Sprawy przed różnego rodzaju mogącymi orzekać o winie komisjami nierzadko są kuriozalne i sprowadzają się do zwykłych zemst lub szykan. Zwykle to wszystko dzieje się jednak w ciszy i za zamkniętymi drzwiami urzędów. Jakież musiało być więc zdziwienie śląskiej komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli, gdy próbie ukarania 10 nauczycielek z Zabrza za przyjście 3 października 2016 roku do pracy w ciemnych ubraniach przyglądnąć postanowił się tłum mediów i polityków opozycji. Ta presja chyba zadziałała.
W piątek ruszyły postępowania w sprawie dziesięciu nauczycielek z Zespołu Szkół Specjalnych nr 39 w Zabrzu, które 3 października 2016 roku tylko symbolicznie postanowiły wesprzeć trwający wówczas "Czarny poniedziałek" – ogólnopolski protest kobiet przeciwko projektom ustaw ograniczającym ich podstawowe prawa.
Jak informowaliśmy w naTemat, zabrzanki przyszły do pracy w szkole w czerni, a podczas jednej z przerw zrobiły sobie jeszcze zdjęcie, które jedna z nich zamieściła na Facebooku. Po czym okazało się, że grozi im za to kara nagany, zwolnienie z pracy lub nawet całkowite wydalenie z zawodu.
Ci, którzy nieprawomyślnie ubierające się nauczycielki zaciągnęli przed komisję dyscyplinarną przy śląskim wojewodzie myśleli pewnie, że sprawie nie będzie chciał się przyglądać nawet pies z kulawą nogą. Jednak dzięki nagłośnieniu jej w mediach oraz powszechnej mobilizacji wśród polityków opozycji i działaczy na rzecz praw człowieka sala, w której ważą się losy dalszej kariery zabrzańskich nauczycielek wyglądała dziś tak:
Od rzecznik dyscyplinarnego kobiety usłyszały zarzut publicznego manifestowania poglądów w miejscu pracy, czym miały uchybić godności zawodu. W piątkowe popołudnie poinformowano, że po rozpatrzeniu sprawy pierwszej z zabrzańskich nauczycielek komisja dyscyplinarna uznała, iż nie ma podstaw do wymierzenia jej żadnej kary. Zostało jednak jeszcze 9 takich postępowań.
Jak zauważają komentatorzy, ta afera z pewnością będzie miała wpływ nie tylko na życie tych dziesięciu kobiet i wizerunek śląskiej oświaty. To też kolejna cegiełka dołożona do nieuchronnych problemów partii rządzącej, przeciwko pomysłom której nauczycielki symbolicznie protestowały. "Ukarać nauczycielki za czarny ubiór? Tak właśnie przegrywa się wybory. Tracą chłopcy kontakt z rzeczywistością. Szybko poszło" – komentował w piątkowy poranek politolog i były europoseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Migalski.
Na to, że swoje obecne problemy zawdzięczają ludziom prawicy wskazują też same nauczycielki. Jak podaje TOK FM, kobiety poinformowały dziś, że autorem donosu na nie jest kolega z pracy. – To działacz "Solidarności". Od wielu lat jest chroniony przez swojego ojca, który jest szefem nauczycielskiej "Solidarności" w Zabrzu – powiedziały.