Aktywistka Ostatniego Pokolenia ujawniła, czym przyjechała do tv. Ależ się pogrążyła
Aktywiści z Ostatniego Pokolenia znowu wzbudzili gorące dyskusje. Organizacja, która od dawna blokuje ulice, by zwrócić uwagę na kryzys klimatyczny, znalazła się w ogniu krytyki po wizycie jednej z przedstawicielek, Martyny Leśniak, w programie Polsat News.
Powód? Przyjechała do studia... taksówką.
"Raz leżymy na ulicy, a raz jeździmy taryfą"
Ostatnie Pokolenie promuje ideę ograniczenia ruchu samochodowego i rozwój publicznego transportu. Tymczasem Leśniak przyznała, że przyjechała do telewizji taksówką, bo inaczej "nie dotarłaby na czas". – Jechałam tutaj z panem taksówkarzem. To była bardzo miła rozmowa, pan stara się zrozumieć naszą sprawę – mówiła w programie.
To wywołało lawinę komentarzy w internecie. "Jak można głosić hasła o rezygnacji z aut, a potem wsiadać do taksówki?", "No bo jak to? Raz leżymy na drodze, a raz jeździmy taryfą?" – pytają oburzeni widzowie pod zamieszczonym w sieci materiałem. Dla wielu ta sytuacja to przykład klasycznej hipokryzji.
Głos zabrała też sama Agnieszka Gozdyra. Prowadząca program w Polsat News dziennikarka opublikowała post na portalu X. – "Wielu widzów zwróciło uwagę na niekonsekwencję przedstawicielki Ostatniego Pokolenia Martyny Leśniak, która przyznała, że przyjechała do studia taksówką. Państwo uznali to za sprzeczne z ideami, jakie głoszą aktywiści. Wyjaśniam, że skoro zapraszamy gości, to oferujemy możliwość transportu. Możliwość." – podsumowała.
Ostatnie Pokolenie tłumaczy
Organizacja wydała oświadczenie, które miało wyjaśnić sytuację. "Pani Martyna nie dotarłaby na czas do studia po pracy. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Nie chodzi nam o całkowite zaniechanie używania samochodów, tylko o dostępny transport publiczny" – przekazała Julia Keane, członkini Ostatniego Pokolenia. Organizacja dodała, że skupianie się na takich incydentach odwraca uwagę od istoty ich działań, czyli walki z kryzysem klimatycznym.
Problem w tym, że takie wyjaśnienia brzmią jak klasyczna, słaba wymówka. Warszawa jest dobrze skomunikowana, a publiczny transport to przecież filar postulatów Ostatniego Pokolenia. Gdyby Leśniak chciała dać dobry przykład zgodny z głoszonymi przez nią i narzucanymi innym wartościami, to mogła wybrać autobus, tramwaj, rower albo po prostu odmówić udziału w programie. A tak wybierając taksówkę, strzeliła sobie jedynie w kolano i sprawiła, że już nie tylko warszawscy kierowcy nie będą traktować aktywistów poważnie, ale i również cała Polska.