To nie pierwsza akcja CBA, która wywołała tak jednoznaczne skojarzenia. Zbliżają się wybory samorządowe, widać, jak lokalni politycy opozycji są atakowani. Ale tu pojawił się wyraźny zbieg okoliczności, który szybko został zauważony w sieci – w Poznaniu CBA wkroczyło do Urzędu Miasta dokładnie w dniu, gdy Jacek Jaśkowiak – znany z bardzo krytycznego nastawienia do obozu władzy – został wspólnym kandydatem PO i Nowoczesnej na prezydenta miasta. "To kolejny PiSowski przypadek" – piszą internauci.
Informacja o najnowszej akcji CBA rozeszła się lotem błyskawicy. Agenci wkroczyli do Urzędu Miasta w poniedziałek rano, w dniu konwencji PO i Nowoczesnej, która ogłosiła wspólny start w wyborach samorządowych. Jacek Jaśkowiak został zaś kandydatem na prezydenta.
– Poznań stał się miejscem wyraźnego sprzeciwu wobec PiS, miejscem samorządowego veta wobec centralizacji państwa. Dzięki Jackowi zrobiliśmy wiele w obszarach, gdzie państwo zawiodło. Począwszy od programu in vitro, politykę senioralną, po kulturalną – mówił podczas poznańskiej konwencji Rafał Grupiński z PO.
"Precz z kaczyzmem! Nie dajmy ośmieszać Polski"
Jacek Jaśkowiak to znany samorządowiec, prezydent Poznania od 2014 roku, który nie raz miał okazję podpaść PiS. Od samego początku uczestniczył w marszach KOD, a podczas jednej manifestacji sam krzyczał do tłumu: "Precz z kaczyzmem! Nie dajmy ośmieszać Polski". Krytykował reformę edukacji, brał udział w Czarnym Proteście. "Nie godzimy się na powrót praktyk z PRL-u. Szanujemy Konstytucję, Trybunał Konstytucyjny i demokrację" – pisał na swoim Facebooku.
Od początku mówił wprost i niczego nie owijał w bawełnę. Nawet podczas wizyty w Izraelu skrytykował ustawę o IPN. A po ostatnich protestach kobiet, wpadł na pomysł jak pomoże kobietom w swoim mieście – wprowadzając 24-godzinny, bezpłatny dyżur ginekologiczny, gdzie nikt nie będzie pytał kobiet o kwestie światopoglądowe.
Powodów, dla których Jacek Jaśkowiak niekoniecznie dał się lubić władzy centralnej można znaleźć wiele. Być może dlatego na wieść o kontroli w Urzędzie Miasta sam zareagował cytatem z Jacka Kaczmarskiego: – Nie cierpię zbiegów złych okoliczności, co pojawiają się, gdy ktoś osiąga cel.
"Prokuratura nie bawi się w politykę"
O co poszło? Sprawa dotyczy sprzedaży działki, na której stał dworzec autobusowy i ewentualnego działania na szkodę PKS. Sprawę szerzej opisywała poznańska Wyborcza. Według niej, prezydent Jaśkowiak już w ubiegłym roku mówił, że "ta sprawa zostanie politycznie wykorzystana".
I nawet nie chodzi o to, żeby ją oceniać, a tym bardziej podważać zarzuty prokuratury, jeśli się potwierdzą. Chodzi tylko o zbieżność terminów. Dlaczego CBA wkroczyła do akcji akurat w tym dniu? Na pytanie o to, rzecznik prokuratury odpowiedział, że "prokuratura nie bawi się w politykę".
W PO widzą to jednak inaczej. Jan Grabiec mocno zwrócił na to uwagę na Twitterze. "Tak wygląda kampania wyborcza PiS. Uczciwie nie mają szans więc stosują putinowskie metody" – napisał. Podał przykład Jacka Jaśkowiaka, ale też Stanisława Gawłowskiego. Bo, jak się okazuje, CBA weszła do mieszkania polityka Platformy dokładnie w dniu, w którym PO miała ogłosić kandydata na prezydenta Szczecina.
Faktycznie, początkowo prezentacja kandydata PO miała się odbyć 21 grudnia – z udziałem Grzegorza Schetyny oraz właśnie Stanisława Gawłowskiego jako przewodniczącego struktur zachodniopomorskich. Ale tak się nie stało. Tego dnia CBA weszła do mieszkania Gawłowskiego. Szczecińska Wyborcza pisała wówczas: "Dlaczego PO do tej pory oficjalnie nie przedstawiła kandydata na prezydenta Szczecina? Bo nikt nie chce, żeby o 6 nad ranem zapukali do jego mieszkania agenci CBA - taka anegdota krąży wśród członków lokalnej Platformy".
Takie przypadki
"Dziwne zbiegi okoliczności", "Prześladowanie opozycji rusza pełną parą" – komentują też niektórzy internauci. Choć CBA wchodziło też w ostatnim czasie do innych urzędów. Na przykład we wrześniu 2017 roku aresztowano burmistrza Koła, który był związany z PiS. Nie mówiąc o senatorze Stanisławie Kogucie.
"Mają nikłe szanse"
Wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami i robi się coraz bardziej nerwowo. Portal samorządowy zamieścił właśnie analizę – popartą opiniami politologów – z której wynika, że PiS ma małe szanse w największych miastach. "W przeciwieństwie do spodziewanego sukcesu wyborczego w województwach szanse PiS na zwycięstwo w największych polskich miastach są nikłe" – czytamy.