A myślałem, że już niczym nie zaskoczą. Oto pisowska wersja kłamstw Trumpa o psach i kotach
– Już dziś w Warszawie są takie miejsca, przed którymi ostrzegają dzielnicowi. Tam dochodzi do prób włamania przez migrantów do mieszkań, do segmentów, bo akurat jest taka dzielnica – oznajmił Jarosław Kaczyński podczas piątkowej konferencji prasowej w Sejmie. Przestrzegał, że "bezpieczeństwo jest co najmniej zagrożone, bo pustostany są zajmowane przez migrantów".
– To zjawisko jest ukrywane przed opinią publiczną, bo ma charakter lokalny – mówił dalej prezes PiS, krytykując przy okazji rządową strategię migracyjną na lata 2025-2030. Stwierdził, że to "Niemcy dostarczają nam migrantów", a w dokumencie brakuje wypowiedzenia unijnego paktu migracyjnego i zapisów o ochronie zachodniej granicy.
Według Kaczyńskiego propozycja rządu Koalicji 15 października nie rozwiązuje problemów z migracją. – Można to potraktować jako dokument, który przygotowuje w Polsce wprowadzenie polityki multi-kulti i paktu migracyjnego – ocenił.
Kaczyński o migrantach rzekomo włamujących się do mieszkań w Warszawie
Opozycja ma prawo krytykować działania rządu i nikt z tym nie dyskutuje – nawet jeśli robi to na opak. Jednak szczególnie elektryzujące były słowa prezesa o migrantach, którzy "próbują włamywać się do mieszkań" warszawiaków.
W końcu powiedział to jeden z najbardziej doświadczonych polityków w kraju. Lider największej w Polsce partii obecnej opozycji. Były premier i wicepremier ds. bezpieczeństwa.
Na konferencji prasowej Kaczyński nie ujawnił jednak, skąd ma takie informacje. Wygłosił przed kamerami tezy, które mogą zasiać strach i na tym zakończył. Do jego słów odnieśli się natomiast inni posłowie PiS – Radosław Fogiel i Paweł Jabłoński, którzy tylko podsycili niepokoje i domysły.
– Tak, wiem, gdzie to jest, całkiem niedaleko – powiedział Fogiel w Polsat News i dodał, że Kaczyński taką informację otrzymał od znajomego, który jest dzielnicowym. – Z pełną premedytacją nie mówił, o którą dzielnicę chodzi, żeby nie dekonspirować owego dzielnicowego, żeby nie miał problemów w pracy. Więc ja się do tego dostosuję – oświadczył.
Jego zdaniem, jeśli policja z jakiegoś powodu o takiej sytuacji nie informuje, to wobec rzekomego dzielnicowego mogłyby zostać wyciągnięte konsekwencje. Konkretnej dzielnicy nie chciał też ujawnić Jabłoński, były wiceszef MSZ. Stwierdził jedynie, że "takich miejsc w Polsce będą setki". Powiało grozą.
PiS-owska wersja kłamstw Trumpa o psach i kotach?
Czy daję wiarę słowom Kaczyńskiego, Fogla i Jabłońskiego? Nie. Bo każdy normalny obywatel zaalarmowałby służby, gdyby miał taką wiedzę.
Gdyby to była prawda, a politykom PiS leżałoby na sercu bezpieczeństwo warszawiaków (a szerzej: wszystkich Polaków), zadzwoniliby pod numer alarmowy 112. Bo tak się robi, kiedy drugiemu człowiekowi dzieje się krzywda. Nikt nie staje przed kamerami i nie opowiada, że wie, iż ktoś próbuje włamać się do czyjegoś mieszkania, tylko dzwoni na policję. A jeśli jest politykiem, organizuje też konferencję – ale potem, a nie zamiast.
Kilka lat temu Kaczyński oznajmił już Polakom, że PiS można nazywać "ludzkimi panami", były też słowa o "gorszym sorcie", a w 2015 roku ostrzegał, że migranci z Bliskiego Wschodu, którzy przybywają do Europy, są niebezpieczni, ponieważ przenoszą "pasożyty i pierwotniaki". Teraz prezes poszedł dalej i oświadczył bez żadnego trybu, nie podpierając tego żadnymi dowodami, że migranci próbują włamywać się do mieszkań w Warszawie.
W jakim celu? W jednym: aby siać strach wśród Polaków. Ot, tak Kaczyńskiemu, Foglowi, Jabłońskiemu (i nie wiem komu jeszcze) leży na sercu dobro obywatelek i obywateli. Myślą, że na tym strachu i na tych kłamstwach wrócą do władzy.
Wygląda na to, że mamy do czynienia z "zapłakaną kuzynką 2", tylko tym razem w wersji "anonimowego dzielnicowego z Warszawy". Ostatnio pisaliśmy też w naTemat.pl, że PiS chce sięgnąć po rozwiązanie rodem z USA i w partii odbędą się prawybory prezydenckie. Jednak Kaczyński i spółka sięgają po coś jeszcze zza oceanu.
Miesiąc temu, trakcie debaty prezydenckiej w USA, Donald Trump opowiedział kuriozalną historię o imigrantach pożerających zwierzęta domowe Amerykanów. – W Springfield jedzą psy. Ludzie, którzy przybyli, jedzą koty. Jedzą zwierzęta domowe ludzi, którzy tam mieszkają i to się dzieje w naszym kraju! I to jest wstyd! – mówił kandydat Republikanów na urząd prezydenta USA.
Dowodów na potwierdzenie swoich słów Trump nie przedstawił, podobnie jak Kaczyński w piątek w Sejmie. I choć jego wypowiedź sprostowano jeszcze w studiu telewizyjnym, w minioną środę miliarder ponownie sięgnął po te "rewelacje".
O komentarz do słów Kaczyńskiego w sprawie "migrantów, którzy próbują włamywać się do mieszkań warszawiaków", Onet zapytał u źródła, czyli w Komendzie Stołecznej Policji. – Nie komentujemy spraw, które nie miały miejsca – przekazał mł. insp. Robert Szumiata z zespołu prasowego KSP.
Czy Kaczyński i jego wierchuszka sięgną za jakiś czas po tę samą retorykę? Czas pokaże. Pamiętajmy jednak, że kampania prezydencka oficjalnie jeszcze nie wystartowała.
Czytaj także: https://natemat.pl/573697,duda-na-pozegnanie-wyprawi-impreze-na-zamku-krolewskim-ja-zrobie-grilla