To żaden nacjonalizm, to z Polaków "wyłażą" kompleksy.
To żaden nacjonalizm, to z Polaków "wyłażą" kompleksy. facebook.com/grzegorz.lindenberg
Reklama.
– Co tu gadać? To wyłażą z ludzi kompleksy. W Reichu albo w Anglii muszą zapi... u jakiegoś arabo-niemco-pakistańca, to przyjeżdżają do kraju i odreagowują. Wiedzą, że tutaj nikt im nie zwróci uwagi. Bity nie zawoła reszty rodziny i nie wtłucze w odwecie – komentuje w nieco wulgarny sposób Krzysiek, który pracuje w zakładzie mięsnym w niemieckiej Rhedzie.
W Polsce skończył pedagogikę i nawet krótko pracował w szkole. Dostawał 1400 złotych, w Rhedzie przy rozbiorze mięsa "do łapy wpada piątka". Za kilkanaście godzin machania nożem, ale to nie jedyna cenna emigracyjnego życia...
– Pracujesz jak szalony, a nadbrygadzista – Niemiec ze Stambułu – krzyczy do ciebie po niemiecku z tureckim akcentem, że norma nie wyrobiona, to cię krew zalewa. On nawet niemieckiego nie zna! – irytuje się na wspomnienie.
Z okien jego bloku widać arabskie rodziny, może cześć z nich to uchodźcy.
– I wiesz co, śmieszny ten nasz patriotyzm – mówi do mnie Krzysiek. – Siedzimy w tym oknie z kumplami i gadamy, że arabscy migranci piją piwo na socjalu, a Niemcy biją im brawo. A w gruncie rzeczy, każdy z nas kombinuje, jak dostać socjal. Naprawdę śmieszny mnie ten patriotyzm. Najlepiej pracować u Angola, gdy kurs funta jest wysoki, a głosować na PiS i Polskę, która wstaje z kolan.
Polak jeden, kompleksów dwa
Krzysiek jest jednym z ponad dwóch milionów Polaków, którzy wyjechali na Zachód. A do tego kilka innych milionów, którzy byli i wrócili. W kraju dają upust tłumionej złości. Co ciekawe, Polacy to kłębowisko sprzecznych kompleksów – niższości wobec Zachodu i wyższości wobec Wschodu.
Prof. Stanisław Zapaśnik dla tygodnika „Przegląd” komentował: – Bardzo dużo mamy kompleksów. Mało jest narodów tak zakompleksionych jak Polacy. Mamy np. poczucie wyższości wobec Rosjan, których „polscy panowie” uważają za naród chłopski i azjatycki. To uczucie rozciąga się też na inne strefy wschodnie, natomiast jeśli chodzi o Zachód, sytuacja jest odwrotna. Na tamtych terenach Polacy zwykle prezentują swój kompleks niższości, ale powtarza się to też często w kraju – nasz stosunek do przybyszów z Zachodu jest pełen uniżoności i podziwu przede wszystkim dla historii i kultury tamtych krajów.
No bo trudno nie mieć "poczucia wyższości wobec wschodnich sąsiadów". Patrząc na mapę widzimy przecież, że Polska leży w centrum Europy. Prawdziwy powód do dumy.
– Ale Rosjanin patrząc na mapę swego kraju widzi Polskę, jako mały kraj, gdzieś za zakrętem ich granic. Kraj jeden z wielu – mówi z rozmowie z naTemat dr Piotr Binder, socjolog, który w celach naukowych często wyjeżdża na Wschód.
Na ironie zakrawa fakt, że polskie kompleksy przeniosły się na naukowe elity. Od lat 90-tych nastąpiło gwałtowne odwrócenie Polski od Rosji. Kontakty właściwie zerwano. Polscy naukowcy związali się z uczelniami na Zachodzie. Rosja stała się krajem egzotycznym, o której czasem dziennikarze odkrywają niemal, że tam „jest woda w kranach”.
– Na polskich uczelniach można spotkać Ukraińców, ale nie Rosjan. Pytałem ich, dlaczego? I stwierdzali, że gdyby były jakieś oferty stypendialne to może studenci z rosyjskich, peryferyjnych uniwersytetów zdecydowaliby się na studia w Polsce. Natomiast ci z moskiewskich już nie. Tam jest wiele znakomitych uczelni z angielskim i zachodnimi wykładowcami. Dla nich nauka w Warszawie byłaby uczeniem się na prowincji, porównywalnym do nauki w Mińsku. W sferze nauki, to jak z tymi gazociągami, ponad naszymi głowami sięgają bezpośrednio do Zachodu. Tam częściej na konferencjach spotykam Rosjan, niż na polskich spotkaniach – komentuje Binder.
Słoiki wyrosły z buractwa
Ataki sfrustrowanych Januszów w tramwaju nasunęły mi pewne spostrzeżenie. Do tego rękoczynu trzeba doliczyć inne wydarzenia, które potwierdzają moją diagnozę. W Łodzi jeden z klientów banku, gdy u kasjerki dojrzał naszyjnik z gwiazdą Dawida, krzyczał, że żadna Żydówka nie będzie go obsługiwać. Widać w Łodzi ataki fobii są zaraźliwe, bowiem kilku kiboli paliło kukły Żydów. W gruncie rzeczy to też wyładowanie frustracji i zwykłe buractwo. Krzykliwe, jak u warszawskich słoików przed laty, tylko w innym wydaniu. Przyjeżdżali na wieś swoimi volvo czy innym pewnie służbowym autem, i się wozili. Pokazywali, jak się powodzi. Pędzili tak szybko, że patrol w policyjnym "polonezie" nie był w stanie ich dogonić. Ku irytacji wiejskich chłopaków, wyrywali najwięcej dziewczyn na dyskotekach.
Tylko czasem płakali... Przy wódce rozwiązywał się język i wylewali żale, co robią, aby być utrzymać się korpo. Wtedy było widać, że ich kozaczenie to tylko przykrywka do strachu. To było kilka lat temu. Słoiki dalej są, ale już się nie wożą. Trudno zaimponować na wsi nowym volvo, skoro jego mieszkańcy w Londynie napatrzyli się na bentleye. Apartament w Warszawie nie robi już „łał”, skoro znajoma siedzi w ogromnej hacjendzie pod Madrytem, druga w malowniczym domku na irlandzkim klifie. Warszawiacy chyba z tego rodzaju buractwa wyrośli. Teraz przyjdzie zmierzyć się "narodowi" z kolejnymi. Jak pozbyć się kompleksów?
Nabierz dystansu do siebie!
W poradnikuzdrowie.pl znalazłem rady psycholog, Dominiki Ambroziewicz-Wnuk, które dotyczą głównie kompleksów na tle wyglądu, ale ciekawie brzmią w zestawieniu do narodowych przywar. Pierwsza z nich: „Nabierz do siebie dystansu. Brzmi to banalnie, ale często zapominamy, że na szczęście lub niestety, nikt z nas nie jest pępkiem świata”. Dla reszty frustratów jej słowa również mogą okazać się pomocne: „Szukaj aktywności, które sprawią ci radość. Zaczynaj od podstaw, ucz się z innymi, koncentruj na swoich doznaniach, śmiej się z innymi, jak coś wam nie wychodzi, staraj się nie porównywać".

Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl