Będzie wniosek o areszt dla sprawcy karambolu na S7. Wiemy, jak wyglądało przesłuchanie
O zarzucie dla Mateusza M. poinformował w niedzielę po południu prokurator Marcin Kurzępa z Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim. Przekazał, że 37-latek nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Mężczyźnie grozi do 15 lat więzienia.
Prokuratura jeszcze w niedzielę ma też skierować wniosek do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu. – Posiedzenie odbędzie się najprawdopodobniej dzisiaj – poinformował prokurator Marcin Kurzępa.
Dopytywany przez dziennikarzy, czy mężczyzna tłumaczył się w jakikolwiek sposób, odparł, że "odniósł się do pewnych rzeczy". – Natomiast na tym etapie postępowania nie będę o tym mówił – dodał śledczy.
Wniosek o areszt dla 37-latka. To sprawca karambolu na obwodnicy Gdańska
Wcześniej prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przekazał, że śledztwo zostało wszczęte z artykułu 173 par. 1 i 3 Kodeksu karnego. Dotyczy on spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach.
W piątkowym karambolu na południowej obwodnicy Gdańska zginęły cztery osoby, a 15 zostało rannych. Wśród ofiar jest dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat. Trwa identyfikacja dwóch kolejnych ofiar, zostaną przeprowadzone dodatkowe badania porównawcze DNA. Na poniedziałek zaplanowano sekcję zwłok.
W zdarzeniu na S7 w Borkowie brało udział 21 samochodów. Ofiary miały jechać w dwóch samochodach, które zostały staranowane przez ciężarówkę i zapaliły się na skutek uderzenia.
Kierowca ciężarówki, 37-latek, został w niedzielę przewieziony do prokuratury. Mężczyzna był pytany przez dziennikarzy, czy pamięta coś z wypadku, ale nie odpowiedział. Miał skute ręce, a na głowie bluzę – podał TVN24.
"Pojazd wytracił prędkość nie na skutek hamowania"
Wiadomo, że 37-letni kierowca ciężarówki był trzeźwy, a w jego organizmie nie stwierdzono substancji psychoaktywnych. Z ustaleń śledczych wynika ponadto, że w trakcie wypadku nie rozmawiał przez telefon.
Prokuratura przekazała, że Mateusz M. jechał z prędkością 89 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 80 km/h. Tak wskazała tachograf, który przeanalizowali śledczy. Hamowanie trwało 10 sekund.
– To oznacza, że pojazd wytracił prędkość nie na skutek hamowania, a na skutek uderzenia w samochody poprzedzające go i barierę energochłonną, dlatego czas hamowania był tak długi – tłumaczył prokurator Mariusz Duszyński.
Prokuratura powoła też biegłego, który oceni stan techniczny pojazdów i zrekonstruuje wypadek. Biegły pod uwagę weźmie także sytuację drogową. Odcinek S7, na którym doszło do tragedii, jest remontowany i są ustawione znaki ograniczające prędkość.
Prokurator Duszyński przekazał też, że warunki drogowe i pogodowe w momencie zdarzenia były dobre. – Były to okoliczności pozwalające na podjęcie manewrów wcześniej – stwierdził.