Chwile grozy na pokładzie polskiego samolotu. Piloci usłyszeli "pull up, pull up"

Antonina Zborowska
11 grudnia 2024, 12:19 • 1 minuta czytania
Polski samolot lecący do Lublany znalazł się w niebezpiecznej sytuacji. W kokpicie podczas podejścia do lądowania rozległ się alarm. Załoga musiała szybko zareagować i wykonać manewr awaryjny. Przedstawiciele Polskich Linii Lotniczych LOT złożyli oficjalne oświadczenie, w którym wyjaśniają, jak do tego doszło.
Samolot PLL LOT lecący z Warszawy do Lublany. Fot. Filip Naumienko/REPORTER

Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT, lecący z Warszawy do Lublany, znalazł się w niebezpiecznej sytuacji podczas podejścia do lądowania. System ostrzegania przed bliskością gruntu zareagował alarmem, zmuszając załogę do wykonania manewru awaryjnego.


W tej sprawie w rozmowie z dziennikarzami Onet.pl wypowiedzieli się przedstawiciele polskiej linii lotniczej, którzy wystosowali oświadczenie wyjaśniające niebezpieczne zdarzenie.

Alarm "pull up, pull up" w kokpicie

25 października br. samolot Embraer ERJ-195 o rejestracji SP-LNL, obsługujący rejs z Warszawy do Lublany, stolicy Słowenii, miał problem z przechwyceniem systemu nawigacji ILS. W efekcie maszyna obniżyła się poniżej bezpiecznej wysokości.

Z danych lotniczych wynika, że podczas pierwszego podejścia do lądowania samolot znajdował się około 400 metrów nad poziomem morza. W tym samym punkcie przy drugim podejściu wysokość wynosiła już 700 metrów. Alarm systemu EGPWS (Enhanced Ground Proximity Warning System) uruchomił ostrzeżenia dźwiękowe, w tym dramatyczne "Pull up, pull up!" (w górę, w górę) – zwykle znane wszystkim z filmów o katastrofach lotniczych.

Doświadczona załoga szybko zareagowała, wznosząc maszynę i wykonując manewr odejścia na drugi krąg. Samolot wylądował bezpiecznie 12 minut później. Pasażerowie, choć mogą mówić o wielkim szczęściu, na pewno nie zapomną tego lotu z powodu przeciążeń i gwałtownej zmiany ciśnienia, które w takiej sytuacji są bardzo odczuwalne.

Oświadczenie PLL LOT

Polskie Linie Lotnicze LOT w rozmowie z dziennikarzami Onet.pl potwierdziły zaistniały incydent, podkreślając, że samolot był sprawny technicznie, a warunki pogodowe nie miały wpływu na sytuację "Zdarzenie zostało zgłoszone zgodnie z obowiązującymi procedurami. Prowadzimy szczegółową analizę we współpracy z odpowiednimi instytucjami" – zapewnił redakcję przewoźnik.

Dodano, że manewry, takie jak te wykonane przez załogę, są standardowym elementem treningów symulatorowych, przygotowujących pilotów na sytuacje awaryjne. "Bezpieczeństwo to nasz najwyższy priorytet. Wyciągamy wnioski z każdego zdarzenia, aby stale podnosić standardy działania i szkolenia" – napisano w oświadczeniu.

Słoweńskie służby wszczęły dochodzenie

Słoweńska Komisja Badania Wypadków Lotniczych (AIB) zakwalifikowała zdarzenie jako poważny incydent. Śledczy zbadają przyczyny, dla których samolot nie przechwycił systemu ILS, oraz ocenią reakcję załogi.

Analiza będzie miała kluczowe znaczenie dla poprawy procedur bezpieczeństwa.