nt_logo

Wendzikowska przerywa milczenie ws. odejścia z TVN. Padły oskarżenia o mobbing

redakcja naTemat

02 października 2022, 12:27 · 4 minuty czytania
Anna Wendzikowska opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym wyjaśnia, dlaczego postanowiła odejść z TVN. "Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy 'gwiazda z telewizji', a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" – wyznała dziennikarka.


Wendzikowska przerywa milczenie ws. odejścia z TVN. Padły oskarżenia o mobbing

redakcja naTemat
02 października 2022, 12:27 • 1 minuta czytania
Anna Wendzikowska opublikowała w mediach społecznościowych wpis, w którym wyjaśnia, dlaczego postanowiła odejść z TVN. "Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy 'gwiazda z telewizji', a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" – wyznała dziennikarka.
Wendzikowska ws. odejścia z DDTVN: "Byłam poniżana, gnębiona" Fot. aniawendzikowska / Twitter
  • W sierpniu Anna Wendzikowska poinformowała, że po 15 latach odchodzi z pracy w "Dzień dobry TVN"
  • Kilka tygodni później opublikowała na Instagramie post, w którym wyznaje, że była ofiarą mobbingu
  • Dziennikarka zainicjowała dochodzenie, które poskutkowało zwolnieniami w TVN

"Mobbing to takie nowe słowo"

Anna Wendzikowska dołączyła do ekipy "Dzień dobry TVN" w 2007 r. Na antenie stacji przeprowadzała głównie wywiady z aktorami oraz twórcami. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest w porządku, ale jak twierdzi dziennikarka, nic nie było w porządku.

Kilka tygodni po ogłoszeniu, że odchodzi z pracy, zdecydowała się na odważne wyznanie – ujawniła, że przez lata była ofiarą mobbingu. "Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie teksty w stylu: nie podoba się to do widzenia, wiesz, ile osób chętnych jest na twoje miejsce?" – napisała.

"Do polskiej telewizji trafiłam cztery lata po pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie..." – przyznała Wendzikowska.

"Sorry Anka, nie oglądasz się"

"Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy 'gwiazda z telewizji', a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" – czytamy.

Dziennikarka opisała również, że pracownicy stacji mieli ją okłamywać w kontekście oglądalności jej materiałów. "Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia w studio, usłyszałam: 'sorry Anka, nie oglądasz się'. Pomyślałam cóż, trudno, chodzi o dobro programu" – napisała.

Jednak "coś ją tknęło" i postanowiła sprawdzić wyniki oglądalności. Jak dodała, "W momencie mojego wyjścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza".

"Prosiłam o pomoc"

Wendzikowska tłumaczy, że zwracała się o pomoc przy montowaniu materiałów i tłumaczeniach. Prosiła również o możliwość częściowej pracy zdalnej, ponieważ "nie wyrabiała się ze wszystkim przy dzieciakach". Wówczas miała usłyszeć, że "nikt tu nie ma specjalnych praw".

"Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 godzin przed emisją, z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannym programem" – relacjonuje.

"Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak" – podkreśla. Jak przyznaje dziennikarka, uważała, że to jej wina. "Że jestem zła, nieudolna, trudna, że może, jeśli bardziej się postaram, to wszystko będzie pięknie, a problem zniknie. Nie znikał, było coraz gorzej" – zaznacza.

"Bałam się, że urodzę w samolocie"

Anna Wendzikowska pisze również, że na wywiad do Los Angeles poleciała 3 tygodnie przed porodem. "Musiałam dostać pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie. Nikt nie wie, że poleciałam na jedną noc do Filadelfii, zostawiając dziecko z nianią, kiedy miało dwa tygodnie" – czytamy.

Dodaje, że wiele osób wie natomiast, iż do pracy wróciła sześć dni po porodzie. "Nie wiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzie idealnym przykładem, żeby się mnie pozbyć" – tłumaczy i podkreśla, że potrzebowała pracy, ponieważ była sama z dwójką dzieci na utrzymaniu.

"Zastanawiałam się, czy skok z piątego piętra załatwi sprawę"

Wyznała, że "trwała w tym, bo myślała, że nie ma wyjścia". Opowiedziała również o swojej chorobie. "Były leki, były terapia, na jakiś czas pomagało. Ale z przemocą jest tak, że, jak się na nią godzisz, to jej poziom rośnie. To nie jest historia o tym, jak byłam źle traktowana, ale dlaczego w tym trwałam. W ciszy i w poczuciu winy, że mnie to spotkało" – napisała.

"Najprościej byłoby stwierdzić, że mobbing był przyczyną depresji, ale myślę, że było zupełnie inaczej. Przyczyną mojej sytuacji w pracy, był moje nieuleczone traumy i schematy, które sprawiły, że akceptowałam takie traktowanie. A depresja to był bezpiecznik. Wywaliła, żebym zwróciła uwagę na to, co się ze mną dzieje" – czytamy.

Przyznała również, że miewała myśli samobójcze. "Pamiętam, jak się zastanawiałam czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: "z którego piętra trzeba skoczyć, żeby..." – relacjonuje.

"To ja zapoczątkowałam dochodzenie"

Na końcu wpisu Anna Wendzikowska wspomniała, że po powrocie z Gwatemali zobaczyła na Facebooku komentarz byłej koleżanki z pracy, która napisała "ciekawe, kiedy ktoś odważy się powiedzieć prawdę o tym, co się dzieje w tej telewizji, która co roku zostaje najlepszym pracodawcą".

Jak tłumaczy dziennikarka, uznała wtedy, że to musi być ona. "Tak, to ja zapoczątkowałam dochodzenie, które skończyło się zwolnieniami. Nie, to nie tylko moja historia to spowodowała (...) Żeby odzyskać sprawczość i zacząć odbudowywać poczucie własnej wartości, musiałam zamknąć tamte drzwi. Nikt mnie nie zatrzymywał" – czytamy.

***

Przypominamy, że każda osoba, która boryka się z depresją lub ma problemy i chciałby porozmawiać, może zadzwonić pod jeden z poniższych numerów telefonu:

  • 116 123 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych w kryzysie emocjonalnym, czynny przez 7 dni w tygodniu w godzinach 14–22
  • (22) 855 44 32 – Ośrodek Interwencji Kryzysowej – pomoc psychiatryczno-pedagogiczna, czynny 7 dni w tygodniu całodobowo
  • (22) 484 88 01 – Antydepresyjny Telefonia Zaufania fundacji ITAKA, czynny cały tydzień z wyjątkiem soboty, godziny dostępne na stronie stopdepresji.pl
  • (22) 594 91 00 – Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji, czynny w każdą środę i czwartek od 17 do 19