Tak ciężko się powstrzymać? Kolejny raz turyści w Tatrach popisali się głupotą i arogancją

Antonina Zborowska
26 września 2024, 10:49 • 1 minuta czytania
Kilka dni temu media społecznościowe obiegły zdjęcia i filmy, które ukazują, jak turyści w górach łamią obowiązujące przepisy, nic sobie nie robiąc z tego, że ich beztroska może mieć katastrofalne skutki. Na swoje popisy wybrali Szczyrbskie Jezioro po słowackiej stronie Tatr.
Turyści mimo zakazu skakali do Szczyrbskiego Jeziora w Tatrach. fot. zrzut ekranu/instagram/tatry_official

Parę dni temu grupa turystów – według doniesień rzekomo z Izraela – zdecydowała się na kąpiel w pięknym, ale chronionym zbiorniku, jakim jest Szczyrbskie Jezioro – pomimo jasno wyznaczonych zakazów. Efekt? Oburzenie wśród internautów i kary grzywny, które mogą sięgnąć nawet 1660 euro.


A przecież to nie pierwszy raz. Rok po roku, sezon po sezonie, historia się powtarza. Nie pomagają tablice informacyjne, nie pomagają przestrogi, nie pomaga świadomość ogromnych kar finansowych. Wydaje się, że dla niektórych turystów Tatry są jedynie tłem do wakacyjnej przygody – miejscem, gdzie można złamać rutynę, a zasady… Cóż, są tacy, co wyznają życiowe motto: "zasady są po to, by je łamać".

Jezioro to nie basen

Co roku słyszymy o takich przypadkach. Turyści kąpią się w tatrzańskich jeziorach, jakby były one naturalnymi basenami. Tymczasem każdy z tych zbiorników to delikatny ekosystem, który potrzebuje ochrony, a nie brudnych stóp czy resztek kremów przeciwsłonecznych unoszących się na powierzchni wody. Dezodorant, szampon, chemikalia z ubrań – wszystko to może zmienić wodę w małym jeziorze na zawsze. I co potem?

W Polsce i na Słowacji obowiązuje całkowity zakaz kąpieli w tatrzańskich jeziorach. Wydaje się, że to prosty przepis – nie wchodź do wody. Jednak w praktyce, z jakiegoś powodu, dla niektórych turystów jest to nie do przeskoczenia. Jakby nikt nie zauważał, że jest mnóstwo innych miejsc, w których można się swobodnie wykąpać i poszaleć.

Chcesz adrenaliny? Sprawdź baseny termalne w Bukowinie Tatrzańskiej lub rzeki i jeziora leżące poza granicami parku narodowego – opcji w tym regionie jest mnóstwo!

Czy naprawdę musimy płacić za ignorancję? Internauci komentują

Mandaty w wysokości nawet do 1660 euro powinny stanowić wystarczający argument, by nie skakać do jeziora, a jednak co roku ktoś stara się pobić rekord w braku odpowiedzialności. Co ciekawe, internauci pod filmem, który obiegł sieć, zareagowali nie tylko oburzeniem wobec samych turystów, ale i wobec tych, którzy biernie obserwowali całe zajście. "Gdzie są strażnicy?", "Dlaczego nikt nie reagował?" – to pytania, które padają w komentarzach.

I to jest kolejna bolączka tatrzańskiego turysty. Często przechodzimy obok takich sytuacji obojętnie, zamiast podjąć próbę edukacji i zwrócenia uwagi. Przecież to nie tylko kwestia ochrony przyrody – to także bezpieczeństwo. Woda w tatrzańskich jeziorach, o temperaturze zaledwie kilku stopni, potrafi błyskawicznie schłodzić rozgrzane ciało i spowodować niebezpieczne dla zdrowia skutki, takie jak omdlenia czy zaburzenia rytmu serca.

Nie da się ukryć, że w Tatrach coraz częściej zamiast miłośników natury, spotykamy turystów z podejściem "było selfie, była atrakcja". Przykładem takiego miejsca jest Morskie Oko, które oferuje piękne widoki, które na zdjęciach robią wrażenie. Szkoda tylko, że większość turystów zamiast na własnych nogach dociera tam wieziona w dorożkach przez wozaków wykorzystujących konie do granic możliwości. Należy więc pamiętać, że Tatry to nie park rozrywki. To miejsce, które wymaga szacunku, a ten szacunek powinien zaczynać się od zrozumienia, że przyroda nie jest nam dana na zawsze. To od nas zależy, czy będziemy mogli się nimi cieszyć za rok, pięć, czy dziesięć lat, a zrobione w górach selfie nie będzie jedyną pamiątką, która po nich pozostanie.