Czy od lat przyjaźniąca się z Donaldem Tuskiem kanclerz Niemiec Angela Merkel naprawdę mogła "przyjąć do wiadomości" to, co o szefie RE opowiedzieli jej politycy PiS...?
Czy od lat przyjaźniąca się z Donaldem Tuskiem kanclerz Niemiec Angela Merkel naprawdę mogła "przyjąć do wiadomości" to, co o szefie RE opowiedzieli jej politycy PiS...? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Angela Merkel od lat jest najważniejszą sojuszniczką Donalda Tuska. Nie jest tajemnicą, że przyjaźnią się także prywatnie. Ta przyjaźń z przywódczynią niemieckich chadeków była dla Donalda Tuska bardzo ważna już, gdy był premierem Polski. Kiedy z jej wsparciem zajął stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, te relacje mogły się tylko wzmocnić. Nic więc dziwnego, że – pomimo wcześniejszych dementi – podczas wtorkowej wizyty Angeli Merkel w Polsce, jednym z najważniejszych tematów było przedłużenie kadencji Donalda Tuska na czele najważniejszej unijnej instytucji.
Temat ten miał zostać poruszony także podczas spotkania kanclerz Merkel z politykami Prawa i Sprawiedliwości. W bardzo charakterystyczny dla nich sposób... Jak relacjonował dziś Ryszard Legutko, z pozycji władz państwa prawie pozbawionego sojuszników w Unii Europejskiej o szefie RE cieszącym się poparciem prawie wszystkich państw członkowskich mówiono tak:
Ryszard Legutko
europoseł PiS w "Sygnałach Dnia" PR1

Zostały podane argumenty, dlaczego polski rząd nie może poprzeć tej kandydatury. Bo Tusk ponosi odpowiedzialność – na razie polityczną – za szereg spraw. W Polsce toczą się postępowania ws. Amber Gold, prywatyzacji. Odpowiedzialność polityczna istnieje, nie mówiąc o odpowiedzialności za katastrofę smoleńską, za gierki z Putinem. Tusk jako szef RE łamie niepisane i pisane umowy. Uczestniczył w kampanii prezydenckiej w Polsce, bardzo krytycznie wypowiada się o polskim rządzie. Czego nie wolno mu robić...

Europoseł znany z częstego prezentowania na arenie europejskiej skrajnej niechęci do swojego wpływowego rodaka wyraził przekonanie, iż Angela Merkel tę litanię o winach Tuska "przyjęła do wiadomości". Przedstawiciele władz próbujących pozbawić swój kraj przedstawiciela zajmującego najważniejsze stanowisko w unijnych strukturach poszli jednak jeszcze dalej. Do wiadomości niemieckiej kanclerz podano podobno, że Polska najchętniej poparłaby całkowitą likwidację stanowiska szefa RE. I właśnie to jest jeden z pomysłów PiS na reformę UE, o której tyle wspominano podczas wczorajszej wizyty.
Wątpliwe jednak, by tak poinstruowana kanclerz Niemiec przeszła do realizacji planu PiS. Mówi się bowiem, że obecny przewodniczący RE ma już nie tylko pewne poparcie wszystkich państw członkowskich (poza Polską...). Zgoda na jego reelekcję miała zostać zawarta także między najbardziej wpływowymi w Europie frakcjami politycznymi. By chadek z Polski pozostał na stanowisku, z własnego przedstawiciela na czele najważniejszych instytucji UE zrezygnować mieli socjaliści (z Europejskiej Partii Ludowej wywodzą się już szef Komisji Europejskiej i przewodniczący Parlamentu Europejskiego).
Jak informowaliśmy w naTemat, na ziemię w tej sprawie rząd w Warszawie sprowadzają już nawet mniejsi sąsiedzi. We wtorek prestiżowy czeski tytuł "Hospodářské noviny" ujawnił, iż państwa Grupy Wyszehradzkiej przypominają rządowi PiS, iż nie może on jednostronnie blokować przedłużenia kadencji Donalda Tuska. "Unijni liderzy wybrali Tuska na przewodniczącego w sierpniu 2014 roku. Ówczesny polski premier nie był tylko kandydatem Polski, ale całej wyszehradzkiej czwórki" – podkreślają za południową granicą.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl