Da się oglądać polską piłkę i się nie denerwować? Nie wiem, ale chyba czas to rzucić
Piłka nożna jest naszym sportem narodowym i nikt za bardzo nie wie dlaczego. To działka bardzo specyficzna. Poważnych sukcesów nie odnosiliśmy nigdy, nie mamy mocnej drużyny, co pokazały zresztą ostatnie rozgrywki Ligi Narodów.
PZPN ciągle zmienia trenerów, ci ciągle są w fazie "budowy drużyny". Trenerzy krajowi są za słabi, ci których kupujemy z zagranicy, nie są najlepsi w swojej branży. Efekt jest taki, że polska piłka narodowa szoruje po dnie, od czasu do czasu zaliczając jakiś efektowny minisukces.
No ale piłkę oglądają miliony, prawda? Wy też, prawda? Leci mecz, to się ogląda. I człowiek się łudzi, że tym razem będzie lepiej, i ma tę nadzieję, i się trochę denerwuje, trochę cieszy. A potem jak zwykle przychodzi rozczarowanie.
A gdyby tak tego unikać?
Ostatnio wpadłem na taki pomysł, żeby przestać oglądać naszą kadrę. Nie wyszło idealnie, ale widzę coraz wyraźniej, że oni po prostu na to nie zasługują. Ja mogę nawet lubić tych pojedynczych piłkarzy. Ale oni w kupie i z kolejnymi trenerami prezentują poziom piłkarskiego dna.
Tego się nie da oglądać. I ja nawet nie żądam, żeby zawsze zwyciężali. Ale żeby mieli jakiś pomysł na grę, żeby mieli waleczność. Przegrać można, ale w jakimś stylu...
Sposób pierwszy: kobiety
Ostatnio przez przypadek odpaliłem sobie mecz naszej żeńskiej reprezentacji. Tak naprawdę myślałem, że będą grać faceci. A tu kobiety. I wiecie co? To się oglądało o wiele lepiej.
Tak, dziewczyny biegają wolniej, słabiej kopią. Ale w ich grze jest coś piekielnie ważnego: emocje. Kłócą się, płaczą, skaczą ze szczęścia. Widać, że im zależy, widać, że chcą wygrywać, podnosić się po upadku. Nie cwaniakują, nie aktorzą, podnoszą głowy i lecą na przeciwniczki.
Gwarantuję wam: tu są emocje, tu można pokibicować. I to jest taki trochę powrót do korzeni piłki, do gry bez całej otoczki wielkiej kasy, głupich fryzur, samochodów za milion pieniędzy i narzekania. Panie po prostu grają, na dodatek robią to naprawdę dobrze!
Sposób drugi: idź na mecz
Ale nie reprezentacji. Idź na mecz swojej lokalnej drużyny z III, IV ligi czy okręgówki. To nie jest tak, że na trybunach wejdziesz w bandę troglodytów, którzy będą rzucać w zawodników butelkami po wódce. Spotkasz tam swojego sąsiada, nauczyciela twojego dziecka, panią ze sklepu, policjanta i radnego.
To prawdziwi kibice i prawdziwa piłka. Nie zepsuta pieniędzmi, czysta. Ci ludzie na boisku grają, bo lubią. Zarabiają mało, często wręcz do tego dokładają. To nie jest ich podstawowy zawód, to pasja. Trenerzy często pracują za grosze, zarabiają prowadząc zajęcia w kilku miejscach.
Szanuję lokalnych biznesmenów, którzy pakują swoje własne pieniądze w lokalną piłkę. Dla małego klubu kilka czy kilkanaście tysięcy rocznie może być kwotą olbrzymią.
Wydaje mi się, że o wiele trudniej małemu klubowi zdobyć parę tysięcy od faceta, który ma stację benzynową i myjnię, niż PZPN-owi wynegocjować ileś milionów od fabryki kabanosów. Za tym stoi o wiele większy wysiłek i warto to docenić.
Sposób trzeci: sam zacznij grać
Ile kosztuje obejrzenie meczu w telewizji? Siedzisz półtorej godziny na tyłku, obrastając w tłuszcz. Chipsy, orzeszki, piweczko albo inne niezdrowe napoje. Zobacz, kto sponsoruje kadrę: kabanosy, piwo, jedzenie na telefon. Światowe i europejskie rozgrywki? Chipsy, piwo, napoje.
Oni mają w tym interes. Zepsuj go i pieniądze, które wydałbyś/wydałabyś na te grzesznostki przeznacz na buty i trykoty. Idź grać. Będziesz mieć z tego więcej frajdy i zdrowia. Póki czegoś nie złamiesz, ale to inna historia.
Sposób czwarty: znajdź sobie inny sport
Zobacz, mamy w Polsce kibiców siatkówki, piłki ręcznej. W tych sportach jesteśmy akurat co najmniej nieźli. A nawet jak coś nie idzie, to widać, że sportowcom zależy. Że dają z siebie wszystko. Nikt nie ma do nich pretensji.
Może to i sporty nieco mniej popularne od piłki, ale co z tego? Ważne, że z tego jest frajda, że są prawdziwe emocje. Nie ma się co katować oglądaniem piłkarzy, patrz na innych sportowców. Siatkarze i szczypiorniści są dobrzy od lat i poniżej pewnego poziomu po prostu nie schodzą.
Kiedyś fajnie było ze skokami, ale popsuły się tak samo, jak piłka nożna. Było takie samo pompowanie balonika i gwiazdorzenie. Skończyło się tak, że starzy już nie skaczą dobrze, bo nie są w stanie, a młodych nie ma.
Z tym innym sportem może być jednak ciężko. Transmisje często są dodatkowo płatne, wymaga to trochę więcej wysiłku. No i nie ma gwarancji, że i tak nie zaczniesz znów patrzeć na mecze reprezentacji. Cóż, taki już los polskiego kibica...