
Teraz zrobiło się o niej jeszcze głośniej, kiedy w poniedziałek wdała się w mało uprzejmą, internetową wymianę zdań ze znanym blogerem Arturem Kurasińskim, za którą którą wielu internautów ostro ją skrytykowało. O "mocno pogubionej Sandrze" napisał również nasz bloger Dynamitri, które wcześniej zaproponował jej pomoc w stawianiu pierwszych kroków w Londynie.
– Dynamitri wysłał mi ofertę pracy od Art Kurasiński z kąśliwą uwagą i to przez to tak się zdenerwowałam, że napisałam głupotę – tłumaczy Sandra Borowiecka, która z Kurasińskim ostatecznie sobie wszystko wyjaśniła i przeprosiła za niepotrzebne emocje oraz brak dystansu do całej sprawy.
Drogie internety. Wyjaśniliśmy sobie z Sandrą to i owo. Błądzić ludzka rzecz a ja lubię takie ostre charaktery i watażków. Anyway - proszę o wygaszenie flejmu i danie Sandrze szansy w UK. Jej życie - jej przygoda. Kibicujmy nawet jeśli nie do końca zgadzamy się z założeniami. Peace and love! CZYTAJ WIĘCEJ
Marzenie o mediach
Spięcie z Arturem Kurasińskim nieprzyjemnie zainaugurowało nowe życie Sandry w Londynie. Dziewczyna jest tam dopiero kilka dni. Zatrzymała się u koleżanki i szuka pracy. Na razie roznosi CV po knajpach, sklepach, barach, restauracjach. Aplikuje też na event managera, akurat szukają kogoś ze znajomością języka polskiego. Kontaktuje się także z polonijnymi gazetami. To wszystko jednak tylko rozwiązanie tymczasowe. Sandra przekonuje, że ma inne marzenie. – BBC czeka – mówi ze śmiechem.
Pracowałam m.in. w "Super Expressie", Radiu Kolor, szkole językowej, EVENTI FASHION ATELIER, TVN-ie.
Pewna siebie czy butna
Sandra jest pewna siebie, zaradna i ambitna. Niektórzy twierdzą też, że jest pyszna. Nie chce tego komentować. Przyznaje, że w życiu nie nasłuchała się tyle złych rzeczy o sobie, co ostatnio. Sama to oczywiście sprowokowała swoim listem i komentarzami w sieci, ale nie żałuje. – Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym dokładnie to samo – zapewnia. Mówi, że nie chodziło jej o znalezienie pracy. – Byłam zdecydowana na wyjazd do Londynu. Chodziło o problem dotyczący wielu (dziś po tysiącach e-maili wiem jak wielu) młodych Polaków – tłumaczy.
Dziewczyna tęskni za bliskimi i przyjaciółmi, ale ci nie przekonywali jej do pozostania w kraju. – Wiedzieli, że emigracja to dobra decyzja. Wiedzą, jak bardzo chcę być dziennikarką, i jak bardzo chcę do BBC – wyjaśnia. Niemniej jednak, Sandra swojego CV jeszcze tam nie zaniosła. Kiedyś tylko zgłosiła się na staż. Bez skutku. Chce jeszcze chwilę poczekać i "okrzepnąć". Ta możliwość ją motywuje. Ma czas. – Jestem rocznik 1988, czyli długa data przydatności – mówi ze śmiechem.
Czytaj także: