Frans Timmermans może zostać następcą Jean-Claude'a Junckera na stanowisku szefa Komisji Europejskiej.
Frans Timmermans może zostać następcą Jean-Claude'a Junckera na stanowisku szefa Komisji Europejskiej. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Takie wieści przynosi w poniedziałkowy poranek "La Repubblica". Z ustaleń jednego z najbardziej renomowanych włoskich dzienników wynika, iż koszmarne dla Prawa i Sprawiedliwości decyzje personalne na szczytach unijnej władzy mają zapaść jeszcze na długo przed reelekcją Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Okazuje się bowiem, że gotów do rezygnacji w ciągu kilku tygodni ma być już przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.
Kontynuować kadencji miało mu się odechcieć przez to, jak do budowania wspólnoty podchodzi część państw... I nie chodzi mu o unijne enfants terribles ze Wschodu, a głównie Niemcy i Holandię. Przywódcy tych państw mają wywierać na Junckerze presję w sprawie wstrzymania prac nad planami reformy integracji europejskiej ze względu na trwające u nich kampanie wyborcze. Decydujące w sprawie przyszłości Junckera ma być zaplanowane na środę spotkanie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Cóż w tym złego dla ekipy "dobrej zmiany"? Chodzi o nazwiska osób, które brane są pod uwagę jako następcy Luksemburczyka. "La Repubblica" twierdzi, że faworytem w oczach rozgrywających w Unii Europejskiej jest były premier Finlandii, 45-letni Jyrki Katainen. Co jeszcze tak bardzo ciśnienia w gmachu przy Nowogrodzkiej pewnie nie podnosi... Jednak pada jeszcze jedno nazwisko, które ostatecznie może lepiej wpisać się w przetasowania na europejskich salonach.
Inny z faworytów do zastąpienia Junckera to bowiem obecny pierwszy wiceprzewodniczący KE, czyli znienawidzony przez PiS Holender Frans Timmermans. To człowiek, który prowadzi w Komisji sprawę polskich kłopotów z zachowaniem praworządności i który zaledwie kilka dni temu urządził Witoldowi Waszczykowskiemu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa publiczne upokorzenie zakończone stanowczym apelem, by PiS szanował polską konstytucję.
Gra na Tuska
Za Katainenem przemawia młodość i popularność. Timmermans ma jednak silniejszą pozycję partyjną. Młody Fin to chadek z Europejskiej Partii Ludowej. Podobnie, jak ustępujący szef KE Jean-Claude Juncker, nowy przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani i czekający na reelekcję przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
W unijnej polityce nie przyjęło się tymczasem, by jedna frakcja obsadzała wszystkie najważniejsze stanowiska. Pojawiały się informacje, iż tym razem europejscy socjaliści się na to wyjątkowo zgodzili, by pomóc Polakowi w utrzymaniu fotela szefa RE, ale teraz otwiera się szansa na utrzymanie starych zasad. "Należne" im stanowisko frakcja socjalistów może otrzymać forsując kandydaturę Fransa Timmermansa, który w Holandii należy do tamtejszej Partii Pracy.
W ciągu najbliższych kilku miesięcy rozstrzygnięcia na szczytach unijnej władzy mogą przybrać kształt czegoś, co politykom PiS nie śniło się nawet w najgorszych koszmarach. Donald Tusk pozostający na czele RE i Frans Timmermans przyglądający się poszanowaniu prawa z fotela szefa KE to wróżba samych kłopotów.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl

źródło: "La Repubblica".