażenie robią zalane cmentarze.

"W Nowej Soli trwa walka o cmentarz komunalny. Odra zalała wczoraj ok. 100 grobów" – relacjonowały 14 lat temu media.

Pod koniec czerwca 2010 roku TVN24 podał też, że powódź już przeszła, minęły od niej dwa tygodnie, ale na cmentarzu w Sokolnikach pod Sandomierzem, w niektórych zalanych grobowcach wciąż stoi woda, w której pływają trumny.

"Powódź niemal doszczętnie zniszczyła cmentarz. Nagrobki przez blisko dwa tygodnie stały pod wodą" – informował.

Zalane domy, zamknięta fabryka Fiata

Pierwszy z powodzią mierzył się Bieruń na Śląsku. Miejscowość została zalana 17 maja. Według relacji Onetu, pod wodą znalazło się 870 domów, 1600 ha pól, hala sportowa i oczyszczalnia ścieków. Ewakuowano ponad 2300 osób.

Potem rzeka Kłodnica przerwała wały w centrum Gliwic i zalała miasteczko studenckie Politechniki Śląskiej. W Częstochowie wylała Warta, Konopka i Stradomka. Pod wodą znalazło się kilka dzielnic, w tym część Starego Miasta.

W Tychach na cztery dni zamknięto fabrykę Fiata, kopalnia Silesia w Czechowicach-Dziedzicach przez blisko tydzień nie wydobywała węgla.

Ale to był dopiero początek. W maju z powodzią mierzył Kraków, gdzie woda wdarła się do miasta, ale też wiele innych miast w Małopolsce – w sumie skutki powodzi dotknęły 70 proc. województwa. W niektórych szkołach odwołano wtedy matury.

Powódź dotknęła też Oświęcim, Sandomierz, Tarnobrzeg i wiele, wiele innych miejsc, których dziś nie sposób wymienić.

Zagrożenie odczuła też Warszawa i m.in. podwarszawski Konstancin-Jeziorna, gdzie rzeka Jeziorka zalała część miasta.

A także miasta na zachodzie Polski, w tym Wrocław.

"21 maja fala na Odrze dotarła do Oławy. Woda osiągnęła tam poziom taki sam jak w 1997 roku – 766 cm" – relacjonował portal Tu Wrocław. Zalany został wrocławski Kozanów.

Wielka powódź dotknęła Opolszczyznę. Zalanych zostało ok. 140 miejscowości.

Alarmy powodziowe ogłaszano także na Pomorzu i w woj. zachodniopomorskim.

A potem przyszła druga fala – w czerwcu.

W całym kraju w wyniku powodzi, która została uznana za jedną z największych w Polsce, zginęło 25 osób.

14 lat po powodzi. Jakie były straty?

Dziś, gdy z żywiołem zmaga się południowy zachód Polski, gdy wszyscy porównują go do powodzi tysiąclecia w 1997 roku, w niektórych lokalnych mediach odżyły wspomnienia. Przypominają, jak było w 2010 roku. Albo sami teraz deklarują pomoc dla Dolnego Śląska.

"Grudziądzanie też walczyli z wielką wodą. Taka powódź nawiedziła region w 2010 roku. Wisła wystąpiła z koryta i wdzierała się na ulice Grudziądza", "Sandomierz w 2010 roku znalazł się pod wodą. Teraz sam chce pomagać powodzianom z południa Polski" – piszą.

A tak "Ziemia Dębicka" przypomina o Dębicy na Podkarpaciu:

"W tym roku mija 14 lat od największej powodzi, jaka nawiedziła Dębicę i powiat dębicki w ostatnich co najmniej kilku dekadach. Woda zalewała miejscowości właściwie wszystkich gmin powiatu dębickiego w mniejszym albo większym natężeniu. Prawdziwy armagedon wydarzył się na Zawierzbiu gdzie zalanych zostało blisko 100 domów, a woda wdarła się w miejsca, w których wcześniej nikt nie był sobie w stanie jej nawet wyobrazić".

Na koniec straty. Cytujemy za serwisem Prawo.pl, który podał je w 2011 roku. Wynika z nich, że w wyniku powodzi poszkodowanych zostało 69 tys. 961 rodzin, a ok. 15 tys. zostało ewakuowanych. Skutki powodzi odczuło 811 gmin i 1,4 tys.przedsiębiorstw.

Zniszczonych zostało ponad 18 tys. budynków mieszkalnych oraz ponad 800 szkół i 160 przedszkoli. Ponad 10 tys. km dróg i ponad 1,6 tys. mostów zostało uszkodzonych. Do tego 166 oczyszczalni ścieków, ponad 210 km sieci wodociągowej, 50 km sieci energetycznej i 196 km sieci telekomunikacyjnej.

Czytaj także: https://natemat.pl/570068,holandia-wzorem-walki-z-powodziami-tak-holendrzy-osuszali-ziemie-w-polsce