Zapytałam Mikołajów, jak widzą Polaków w Wigilię. Ich relacje są wymowne: "Przepych, przesyt"
Znajdujemy ich w całej Polsce – w dużych i małych miastach. Od lat przebierają się za mikołajów i odwiedzają polskie domy w Wigilię. Widzą więcej w ten wieczór, niż nam się wydaje zza naszych własnych wigilijnych stołów.
– Przynajmniej na chwilę działa magia świąt. I jest jakoś lepiej. Na co dzień Polacy są nieuprzejmi, jacyś spięci, jak mają wydać 10 zł, to narzekają. A gdy jest Wigilia, to przynajmniej na ten jeden dzień coś się w ludziach zmienia. Wszyscy są uśmiechnięci, życzliwi, hojni. Śmieją się, pozują do zdjęć i chętnie płacą. Nawet dają napiwki – mówi jeden z Mikołajów.
Z ich opowieści wyłania się całkiem ciekawy obraz polskiego społeczeństwa. Tak są przyjmowani w polskich domach. Takie widzą prezenty. I takie mają rodzinne refleksje.
"Starają się karmić Mikołaja. Zawsze pytają, czy chcę coś zjeść"
– Zazwyczaj jest: "Mikołaju, kieliszka", "Mikołaju serniczka", "A Mikołaj zostanie z nami?", "Polejemy, pogadamy". Nieraz jestem zaskoczony. Zrobiłem swoje, a tu przychodzi dziadek i przynosi mi flaszkę. "Święta są, mikołajowi się należy, jego reniferom też" – śmieje się jeden z Mikołajów.
Inni alkoholu w Wigilię na stołach nie widzą. Chyba, że po niej.
– Czasem chodzę w pierwszy lub drugi dzień świąt. Wtedy jest zupełnie inaczej. Wtedy widać, że jest to spotkanie typowo polsko-świąteczne. Jest alkohol, jest biesiada, jest wesoło. Nie tak jak na Wigilii, gdy czuć magię świąt – mówi inny.
Ale w wielu kwestiach są zgodni, ich obserwacje mocno się pokrywają. Słyszę na przykład:
– Starają się karmić Mikołaja. Zawsze proponują kawę, herbatę, colę, pierniki. Zawsze odmawiam, bo mam brodę.
– Zawsze pytają, czy chcę coś zjeść. Najczęściej się odmawia, bo Mikołaj nie ma czasu. Niejednokrotnie miałem sytuację, że dzieci dały mi własne wypieki, jakieś ciastka. Raz dostałem kubek z ciepłym mlekiem do sań.
– Z reguły stoły są obfite. Jest pełno wszystkiego. Zauważyłem, że gaszą światła, zapalają lampki. Często w tle lecą kolędy. Jest klimatycznie.
– W Wigilię się zmieniamy. Jak ktoś obcy ma przyjść do domu, to chcą pokazać, że życie rodzinne kwitnie. A wiadomo, jak jest na co dzień. Jednak tego dnia ja sztuczności nie widzę. Magia świąt naprawdę działa na ludzi – zauważa jeden z Mikołajów.
Ich ogłoszeń w sieci jest multum.
Mikołaj: Ja widzę szczęśliwe rodziny z dziećmi
W jeden wieczór są w stanie odwiedzić 5-6 rodzin. Zaczynają ok. godz. 16.00, kończą ok. 21.00. I na ogół wszędzie widzą dobry obraz. Gdy o tym opowiadają, gdy mówią o radości, jaką im dają, a czasem nawet o łzach w oczach tych ludzi, czuć jak strasznie lubią tę robotę i jak magia chwili też im się udziela.
Mikołaj 1: – Co widzę? Ja widzę szczęśliwe rodziny, z dziećmi, z rodzicami, dziadkami. Zawsze czuć świąteczny klimat. I te uśmiechnięte dzieci, gdy czekają na prezent. Widać, że rodzice chcieli zrobić im przyjemność.
Mikołaj 2: – Najfajniej, jak jestem u kogoś pierwszy raz. Kiedy dzieci nigdy wcześniej nie miały Mikołaja. Wtedy w ich oczach widać taki błysk! Jest lekki strach, robią takie duże oczy, są trochę w szoku. Ale jak są zadowolone, gdy widzą worek z prezentami! Lubię, jak stoją w grupie, bo wtedy wszystkie mają takie duże oczy!
Kiedyś wręczył dzieciom owady afrykańskie, które bardzo chciały dostać. – Jak dwóch młodych panów zobaczyło słoik z tymi owadami, to zaczęli mi skakać na ramiona. Tacy byli przeszczęśliwi. Mieli po 5-6 lat – mówi.
Mikołaj 3: – Nieraz widzę zaskoczenie i osłupienie dzieci. Znają św. Mikołaja tylko z opowieści. Patrzą przez okno, wyglądają go, a tu on wchodzi. Niektóre uciekają, niektóre lgną do mnie od samych drzwi. Są takie, że jak by mogły, to weszłyby do worka jeszcze przed rozdaniem prezentów, żeby zobaczyć, co tam jest. I takie, co zadają stos pytań.
– Wszyscy w rodzinach są pięknie ubrani. Wszystko jest na tip top. Jakby ze sklepu wyszli. Jak z okładki jakiejś gazety. Tacy piękni, uśmiechnięci i zadowoleni. Nawet jeśli są smutni w związkach, czy rodzinach, to chcą, aby ten dzień był wyjątkowy. To się czuje – dodaje.
Choć zdarzają się wyjątki, zapamiętane na długo. Na przykład rozkapryszone dzieci. Jak wynika z naszych rozmów – ogromna rzadkość w tym dniu, to się praktycznie nie zdarza. Jednak jeden z naszych Mikołajów w ubiegłym roku przeżył taki wstrząs.
Mikołaj: "Dzieci były niezadowolone z prezentów. Byłem zakłopotany"
– Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Wszedłem, rozdałem prezenty, a one od razu z pretensjami do mnie. Dlaczego w tym roku przyniosłem im tak małe prezenty? Cały czas ze mną dyskutowały, były niezadowolone.
– Żartuje pan.
– Nie. To była taka sytuacja, że byłem u nich ok. godz. 20. Dzieci wcześniej miały już wigilię w innym gronie i zostały obdarowane prezentami. Mikołaj miał im wręczyć tylko jeden prezent, symbolicznie, dla każdego. I one były z tego prezentu niezadowolone. To były totalnie rozpieszczone dzieci. Miały zero respektu dla Mikołaja – opowiada.
Dorośli nie zwracali uwagi. Na koniec nie usłyszał nawet "dziękuję". Do tego jedno starsze dziecko nagle siadło mu na kolanach: – I zaczęło tłumaczyć małym dzieciom, że mikołaj nie istnieje. Ze strony dorosłych nie było żadnej reakcji. A ja byłem zakłopotany i zdziwiony. Cała sytuacja była bardzo niezręczna i niesmaczna. W tym domu nie poczułem atmosfery świąt.
Mikołaj w domach bogatych i u przeciętnych Kowalskich
Mikołajowie twierdzą, że przypadkowe rodziny ich nie zamawiają. I tu mają bardzo różne doświadczenia. Jedni częściej odwiedzają normalne domy przeciętnych Kowalskich. Inni częściej trafiają do bogatych domów, bo nie jest to tania impreza.
– Jedni mają nowe chaty za kupę kasy, nowocześniejsze meble, kominki w salonach. Inni mieszkają w bloku albo w skromnych wiejskich chatach, które tylko z zewnątrz są odnowione. I gdy się wchodzi do domu za milion złotych, i do mieszkania w bloku za 200 tys. zł, czuć różnicę. Nie mówię, że wszędzie tak jest i nie nie mówię, że wszyscy tacy są. Ale dwa razy spotkałem się z okazywaniem bogactwa. I większą radość z wizyty Mikołaja widziałem w skromniejszym domu – mówi jeden z nich.
W niektórych domach widział, że Mikołaj był okazją, żeby się poprzechwalać, kto ma co lepszego.
– Niby czekają na Mikołaja, ale czasem widać, że to oni są najważniejsi. Czasem jest drętwo. Nie ma pytań, wtedy staram się to przeciągnąć, żeby nie wyjść po 15 minutach. A w innych domach odezwie się babcia, dziadek, jest klimat – mówi.
Ogólnie rodziny zamawiające Mikołaja dzielą na następujące kategorie:
– bogaci
– rodziny mniej zamożne, ale wtedy zrzucają się na mikołaja razem np. z sąsiadami.
– zazwyczaj jest to większe grono, z babciami i dziadkami
– są też rodziny skromniejsze i mniejsze, które goszczą ich tylko np. we czwórkę.
Co widzą w tych domach oprócz wigilijnego szczęścia?
Mikołaj: "Dwie godziny rozdawałem prezenty"
Jeden z Mikołajów: – Gdy chodzę po domach, to prezentów jest więcej niż u mnie w domu. Rodziny, które zamawiają mikołaja, są bogatsze niż przeciętnie. Chociaż nie jest to żelazna reguła.
Inny: – Byłem w jednym domu, w którym nie było zbyt bogato. I tego się nie spodziewałem, bo było tam bardzo dużo prezentów i były to bardzo duże prezenty. Ale byłem też w bogatszym domu i tych prezentów było zdecydowanie mniej. Po jednym, dwa, dla każdego. Naprawdę różnie bywa. A raz miałem taką wigilię, że było tyle prezentów, że cały czas je rozdawałem i myślałem, że to jakaś niekończąca się studnia.
Gdy przyjechał do tego domu, to już zastał 5-6 worków wypełnionych prezentami.
I jeszcze jeden Mikołaj: – Z prezentami bywa bardzo różnie. Raz byłem na Wigilii w prywatnym domu, na której było ze 300 osób. Dwie godziny rozdawałem prezenty. Ja uważam, że gdyby nie zachowanie dzieci to byłaby bardzo niewdzięczna praca. Ludzie są pretensjonalni. Jedyne bezpretensjonalne przyjęcie to dzieci.
Ale co najbardziej zwraca ich uwagę? I jakie widzą prezenty?
Mikołaj: "W bogatych domach jest bardzo duży przepych"
– W bogatych widać przesyt, nawet nad wyraz. Gdy otwierają portfele, płacąc za usługę, to tak jakby chcieli pochwalić się przed szwagrem. Otwierają portfel, a tam kanapka. 3-4 tysiące, po stówkach. Lekko je wysuwają, płacą, jakby kpiąc z kogoś, że może mieć mniej od nich – opowiada jeden z Mikołajów.
Mówi, że to bardzo rzuca się w oczy. – Jest bardzo duży przepych. Może stoły wigilijne wyglądają normalnie, jest na nich 12 potraw, ale są inne, droższe prezenty. To duże zestawy lego, czy zestawy z lalką mówiącą z reklamy, które kosztują krocie. Jedno dziecko dostaje z cztery, pięć zabawek po 300-400 zł – mówi.
Inny: – W tym roku byłem już u bardzo zamożnych ludzi, do których przyjechali znajomi i rodzina. Siedmioro dzieci dostało 30 prezentów i to dużych. Ta rodzina zapadła mi w pamięć.
– Widział pan ich prezenty?
– Niektóre widzę. Tam były np. karty Pokemonów. Jedna karta to 50 zł, a tam były 4 talie, w każdej chyba po 50 kart. Trochę ich to kosztowało. Był interaktywny robot, samochód zdalnie sterowany, rower, narty. Wszystko z wyższej półki. Jeden najtańszy prezent był wart ok. 200 zł.
– Ile taki wór mógł kosztować?
– Z 5-6 tys. na pewno. To były prezenty tylko dla dzieci. Ale takie sytuacje zdarzają się nieczęsto. Dzieci najczęściej dostają do 3 prezentów, do 100 zł.
Jeszcze inny z naszych rozmówców też kiedyś oszacował dwa worki prezentów. Wyszło mu ok. 10 tys. zł. W środku nie było nic niezwykłego – zabawki, biżuteria, perfumy, ubrania.
– Czasem widać, że rodzina jest skromna i prezentów jest garstka, dla każdego po jednym. A czasami jest tak, że jak przyjdzie się do jakiegoś bogatszego domu to i dwa pełne worki prezentów się przynosi. Często przy mnie je otwierają – mówi.
Tak, trafiają też do domów, gdzie dzieci dostają słodycze i np. gry planszowe i klocki.
– Ale takie małe klocki, nie za kilka stów, które dziecko zaraz pogubi albo z racji wieku nie będzie potrafiło ich ułożyć, bo ktoś z bliskich nie będzie miał czasu, żeby mu pomóc. Widać, że niektórzy stawiają na rozwój dziecka – dzieli się swoimi obserwacjami Mikołaj.
Czytaj także: https://natemat.pl/578621,wynajecie-mikolaja-na-swieta-to-nie-tania-zabawa-cenniki-robia-wrazenieMikołaj: "Tak jakby za mało było uczucia dla tego dziecka"
Czasem niektórzy z nich zauważają, że w niektórych rodzinach może dzieciom czegoś brakować. Ale na pewno nie prezentów.
– Miałem ostatnio taki przypadek podczas Mikołajek. Jedno z dzieci przez całe spotkanie stało z boku. Potem się przytuliło się do mnie i mówi: "Przyjdź do mnie Mikołaju w Wigilię na Boże Narodzenie. Jak nie będziesz miał gdzie spać, to ja ci zorganizuję coś do spania, żebyś tylko u nas został". Aż łza mi się prawie uroniła. Tak jakby za mało było uczucia dla tego dziecka. Za mało miłości, troski, zabawy – mówi Mikołaj.
Dodaje też, że czasem Mikołaj mówi do dzieci tak, jak być może nikt inny do nich na co dzień nie mówi.
– Są takie sytuacje nie do podrobienia. Dzieci są spontaniczne. Mówią prawdziwie. Może nie powiedzą bezpośrednio, że mama z tatą czasami się kłócą. Ale one to przekazują. Widać, że w niektórych domach czegoś niejednokrotnie brakuje. Nie wiem, czy dziecko z dużą ilością prezentów będzie szczęśliwsze niż dziecko z biedniejszej rodziny, które może mieć więcej miłości od najbliższych. Prezenty i tak mogą potem trafić do kosza – zauważa.
Czytaj także: https://natemat.pl/581750,w-2025-r-miliony-z-nas-musza-wypelnic-ten-obowiazek-nawet-5-tys-zl-kary