Wracali po meczu do domu... Chłopcy, którzy zginęli w karambolu byli nie tylko kibicami
W tragicznym karambolu, który miał miejsce 18 października na drodze S7 w okolicach Gdańska, zginęło czterech uczestników, w tym dwójka chłopców – młodych piłkarzy związanych z lokalną szkółką sportową.
Chłopcy byli nie tylko kibicami Lechii Gdańsk, ale i sami grali w piłkę, rozwijając swoją pasję w szkółce piłkarskiej Escola Futbolu. Wracali z meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa, gdy doszło do wypadku, który zakończył się tragedią.
Karambol na S7. Kibice wracali z meczu
Tragedia wydarzyła się w nocy z piątku na sobotę, po godz. 23:00, w okolicy węzła Gdańsk Południe. Na tym remontowanym odcinku S7 panował wzmożony ruch, ponieważ wielu kibiców wracało do domu po emocjonującym meczu Ekstraklasy. W tym dniu Lechia Gdańsk podejmowała Legię Warszawa, co jak zawsze przyciągnęło na stadion tłumy fanów.
Jak pisaliśmy w naTemat.pl w wyniku wypadku zderzyło się 21 pojazdów, a kilka z nich stanęło w płomieniach. Cztery osoby zginęły na miejscu, a 19 zostało rannych, z czego pięć nadal przebywa w szpitalu. Dwójka poszkodowanych jest w stanie krytycznym. Wśród ofiar znalazło się dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat. Wracali z rodzicami po meczu do domu.
Zagorzali kibice i obiecujący piłkarze
Chłopcy, którzy zginęli w wypadku, byli nie tylko zagorzałymi kibicami Lechii Gdańsk, ale także młodymi piłkarzami z dużym potencjałem. Treningi piłkarskie były dla nich codziennością, a związani byli z lokalną szkółką piłkarską Escola Futbolu, która prowadzi zajęcia m.in. w Pruszczu Gdańskim, Rotmance i Juszkowie. Śmierć tych młodych zawodników wstrząsnęła całą społecznością piłkarską w Trójmieście.
Szkółka piłkarska złożyła kondolencje rodzinom chłopców, publikując oświadczenie na swoich mediach społecznościowych: "W piątkowym karambolu na drodze S7 zginęło dwóch naszych zawodników. Nie ma słów, które wyraziłyby nasz smutek". W związku z tragedią wszystkie mecze zaplanowane na ten weekend zostały odwołane, a treningi zawieszono do 23 października.
Śledztwo w sprawie przyczyn wypadku
Śledczy nadal badają okoliczności wypadku, który doprowadził do tej tragicznej śmierci. Kierowca ciężarówki, uderzył w samochody stojące w korku, w wyniku czego doszło do wielkiego karambolu, został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Prokuratura ustaliła, że Mateusz M., 37-letni kierowca, jechał z prędkością 89 km/h na odcinku drogi, gdzie dozwolona prędkość wynosiła 80 km/h. Tachograf jego pojazdu wykazał dziesięciosekundowe hamowanie, co może sugerować, że próbował uniknąć wypadku, ale nie zdążył zareagować wystarczająco szybko.
Prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku potwierdził, że kierowca w momencie wypadku był trzeźwy i nie korzystał z telefonu. Zostało to ustalone na podstawie analizy urządzeń pokładowych oraz badania krwi kierowcy. Nieoficjalne informacje uzyskane przez "Informacyjną Agencję Radiową" wskazują, że Mateusz M. jest szefem firmy transportowej z województwa mazowieckiego i tego dnia zastępował innego kierowcę, co może sugerować, że mógł przekroczyć czas pracy. Śledczy będą teraz sprawdzać te doniesienia.
Prokurator wnioskował o tymczasowy areszt dla sprawcy wypadku. Sąd w dniu 21 października odrzucił wniosek i zadecydował o zastosowaniu wobec podejrzanego jedynie dozoru policyjnego.